Rozdział 16 Peleryna niewidka

48 8 0
                                    

Poranek przywitałam bólem karku. Niewygodna pozycja snu dała się we znaki, użyłam jednego z zaklęć łagodzących ból, jakie zanotowane miałam w swoim dzienniku, dziękując w duchu za ten pomysł, by notować każde nowo poznane zaklęcie, które może się okazać przydatne, a na które natrafiałam podczas nauki w ferie, kiedy to również zastanawiałam się nad dodatkowymi przedmiotami. Nadszedł już bowiem czas dokonania wyboru, więc postawiłam na mugoloznawstwo w końcu o mugolach wiedziałam dość sporo, oraz na opiekę nad magicznymi stworzeniami, z roślinami co prawda nie było mi po drodze, ale ze zwierzętami jak najbardziej.
Tego poranka musiało, świecić słońce, woda w jeziorze, jaka była widoczna z okien pokoju wspólnego Ślizgonów, była wyjątkowo przejrzysta i czysta, co znaczyło, że pogoda jest wyjątkowo piękna. Po szybkim prysznicu, nałożeniu lekkiego makijażu, założeniu świeżych ubrań związałam włosy w koczek i wyszłam na śniadanie. Kiedy po śniadaniu opuszczałam Wielką Salę, pomyślałam, że przed wyjściem na mecz Puchonów z Gryfonami wezmę ze sobą cienki sweter na wszelki wypadek. Gdy już miałam odwrócić się w stronę schodów, wpadła na mnie Hermiona, która gdzieś biegła i nie zatrzymując się, krzyknęła w biegu przeprosiny.
Nie chciałam się zastanawiać, gdzie i po co biegnie, to mogłoby znów wciągnąć mnie w kolejne kłopoty, więc przyspieszając kroku, zrezygnowawszy z powrotu do lochów, skierowałam się do wyjścia. Po dotarciu na stadion usiadłam ze znajomymi, by obserwować mecz. Drużyny wkroczyły na boisko wśród ogłuszających okrzyków. Oliver Wood zrobił krótką pięciominutową rozgrzewkę, oblatując bramki, pani Hooch uwolniła piłki. Puchoni, ubrani na żółto, stali w zbitej gromadce, żeby zapewne po raz ostatni omówić taktykę. Harry dosiadł już miotły, kiedy na boisko prawie wbiegła profesor McGonagall z ogromnym purpurowym megafonem.

— Mecz został odwołany! — zawołała.

Widownia zawyła, rozległy się krzyki i gwizdy. Oliver Wood wylądował na trawie i biegł ku profesor McGonagall, nie zsiadając z miotły.

— Wszyscy uczniowie mają wrócić do swoich pokojów wspólnych, gdzie członkowie kierownictwa szkoły podadzą im kolejne informacje. Proszę to zrobić jak najszybciej!

Potem opuściła megafon i gestem przywołała do siebie Harry'ego.
My Ślizgoni byliśmy bardzo zadowoleni, że nie padło na nas i to nie nasz mecz został odwołany. W radosnych nastrojach ruszyliśmy w stronę zamku. Niektórzy z uczniów nie kryli, co sądzą o odwołaniu meczu, inni wyglądali na przestraszonych. Profesor McGonagall zaprowadziła wszystkich do zamku, a tam powiodła marmurowymi schodami na pierwsze piętro Rona i Harry'ego. Ciekawość znów wzięła górę, korzystając z zamieszania, pobiegłam za nimi, tym razem McGonagall nie zabrała ich do któregoś z gabinetów profesorskich.

— Uprzedzam, że to może być dla was wstrząsem — powiedziała zaskakująco łagodnym tonem, kiedy zbliżyli się do skrzydła szpitalnego. — Doszło do kolejnej napaści... do kolejnego podwójnego ataku.

Profesor McGonagall otworzyła drzwi. Weszli do środka. Przytrzymałam drzwi, gdy już się zamykały i nasłuchiwałam przez niewielką szparę, co chwilę zerkając do środka. Na łóżku leżała Hermiona.

— Znaleziono ją w pobliżu biblioteki — powiedziała profesor McGonagall. — Może któryś z was potrafi mi to wyjaśnić? To leżało obok niej na podłodze...

Pokazała im małe okrągłe lusterko. Harry i Ron pokręcili głowami, wciąż gapiąc się na Hermionę.

— Zaprowadzę was do waszej wieży — oznajmiła profesor McGonagall ponurym głosem. — Zresztą i tak muszę przemówić do uczniów.

Szybko puściłam się biegiem od drzwi prosto w dół, by czym prędzej znaleźć się z resztą uczniów w Wielkiej Sali.

— Od dzisiaj wszyscy uczniowie wracają do pokojów wspólnych w swoich domach przed szóstą wieczorem. Po tej godzinie nikomu nie wolno opuszczać domów. Na każdą lekcję będzie was prowadził nauczyciel. Z łazienki można korzystać tylko w obecności nauczyciela. Odwołuje się wszystkie treningi i mecze Quidditcha. Nie będzie też żadnych zajęć wieczornych. Uczniowie wysłuchali słów profesor McGonagall w głębokiej ciszy. Ta zaś zwinęła pergamin, z którego odczytywała zarządzenia, i dodała trochę zduszonym głosem, że już dawno nie była tak przygnębiona i wstrząśnięta. Wszystko wskazuje na to, że jeśli nie złapią tego, kto kryje się za tymi napaściami, szkołą zostanie zamknięta. Dodała, że jeśli ktokolwiek z nas wie coś na ten temat, to ma ją o tym poinformować.

Ślizgonka z wyboru 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz