Rozdział 10.

42 1 0
                                    

— Dzień dobry, poproszę makaron carbonara i lemoniadę arbuzową.

Starsza kobieta zmarszczyła brwi, gdy już miała zapisywać moje zamówienie w swoim małym notesiku.

— Przepraszam... Mogłaby Pani powtórzyć?

Zmarszczyłam brwi po czym powtórzyłam swoje słowa, lecz kobieta wciąż wydawała się zdezorientowana. Spojrzałam na Kimberly, która zirytowana powiedziała:

— Car-bo-na-ra — powiedziała głośno, aby dotarło to do kelnerki.

Westchnęłam ciężko, po czym zapytałam:

— Nie mówi Pani po angielsku?

Pokręciła głową. Wskazałam jej palcem na menu i dokładną pozycje. Kobieta zapisała na notesie, a po chwili Kim zrobiła to samo. Zanim jednak odeszła, do naszego stolika zjawili się Ethan i Omar, którzy wrócili z fajki.

— A co dla państwa? — zapytała z francuskim akcentem.

Ethan podobnie wskazał jakąś opcje na menu, za to największym zaskoczeniem był Omar, który płynnie i nawet z akcentem po francusku oznajmił kelnerce co zamawia. Kobieta bez problemu zapisała jego zamówienie po czym odeszła. Ja za to wpatrywałam się w chłopaka szeroko otwartymi oczami.

— Skąd znasz francuski?

Wzruszył ramionami, a Kim prychnęła.

— Omar zna sześć języków.

O Panie...

— Skąd? — pokręciłam głową z niedowierzaniem.

— Z szkoły — wzruszył barkiem. — I poza szkołą. Lubię uczyć się języków. Aktualnie poznaję koreański.

— Chce ci się? — zapytał Ethan.

— Lubię poznawać nie tylko język, ale i kulturę krajów. To całkiem ciekawe — przyznał, unosząc wzrok na brata. — Za to ty wciąż kaleczysz angielski.

— Och tak — westchnęła Kimberly. — Potrafisz się przejęzyczyć z najprostszym słowem, a twój akcent wciąż mnie przeraża.

— Ale wciąż mój angielski jest na bardzo wysokim poziomie — odparł, widocznie dumny z siebie.

— Może dlatego, że to twój pierwszy język? — dodał Omar.

Parsknęłam śmiechem, kręcąc głową. Szczerze mówiąc czasami sama chciałam dodać komentarz od siebie, ale wciąż nie gadam z Ethanem, dlatego nie będę też o nim mówiła w jego towarzystwie. I chyba tak będzie lepiej. Doskonale zdaję sobie sprawę, że skoro spędzamy razem czas, to warto by było wyjaśnić sobie parę rzeczy. Mamy wiele nieprzegadanych spraw jeszcze sprzed trzech lat. Bo teraz po prostu wiem, że tak łatwo go nie uniknę. Nawet gdy wrócę do Miami to podejrzewam, że wciąż będzie obok.

I mimo że wiem, że są rzeczy których nie możemy wyjaśnić, które po prostu spieprzył i nie ma co o tym gadać, to naprawdę czuję potrzebę szczerze z nim porozmawiać. Może nie chodzi o to, że chcę się pogodzić, bo chyba nie jestem w stanie mu wybaczyć, ale bardziej chodzi o to, aby nie było aż takiego dystansu między nami. Jesteśmy dorośli i potrafimy rozmawiać. Trzy lata temu tego nie zrobiliśmy, bo byłam zbyt załamana śmiercią siostry, aż w końcu się wyprowadziłam.

Po paru minutach przyszło jedzenie, które wyglądało apetycznie i każdy zajął się swoim posiłkiem. Problem znowu był we mnie, bo na widok swojej carbonary miałam ochotę się popłakać. Wiedziałam, że to nie normalne i jest ze mną coraz gorzej. Muszę porozmawiać z Willem, bo może wizyta u specjalisty nie będzie aż taka zła? Mam dwadzieścia jeden lat a ciężko mi przełknąć porcje makaronu. Jak to żałośnie brzmi.

Bitter LiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz