III. Przyzwoity z ciebie tancerz

531 15 2
                                    

Kolejne dni mijały mi na zwykłym przesiadywaniu na tarasie, w pokoju lub w basenie z telefonem i audiobookiem, albo papierową książką w ręce. Dzięki temu w półtora tygodnia skończyłam trzy książki, które we wcześniejszym planerze miałam wpisane na styczeń - ale odpuściłam je przez szkołę.

Cieszyłam się, że mój spokój nie był już więcej zakłócany przez blondyna Olly'ego ani żadnego innego Aarona lub Kayle'a. Miałam święty spokój od płci męskiej, i to w stu procentach, bo mój tato wraz z dziadkiem Harrym wybrali się na ryby. Wyjechali z rana do nad Salmon River, gdzie cały dzień mają zamiar spędzić na łowieniu ryb.

Najpewniej jutro wszyscy będziemy je jeść.

Wyszłam na taras koło południa, upijając łyk ze swojego różowego kubka. Wystygnięta już kawa działała w tak gorące dni jak woda na skacowanego człowieka. Poprawiała mi po prostu humor i pozwalała przeżyć kolejne godziny.
Odłożyłam kolejny tom nowo zaczętej przeze mnie serii na obleganą przeze mnie ostatnio cały czas huśtawkę i sięgnęłam do rąbka swojej koszulki, zdejmując ją przez głowę. Czarny strój kąpielowy z wycięciami na wysokości tali i wiązaniem na biuście został na moim ciele, gdy odrzuciłam również spodenki i czarne japonki. Ruszyłam z uśmiechem na twarzy w stronę basenu.

Stanęłam przed szerokim zbiornikiem wody, który już parę lat temu mężczyźni z całej naszej rodziny wybudowali właśnie na tyłach domu dziadków. Białe kafelki ciągnęły się od tarasu aż do basenu, gdzie wypełniały każdą jego przestrzeń. Woda odbijała światło, przez co jej czystość nie ulegała podważeniu. Chlor robił swoje.

Wsunęłam nogi do zimnej wody, siadając na brzegu basenu. Chciałam już zeskoczyć do wody, kiedy usłyszałam głośny okrzyk Kayle, a po chwili biegiem ruszył w moją stronę, rzucając się do basenu na główkę.
Pisnęłam przestraszona, odsuwając się od krawędzi.

- Popieprzyło cię?! - wydarłam się, gdy chłopak wypłynął na powierzchnię.
Mój kuzyn głupio uśmiechnął się w moją stronę i podpłynął do krawędzi, chwytając moje kostki.

O nie.

- Kyle nie! Zostaw mnie, ja nie umiem pływać! - ale nic sobie nie zrobił z moich krzyków. Wciągnął mnie do basenu i z głośnym piskiem wcisnął pod taflę wody.

Przymknęłam powieki, nabierając w ostatniej chwili trochę powietrza, dzięki czemu nie zaczęłam się dusić. Wypłynęłam po chwili na powierzchnię, chociaż moje umiejętności pływania to wykonywanie jakiś losowych ruchów wszystkimi kończynami. Z pomocą Kyle'a ponownie usiadłam na krawędzi.

- Jesteś nienormalny! - krzyknęłam, przecierając twarz. - Myłam wczoraj włosy, a teraz to już dupa! Muszę umyć je drugi raz! - chwyciłam z irytacją swoje włosy, wyciskając z nich wodę. - Idiota!

- Nie drzyj się tak, bo babcie ze sjesty obudzisz. - zarechotał, ciskając we mnie dodatkowo wodą.
Ochlapał mnie jeszcze, co za denerwująca istota.

- Masz szczęście, że nie wzięłam ze sobą książki ani telefonu. - wyrzuciłam w jego kierunku, unosząc się na nogach. - Nie wzięłam ręcznika geniuszu, więc nie wiem, jak wejdziemy do domu.

- Ciocia Mailey nam poda. - wzruszył głupio ramionami, podpływając do brzegu. - I to ty masz szczęście. To podtopienie było karą.

Wyrzuciłam ręce w powietrze.

- Jaja sobie robisz?

Chłopak uniósł się na swoich ramionach i wszedł z basenu, strzepując swoje włosy tak, że opryskał mnie jeszcze wodą z nich. Skrzywiłam się i odsunęłam na parę kroków.

- Kara za zabranie mi znajomych. - zmarszczyłam brwi na jego słowa. - Od paru dni wszyscy pytają tylko o ciebie.

- Co, Aaron znowu ma problem z puszczaniem kaczek? - zażartowałam, sięgając dłonią po gumkę do włosów na swoim nadgarstku, po czym chwyciłam swoje włosy, wiążąc je w kucyk.

- Z puszczaniem raczej nie, a zwłaszcza z puszczaniem się. - usłyszałam śmiech chłopaka, którym nie był Kyle. Obróciłam się więc w stronę ogrodzenia pomiędzy naszą posesją a domem starej Helen.

- Miło wiedzieć, że wyrażasz się tak o przyjacielu. - zaśmiałam się sarkastycznie, wracając spojrzeniem do kuzyna. - Nic nie zrobiłam, więc za to karne podtopienie możesz się spodziewać zatrutej kawy. - wytknęłam w jego kierunku, a następnie przeszłam na taras w celu zawołania mamy. Chciałam, żeby podała mi ręcznik.

A niech ten idiota radzi sobie bez niego.

- Lepiej ją udobruchaj, bo wieczorem mamy iść do GameWorld'u. - spojrzałam w stronę blondyna, który ponownie był bez koszulki. Karcił mnie chyba za te pieprzone zdjęcia z ukrycia, bo przez takie widoki ciężko było mi przypomnieć sobie, że to straszny cham.

- Summer, słyszałaś? Wychodzisz dziś ze swojej nory. - przewróciłam oczami na słowa chłopaka, opierając się ramieniem o szybę drzwi tarasowych.

- Średnio mi się chce, wiecie? Odpuszczę sobie.

- Nie bardzo, bo już im powiedziałem, że będziesz. - zagryzłam z irytacją wnętrze swojego policzka, spoglądając ponownie na szeroko uśmiechniętego chłopaka po drugiej stronie żywopłotu. - A ja nigdy nie kłamię.

- Każdy ma swój pierwszy raz, Olly. - mruknęłam, sztucznie się uśmiechając. - Jesteś duży, poradzisz sobie z odkręcenie tego.

Chłopak parsknął śmiechem i na chwilę zwiesił głowę. Widziałam, jak jego ramiona się trzęsły jak u pieprzonego paralityka. Miałam ochotę krzyknąć z frustracji.

- Dawaj Summer, dawno nie byliśmy gdzieś razem. - rzucił zachęcająco Kayle, na którego spojrzałam z politowaniem.

- Bo mnie nigdzie nie zapraszasz, a ja się pchać nie będę. - prychnęłam, chwytając klamkę od drzwi balkonowych. - Mamo? Podasz mi proszę ręcznik ?!

- Teraz się zapraszam, a ty nie korzystasz z okazji. - dalej prowadziliśmy tą dyskusję?

Odchyliłam głowę do tyłu, trzymając się uchylonych drzwi tarasowych. Miałam ochotę głośno jęknąć tylko po to, żeby wypuścić z siebie tę irytację i frustrację. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić i poznawać ich znajomych. Nie, żebym była aspołeczna, po prostu nie widziałam w tym sensu. I tak za trochę ponad półtora miesiąca wrócę do Salem i nie będę mieć z nimi kontaktu.

- Zastanowię się, okej? - rzuciłam ostentacyjnie, chcąc tylko tego, aby dali mi już spokój. - Mam już zaplanowanych parę rzeczy - nie mam w planach nic - więc zobaczę czy się wyrobię. - uśmiechnęłam się w ich stronę, wchodząc do wnętrza domu.

Odetchnęłam z ulgą, kiedy kątem oka zauważyłam ja Kyle ponownie wskakuje do basenu. Olly stał jeszcze chwilę przy ogrodzeniu i wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stałam.
Cholernie chciałabym móc mu wejść do głowy i sprawdzić, o czym wtedy myślał. Po chwili jednak odsunął się od płotu i wrócił na swoją działkę.

- Nie właź mokra do domu Summer! Poślizgniesz się!

That's Up [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz