2.4

26 2 0
                                    

~.~

Półtorej roku później

- Oddawaj Mayday! Jest nasza kolej na pilnowanie jej! Kirian, do cholery, wracaj mi tutaj z dzieckiem, Peter nas zabije! – Wykrzyknęła Aki, która próbowała złapać mnie i małą dziewczynkę chichoczącą i zwisającą z mojego ramienia. Ja sama miałam okropną uciechę, gdy mogłam trochę pogonić się z nimi.

- Nahh! Dziecko jest zbyt urocze, adoptuję ją, możecie przekazać Peterowi! – Odkrzyknęłam, wdrapując się na sufit i unikając kolejnej pajęczyny, która najprawdopodobniej trafiłaby mnie w twarz.

- Nie ma problemu.

- Hobie, zamknij się! Nie pomagasz ani trochę, a ty też miałeś jej pilnować.

- Pilnuję, na odległość, nie widzisz, że dobrze bawi się z ciotką? – Zapytał, roześmiany i tym razem to on dostał pajęczyną po ustach, które zablokowało mu możliwość mowy. Nadal śmiał się pod nosem, jednak zdecydowanie ciszej.

Goniłyśmy się tak po całym pomieszczeniu przez kolejne pięć minut, dopóki nie wylądowałam na platformie tego zgryźliwego dziadka. Tam Akira nie śmiała ani podejść, zbyt przerażona obecnością tego giganta. Mowa tutaj o Miguelu, który aktualnie odwrócił się w moją i dziecka stronę.

- No cześć, wyglądasz olśniewająco z tym pomarszczonym noskiem... Patrz co znalazłam, zaadoptujemy, nie? – Zachichotałam, wystawiając Mayday w jego stronę. Niemal od razu przyczepiła się do niego i zaczęła po nim chodzić, gdy ten niewzruszony patrzył na nas z tą zniesmaczoną miną.

- Kazałem wam wyjść z mojego gabinetu piętnaście minut temu. – Zignorował całkowicie moje pytania i ani drgnął, gdy Mayday zwisała z jego ramienia, by po chwili złapać ją akurat, gdy prawie spadła. – Bawcie się gdzieś indziej, nie tutaj. Próbuję pracować.

- Znalazł się pogromca uśmiechów dzieci. Sam byś wyszczerzył ząbki raz na jakiś czas. – Odburknęłam, udając jego ton. – Oddawaj dziecko.

- Prędzej gdzieś ci spadnie.

- Wtedy będziesz mógł na mnie krzyczeć. Do tego nie jestem aż taką złą osobą do pilnowania dzieci. Mam czwórkę rodzeństwa i to ja wychowywałam ich w dzieciństwie.

- Broń boże nie wychowasz jej. Ani ty ani Hobie... Peter także nie powinien tykać się dzieci. Co z wami wszystkimi jest nie tak?

- Nie wierzę, że istnieje sposób na „dobre" wychowanie dzieci – Krzyknął z dołu Hobie, który puścił nam oczko, gdy spojrzeliśmy się na niego. Akira tylko zdzieliła go w tył głowy na co parsknęłam śmiechem.

- Mayday ma najlepsze wychowanie, nie wiem na co narzekasz Miguel, jest wokół dobrych ludzi. – Do pomieszczenia wszedł Peter razem z Jess, najpewniej wrócili dopiero z misji.

- Dziecko powinno być rozpieszczane w najmłodszych latach, by później móc wziąć się za nie. – Dodałam od siebie, szczerząc się jak głupia do niego.

Przejęłam małą dziewczynkę z jego rąk, a ta niemal natychmiast przyległa do mnie swoimi małymi łapkami, ciągnąc za krótki, czarny warkoczyk. Miguel przewrócił oczami i odwrócił się tyłem do mnie. Peter już po chwili wziął swoją córeczkę, widać było kogo tak naprawdę chciała widzieć najbardziej. Choć co się dziwić? To jej ojciec i wcale nie jest w tym taki zły.

Hobie i Aki gdzieś zmyli się, pewnie widząc, że mają taką szansę... Choć znając ich, to Hobie zaciągnął ją gdzieś w kąt i śmiał się z niej. Jess została na dole, by zostać w bezpiecznej odległości, na wypadek, gdyby komuś coś odwaliło, ona to dopiero była. W ciąży i wciąż będąc Spider-woman. Tylko ja i Peter z dzieckiem zostali na platformie u Miguela. Choć tym pierwszym nic by nie zrobił, ja byłam jedynym celem na wyżycie się. Latynos za nic nie uderzyłby dziecka, co innego mnie. Już nie raz to robił, ale pomińmy ten temat.

Pajęczyna WspomnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz