Rozdział 15.

27 1 0
                                    

Piżama party z Stefanem spędziłam naprawdę świetnie. Później dołączył też do nas Mike z swoją super piżamą i chyba do trzeciej oglądaliśmy filmy z minionkami. Tak czy inaczej było fajnie.

Właśnie wysiadłam z taksówki, wracając z nocowania. Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam. Szybkim krokiem zmierzyłam do domu, bo zaczęło okropnie padać.

— Wróciłam — oznajmiłam, widząc Willa w kuchni.

— Gdzie zakupy?

Uniosłam rękę z siatką z produktami, które kupiłam wczoraj z Stefanem.

— Musiałem zjeść wafle na śniadanie — powiedział niby obrażony, odbierając siatkę.

— Wiem, sorry — mruknęłam, pomagając mu wyciągnąć produkty. — Ale spotkałam Stefana w sklepie i od razu jechaliśmy do niego na nocowanie.

— Muszę w końcu poznać tych twoich znajomych — mruknął, umieszczając produkty do lodówki.

— Radzę ci się spieszyć, bo już w przyszłym tygodniu wracamy.

Barrett spojrzał na mnie niezrozumiale, a ja wyciągnęłam z torebki statuetkę, podając mu ją.

— Pieprzona statuetka — parsknął, oglądając ją. — Omar ci ją dał? Jak?

— Wystarczyło poprosić — przewróciłam oczami na taki zbieg wydarzeń. — Omar okazał się jeszcze fajniejszy niż był.

— Zdecydowanie — mruknął i odłożył ją na blat. — Czyli wracamy?

Westchnęłam, nalewając sobie wodę do szklanki.

— Na pewno muszę wrócić ze względu na sesję — zaczęłam spokojnie. — Ale mimo tego, chciałam jeszcze trochę tu zostać ze względu na moich znajomych tutaj. Nie wiem... Nie chcę znów ich zostawiać.

— Koniec końców będziesz musiała, a jeśli teraz zbliżysz się do nich jeszcze bardziej, to rozłąka będzie bolała mocniej — powiedział tym swoim psychologicznym tonem, którego nie znosiłam. — W dodatku myślisz, że Finlay pozwoli ci pracować zdalnie?

— Za chuja — pokręciłam głową, po czym ciężko westchnęłam. — Wygląda na to, że pora się żegnać z Miami.

W tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi, dlatego odłożyłam szklankę i wyszłam na korytarz, otwierając drzwi.

— Aria — uśmiechnęłam się szeroko, otwierając drzwi szerzej. — Wejdź.

— Nie, nie. Ja tylko na chwilkę — oznajmiła, witając się ze mną buziakiem w policzek.

Na zewnątrz już na dobre się rozpadało, ale bynajmniej dziewczyna stała na zadaszonym ganku.

— W takim razie co tam?

— Chciałabym cię zaprosić w swoim i Alexa imieniu... — zaczęła, wyciągając z torebki jakąś kopertę. — Na nasz ślub.

Zamarłam, otwierając szeroko oczy. Blondynka wyciągnęła w moją stronę kopertę, którą ledwo świadomie przyjęłam.

— Ś...Ślub? — wydukałam.

Dziewczyna zaśmiała się z mojego zdziwienia i przytaknęła.

— Ale... Kiedy niby były zaręczyny?!

— Wczoraj — oznajmiła, na co znów wyszczerzyłam oczy. — A ślub jest za dwa tygodnie.

— Kiedy?! — zawołałam, zbyt zszokowana na inną reakcję. — Znaczy... gratuluję i w ogóle, ale co wy tak szybko? Zaraz mi jeszcze powiesz, że spodziewacie się dziecka, tak?

Bitter LiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz