Rozdział 2.

52 2 0
                                    

— Dzień dobry! — zawołałam, wchodząc do kuchni i na szybko chwytając za banana.

— Dobry — mruknął Will, który siedział na stołku przy blacie i przeglądał gazetę. — Do której dziś masz zajęcia?

— Do piętnastej — odparłam, związując swoje włosy w koka. — Ale na obiad wybieram się do restauracji z Travisem.

Blondyn zagwizdał.

— Czyli kolejna randka — kiwnął głową, wracając wzrokiem do gazety. — Jestem pod wrażeniem, że wciąż nie zapytał cię o związek.

— Chyba się boi — wzruszyłam ramionami. — Staram się mu pokazać, że nic więcej od niego nie chcę. Chyba mi to wychodzi.

— Nigdy nie zrozumiem twojego myślenia — powiedział. — Dlaczego nie dasz mu szansy?

— Bo na mnie nie zasługuje — wywróciłam oczami. — Mężczyźni przychodzą i odchodzą. Na co mi to?

— No nie wiem, może aby dobrze się czuć z drugą osobą, czuć się bezpiecznie, dzielić się swoim szczęściem, zakochać się...

— Będę o siedemnastej w domu!

Wyszłam z mieszkania, kierując się do windy. Poprawiłam się w lustrze i upewniłam czy wszystko ze sobą wzięłam. Następnie wsiadłam do samochodu i zaczęłam kierować się w stronę uniwersytetu.

Moje przygody romantyczne przez ostatnie trzy lata bywały różne, ale nigdy nie było to nic poważnego. Mój ostatni poważny związek skończył się jak skończył i chyba zbyt bardzo się bałam wejść w to ponownie. Moje problemy z zaufaniem bardzo się zacieśniły. Umawiam się z facetami, ponieważ to lubię. Lubię po prostu z nimi porozmawiać a później ewentualnie pójść z nimi do łóżka, lecz na tym to się kończy. Może kiedyś uda mi się znaleźć tego jedynego i być z nim do końca życia, lecz na ten moment mam dwadzieścia jeden lat i chcę się jeszcze pobawić. Co prawda William kompletnie nie rozumie mojego myślenia, ale nie musi.

Dotarłam pod uczelnię i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że zapomniałam banana z domu. Cóż, zjem popołudniu. Pod salą znalazłam Hailie, dlatego do niej podeszłam.

— Ale jesteś blada — powiedziała blondynka, gdy tylko mnie zobaczyła. — Jadłaś coś? Spałaś conajmniej siedem godzin?

— Jak można spać aż siedem godzin?

— To norma, Nessa — pokręciła głową, szukając czegoś w torebce. — W naszym wieku to minimalna norma.

Dziś rzeczywiście się nie wyspałam. Rozmowa z Willem poprowadziła mój umysł na złą drogę, gdzie rzadko zaglądałam myślami. Między innymi myślałam o siostrze, przez co nie mogłam się skupić na innych obowiązkach, dlatego położyłam się wcześniej do łóżka, lecz przespałam jakieś dwie godziny.

Hailie podała mi sok witaminowy.

— Pij, bo jesteś biała jak ściana.

Przewróciłam oczami, lecz posłusznie napiłam się soku. Następnie weszłyśmy do sali, ponieważ zaczęły się wykłady. Na uczelni siedziałam cztery godziny i niestety musiałam iść do łazienki, zwrócić sok od przyjaciółki. Nie chciałam tego, ale czułam jak żołądek mi się ściska, a gdy go zwróciłam, od razu poczułam ulgę.

W końcu wybiła piętnasta, dlatego w końcu wyszłam na zewnątrz i wpakowałam się do samochodu, zaczynając kierować się w stronę zaplanowanego punktu na mapie w telefonie. Po dziesięciu minutach dotarłam pod jedną z najbardziej drogich restauracji w Londynie. Szybko rozpuściłam koka i poprawiłam sobie makijaż zanim wyszłam.

Bitter LiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz