Rozdział 17.

37 1 0
                                    

Dziś wróciłam do Anglii.

Dość deszczowej niż zazwyczaj, ale to właśnie było charakterystyczne w Londynie. Tak samo w Miami. To właśnie dlatego tak bardzo uwielbiałam te dwa miasta. Za tę pogodę, która z pozorów kojarzy się z smutkiem i niechęcią.

Mnie deszcz uspakajał.

Wyszłam z sali egzaminacyjnej, tym samym zakańczając wszystkie egzaminy jakie musiałam napisać. Część ustną również miałam za sobą. Teraz tylko musiałam poczekać do południa na wyniki. Jeśli zdałam, mogę odebrać dyplom i zostać prawnikiem.

Czułam niewyobrażalną ulgę, pomimo że nie wiedziałam czy zdałam. Po prostu pewien etap w moim życiu się skończył. A mianowicie kończyłam studia i nareszcie mogłam spełniać się w wymarzonym zawodzie. Tak długo na to czekałam.

Same egzaminy poszły mi całkiem dobrze, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Uczyłam się do nich intensywniej niż do czegokolwiek w moim życiu.

— Jak ci poszło? — zapytała Hailie, która już wcześniej wyszła z sali.

— Dobrze, ale nie chcę zapeszać — oznajmiłam, poprawiając torebkę na ramieniu. — A ci?

— Nawet jakbym zjebała, to mój ojciec tak tego nie zostawi, więc się nie martwię.

Zdusiłam chęć przewrócenia oczami.

— Zazdroszczę — westchnęłam. — Nie każdy ma takie znajomości.

Choć ty masz jeszcze lepsze - pomyślałam.

— Idziesz wieczorem na drinka z dziewczynami? — zapytała, gdy zaczęłyśmy kierować się w stronę wyjścia. — Opijemy egzaminy.

— Odpadam — odpowiedziałam od razu. — Dziś wieczorem mam lot do Miami.

— Wracasz tam? Myślałam, że już załatwiłaś to, co miałaś załatwisz.

Wyszłyśmy z budynku i musiałyśmy rozłożyć parasolkę bo lało niemiłosiernie.

— Zwolniłam się.

Brunetka przystanęła, patrząc na mnie jak na największą idiotkę.

— Żartujesz?

— Na szczęście nie.

— Przecież miałaś posadę o którą ludzie by zabili! — zawołała, machając ręką. — To przez Fina?

— Tak, ale nie chcę o tym rozmawiać — westchnęłam ciężko i znów zaczęłyśmy iść. — Nie żałuję, choć teraz będę musiała się rozglądać za pracą.

— Wiesz, mogę ci załatwić płatne praktyki w kancelarii mojego ojca — rzuciła luźnie. — Sama tam idę.

— Zastanowię się.

— Dlaczego tak w ogóle wracasz na Florydę skoro nic cię już tam nie trzyma?

— Pojutrze mam wesele przyjaciółki.

A ja nadal nie miałam sukienki. Będę musiała się wspomóc Kimberly, która na pewno coś dla mnie znajdzie.

— Ale potem wracasz, nie?

Dobre pytanie.

Kiwnęłam głową.

— Dobra, ja idę w tamtą stronę — wskazała, po czym pochyliła się i musnęła mój policzek. — Do zobaczenia... mam nadzieję niedługo!

Nadzieja matką głupich - pomyślałam.

Zmarszczyłam brwi na swoje myśli, bo przecież muszę kiedyś wrócić do Londynu. To tu mam mieszkanie, przyjaciół, prace... no może tego akurat już nie mam, ale wciąż.

Bitter LiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz