2.7

30 2 8
                                        

Za oczy, które powinny zostać wymienione po tym rozdziale nie płace... Miłego czytania!

_____

- Posłuchaj Miguel, nie mam zamiaru kłamać Milesowi, że dobrze zrobi mu czekanie aż w końcu jego canon event pokaże się. Dobrze wiesz jakie jest moje zdanie. - Zaczęłam naciskając na kilka słów i starając się zostać przy moim słowie, ale ten tylko to ignorował.

- Dlaczego, do jasnej cholery nie możesz chociaż raz słuchać rozkazów? Co jest w tym trudnego?! - Jego ton podniósł się lekko, choć starał się być spokojnym.

- Bo sama nie chciałabym, żeby ktokolwiek kłamał mi prosto w twarz. W szczególności, gdy jest to wpychanie jakiegoś gówna w jego mózg. „Canon event zrobi ci dobrze bla bla bla"... Nie, nie zrobi mu dobrze! - Westchnęłam zmęczona tą konwersacją.

Do jego pomieszczenia weszłam jako pierwsza dobre dwie godziny temu. Nie spodziewałam się nikogo i tak właśnie było. Reszta Spider ludzi była zajęta, a przynajmniej tak mi się wydawało. Aki i reszta zostali wysłani do Pavitria dobre dziesięć minut temu, pozostawiając nam kolejne kilka godzin na rozmowę.

- Wiem o tym, jednak jest to nie uniknione!

- Pieprzenie.

- Mówisz tak tylko dlatego, że sama jeszcze nie przechodziłaś swojego canon eventu.

- Możliwe, ale możliwe, że ja go znam lepiej niż ty. Stracił wujka teraz ma stracić ojca i co później? Słyszałeś ty w ogóle Spota?! - Teraz to we mnie zaczęło się gotować. Tak, brzmiało to jak bełkot, jednak obiecałam sobie chronić najbliższych jak tylko mogłam.

- Nie zaczynaj gadki o Spocie, wszyscy wiedzą, jak mu groził. - Odburknął.

- Więc może zrobiłbyś coś z tym albo wysłałbyś kogoś dorosłego, żeby im pomógł, co?!

- Wysyłam ludzi w taki sposób by radzili sobie. Myślisz, że to takie łatwe, może chodź i zamień się ze mną. Wtedy zrozumiesz i zamkniesz się.

- Radzili sobie? Czy ty się słyszysz? To są dzieci, dosłownie i w przenośni! Rozumiem, może poradzą sobie, bo są Spider ludźmi, ale nie przesadzamy? Spróbuj wysłać tam Bena lub Petera B, a nie zostawiasz ich na koniec, gdy wszystko zaczyna się walić. - Prychnęłam co nie spodobało się mężczyźnie. Widziałam, jak zaciska dłonie w pięści i stara się nie walnąć w biurko lub rzucić czymkolwiek we mnie. Ostatnio nasza relacja zeszła na taki tor. Kłócimy się bez końca, starając się dowieść kto ma rację.

Miguel tylko odwrócił się do mnie tyłem i został na swojej platformie siedząc cicho by nie wybuchnąć, choć muszę przyznać, wolałabym by to na mnie się wyżył niż na kimkolwiek to tutaj przyjdzie, najprawdopodobniej w niedługim czasie.

Dlatego zaryzykowałam i wspięłam się na platformę, stając może metr od niego.

- Może nie rozumiem bólu tracenia córki, ale wydaje mi się, że jesteś zbyt ostry lub przynajmniej spięty. - Zaczęłam, używając najdelikatniejszego głosu, na który mogłam sobie pozwolić, choć widziałam jak jego usta zaczynają drgać, gdy zaczęłam od tematu córki.

Nie wytrzymał.

- Spięty?! Całe multiwersum się wali! ­- Wykrzyczał, odwracając się i jednym krokiem zmniejszając dzielący nas dystans. - Nie rozumiesz, bo jeszcze siedzisz w swojej bańce dziecinnego zachowywania się i interesowania się własnym uniwersum. - Jego paznokcie wbijały się w moją skórę, a oczy płonęły irytacją zmieniając kolor na czerwony. - Nie zrozumiesz, bo stoisz murem za tą anomalią. Dlaczego?! - Wykrzyczał prosto w moją twarz, a jego usta drżały, gdy w nerwach przygryzał się by wziąć wdech. - Bo oboje jesteście anomaliami? Czujesz się taka sama jak on? Coś ci powiem. - Kolejny głęboki wdech, usta obok mojego ucha. - Nie jesteś nim. Właśnie dlatego staram się, byś nie została wciągnięta w to.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 28, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pajęczyna WspomnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz