3.

31 5 2
                                    

Wpatrzona w portal lub cokolwiek to było zrobiłam krok naprzód, czując lekki wiatr na swoich policzkach. Mogę przysiąc, że moje oczy świeciły się dokładnie tak samo jak błyszczące obramowanie tego czegoś. Zrobiłam kolejny krok i kolejny, stając naprzeciw. Ciekawość zżerała mnie od środka, gdy tak wpatrywałam się w kompletną ciemność tego bytu. Lekko przekręciłam głowę w bok, wiedziałam, że będę tego żałować, jeśli przejdę na drugą stronę. Jednak co mogłam zrobić innego? Zignorować go i jak gdyby nigdy nic wrócić do swoich obowiązków? Chyba nie znacie mojej ciekawości, która kiedyś naprawdę może pociągnąć mnie na dno.

Gdy wrota do nieznanego mi świata zaczęły powoli znikać, zdecydowałam.

Zrobiłam jeszcze jeden krok i poczułam jakby wir wciągnął mnie w sam środek. Zacisnęłam palce w dłoniach, jednak nie zamykałam oczu, nie mogłam tego zrobić dla własnego dobra, nie wiadomo co mogłoby mnie ominąć przez te kilka sekund. Gdy portal wypluł mnie znajdowałam się w całkowicie nieznanym mi miejscu. Odbiłam się od ciemniejszej ściany, ale nie straciłam równowagi, na moje szczęście. Nikogo nie widziałam w środku tego obszernego miejsca.

„Może rzeczywiście ja tylko śnię? Albo może to już choroba psychiczna?" W głowie mi szumiało, nie wiedziałam co mam zrobić czy sprawdzić, gdzie jestem, czy stać w cieniu, gdzie prawie nikt nie mógł mnie dojrzeć. Po tej akcji, gdzie stałam na ścianie było mi niedobrze, ponieważ na palcach nadal czułam zaschniętą krew, choć nie ona przyprawiała mnie o ciarki. Dreszcz przechodził mnie, gdy pomyślałam to tej nici, czułam ją jakby rozciągała się w moich żyłach, lekko łaskocząc od środka.

Wtem usłyszałam kroki, ciężkie i szybkie, jakby osoba była zdenerwowana, a później doszły do tego szepty, które ja mogłam słyszeć z dalszej odległości. Przycisnęłam się ciałem silniej do ściany, jakbym chciała wtopić się w nią. Kucnęłam w cieniu, zakrywając dłońmi usta, nie bałam się przyłapania, może bardziej tego, że zobaczę kogoś kogo nie powinnam.

Poczułam kolejne rozerwanie cienkiej skóry, jednak tum razem jakby przy żebrach, zacisnęłam usta w cienką linię nie wydając nawet najmniejszego dźwięku. Nić, mokra i lepka przesunęła się po moim ciele, zakrywając klatkę piersiową i szyję, później ręce i dłonie aż do stóp. Widziałam je na swoich dłoniach, malutkie, białe niteczki, lewo widoczne, oplatały mnie, czułam to.

Obok mnie przeszło czterech ludzi, najprawdopodobniej. Jedna kobieta, chyba w ciąży i trzech mężczyzn, dwóch młodszych od tego który szedł na samym przodzie. Wszyscy byli ubrani w jakoś łączące się stroje, jakby z kreskówki, przypominające jakiś ludzi-pająków czy coś w tym stylu. Serce zabiło mocniej w mojej klatce piersiowej, gdy poczułam jakby elektryczność przeszła moje ciało, jednak żaden z ludzi nawet nie spojrzał w moją stronę. Nić na moich dłoniach lekko zacisnęła się na mojej skórze właśnie w momencie, gdy to poczułam, czy oni także to czuli?

Gdy odeszli kawałek w końcu lekko rozluźniłam się i przysłuchałam rozmowie.

- Kolejny dzieciak? To chyba norma, że pojawiają się nowi Spider-ludzie, przecież to multiwersum... Więc dlaczego zawracasz mi tym głowę? – Jego głos był niższy niż ten od kobiety, chociaż bardzo przyjemny, gdy dłużej słuchało się go. Wyjrzałam zza ściany na tamtą czwórkę.

- To drugi Spider-man w jednym uniwersum. – Odpowiedziała kobieta, opierając rękę na biodrze, zdecydowanie była w ciąży.

Wysoki mężczyzna pobladł lekko, nawet z tej odległości mogłam to zauważyć. Odwrócił się twarzą do nich i obserwował otoczenie, jakby mógł mnie wyczuć. Czy widział mnie? Chyba nie. Jednak dla bezpieczeństwa wróciłam do chowania się za ścianą, nie wydając żadnych dźwięków.

Pajęczyna WspomnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz