6.

18 3 0
                                    

Wylądowałam na podłodze swojego pokoju, znowu twarzą w dół. Nie przećwiczyłam jeszcze lądowań w delikatny i pewny siebie sposób, ale na to także będzie czas, racja?

Nie.

Gdy w spokoju leżałam twarzą do ziemi i jęczałam z bólu, ciesząc się chwilą ciszy i możliwości odpoczynku usłyszałam kolejne kroki.

Z sufitu.

Później w dół ściany naprzeciwko mojego bolącego ciała.

I na końcu w końcu przede mną.

Nie miałam siły nawet spojrzeć na tą osobę, chociaż czułam lekkie mrowienie na ciele, które mówiło tylko jedno. Kolejny Spider-człowiek. Kolejne kłopoty. Chociaż zignorowałam to mrowienie, to zauważyłam, że jest słabe, cokolwiek płynęło w mojej krwi było zdecydowanie daleko i zaczęło działać nawet na moje dodatkowe zmysły.

Po dobrych dwóch minutach ciszy w końcu osoba odezwała się.

- W końcu umarłaś? – Znałam ten głos, wytatuował się w moim mózgu, mogłam poznać ten przyjemny i zarazem niższy głos. – Sześć dni? Tyle minęło? A tobą już zainteresował się Osa. – Powiedział irytującym mnie głosem. Nie patrzyłam na niego, ale mogłam przysiąc, że patrzy na mnie z góry.

- Viv. – mruknęłam w odpowiedzi, zapewne umiejscowienie mojej głosy jakoś uciszało mój głos, ale nie przejmowałam się tym. On w odpowiedzi wydał z siebie coś na wzór „Huh?"

„Cholerni mężczyźni... Nic nie rozumieją, jak akurat coś musi wejść do głowy" Pomyślałam i westchnęłam.

Powoli podparłam się na rękach i odbiłam na tyle mocno, aby usiąść i nie wylądować po raz kolejny na podłodze. Kręciło mi się w głowie.

- Nazywa się Viv. Nie Osa. – Dopowiedziałam i chciałam coś dodać, jednak tym razem ktoś znowu powalił mnie na ziemię.

Od tyłu.

Przez portal wskoczyła kolejna osoba, prosto na mnie. Zamiast wylądować na podłodze obok wylądowała na mnie, znowu powalając mnie na ziemie. Uderzyłam czołem o zimne podłoże i poddałam się z dalszymi próbami wstania.

- Jestem. Trochę się spóźniłam wiem, ale wyrzuciło mnie do innego uniwersum. Coś jest nie tak z portalami ostatnio, zauważyłeś, Miguel? – Zapytała nawet nie zwracając uwagi na to, że siedzi na moich plecach. Może to i lepiej? Jej głos także poznałam.

Jebana Elsa pojawiła się z Miguelem, który zabijał mnie wzrokiem przy naszym pierwszym spotkaniu. Jak miło poznać ich bliżej, może nie zabiją mnie?

Nie usłyszałam odpowiedzi mężczyzny, ale chwile później mogłam poczuć dłonie między swoimi łopatkami. Zimno drażniło moją skórę, gdy przez mój kręgosłup przeszedł dreszcz. Jej dłoń wygięła się w dziwnej pozycji, przez co jej palce wbiły się między kość.

- Kurwa! – Przeklęłam w moim języku, a reakcja pojawiła się natychmiast ze strony mojego ciała, mój kręgosłup wykrzywił się w łuk, starając się zrzucić zimną kobietę z moich pleców lub chociaż uciec od jej dłoni na łopatkach.

- Podoba ci się to? To tylko początek, będę tak robiła, dopóki nie zaczniesz zachowywać się jak porządna kobieta, a nie dziecko. – Mruknęła mi do ucha, jednak głos mężczyzny, który zapewne wpatrywał się w nas zatrzymał jej poczynania. Na moje szczęście, jeśli wsunęłaby głębiej palce mogłaby bez problemu przesunąć lekko kość, sprawiając o wiele większy ból. Stosowałam to na bracie, wiem, jak osoba wije się pod palcami.

- Przestań. Ty także zachowuj się, jest starsza od ciebie. – Jego ton był spokojny, jednak miał coś w sobie, co było typowym dźwiękiem kogoś kto był liderem. Cholerny egoista.

Moja głowa od razu popędziła w górę, by spojrzeć na niego nienawistnym spojrzeniem, tak samo jak i kobieta na moich plecach.

- Wypraszam sobie! Nie musisz wypominać mi mojego wieku. – wysyczałam jadowitym głosem, powstrzymując się przed rzuceniem się na niego. Wyżyłam się na młodszej dziewczynie na moich plecach, zszarpując ją ze swojego tyłu.

Kobieta sturlała się na podłogę obok mnie, jednak od razu rzucając się na mnie, gdy ja siłowałam się na spojrzenia z Miguelem. Zdarła mi maskę z twarzy a moje blond włosy wysypały się po ramionach. Natychmiast zaatakowała, nie hamując się. Złapała za moją szyję, zaciskając lodowate palce na skórze, a sekunda po sekundzie czułam jak jej pajęczyna powoli oplata się wokół mojego karku.

Ja nie byłam jej dłużna, jednak nie będę pomiatana przez jakąś małolatę! Splotłam nogi wokół jej talii, zamykając ją w żelaznym uścisku. Kolor spłynął mi z twarzy, jednak jej ręce także drżały, gdy próbowała wyszarpać się z uścisku. Sturlałam się na nią, siadając na jej żebrach i przyciskając łokieć do jej szyi, gdy udało mi się znaleźć odpowiednią chwilę. Jęknęła z bólu.

- Podoba ci się to? – Zapytałam, naśladując jej głos z przekąsem, puściła moją szyję, jednak od razu podcięła moje nogi, przez co upadłam na nią.

Szarpałyśmy się i turlałyśmy, bijąc się o przewagę. Żadna z nas nie zaprzestała nawet gdy zobaczyłyśmy światło z kolejnego portalu i nawet gdy usłyszeliśmy gwizd gdzieś obok siebie.

- Nie powinniśmy przypadkiem coś zrobić z nimi? Wygląda jakby miały ostrą jatkę... – Dobrze słyszalny Indyjski akcent doszedł do moich uszu gdy tym razem uderzyłam ją w twarz i zerwałam jej maskę, włosy przykleiły się do kilku kropli krwi, która zaczęła spływać z jej nosa.

- Masz rację, Pav... Daj mi tylko złapać Aki... – Chyba nachylił się nad nami jakiś Brytol, wybrał sobie zły czas, ponieważ, jak mniemam, Aki znowu sturlała się na mnie, a ja chcą skopnąć ją z siebie, kopnęłam kogoś innego.

Wydał z siebie zduszony pisk i chyba upadł na kolana. Nie patrzyłam na niego, najzwyklej walczyłam o powietrze.

- Prosto w dziesiątkę! Muszę przyznać kopa to ma porządnego, prawda, bro? Ocenisz to jakiś? – Zapytał cały w skowronkach chłopak, który chyba nie dostał... Albo może dostał?

- Ałć. – To był jego jedyny komentarz.

Po kolejnych kilku sekundach w końcu skończyłyśmy się szarpać, a kobieta runęła na mnie gdy ja oddychałam podobnie ciężko jak ona.

- Naucz mnie tak dusić. – Wysapałam, zamykając oczy.

- Tylko jeśli ty nauczysz mnie jak przewracać z taką łatwością. – Odburknęła, a jej twarz wylądowała na moim brzuchu.

Przez chwilę panowała całkowita cisza w moim pokoju, aż w końcu nijaki "Pav" zaśmiał się i znowu zaczął swoim pozytywnym tonem:

- Tak więc... Możemy przejść do tego, dlaczego nas tutaj kazałeś przyprowadzić, Miguel?

Mężczyzna lekko chrząknął, poprawiając gardło, tak aby nie miał w niej chrypki.

- Ah tak, tak... Osa znowu zaatakował, a do tego ten cały Miles stworzył chaos w jego uniwersum, jest drugim Spider-manem.

Znowu dołująca cisza, a gdy pozytywny chłopak próbował coś powiedzieć, wbilam mu się w zdanie.

- Łaskawie proszę o chwilę ciszy. – Powiedziałam głosem, który nie przyjmował sprzeciwu i otworzyłam oczy, by spojrzeć na Miguela – Ten wasz Osa ma na imię Viv i próbował mnie zabić, nie obchodzi mnie kto to jest, lepsze pytanie to dlaczego.

- Nie wiem, ale skurwysyn zawsze wraca, nawet po niezłym laniu, wiem coś o tym – Tym razem wysapała Aki, nie zmieniając pozycji. – Chyba uwziął się na ciebie.

Tak szybko jak otworzyłam oczy to tak samo szybko je zamknęłam, masując mostek nosa.

A ja tylko chciałam zrobić dobry uczynek i pomodlić się za ciotkę.

Jebany pająk. Mogłam mu oddać.

______

Ten rozdział był takim... Luźnym. Coś na odbitkę od jakiegoś wielkiego dramatu.

<3

Słów: 1120

Pajęczyna WspomnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz