II. Źle rzucasz kamieniem

609 17 3
                                    

Obiad, o którym nie wspomniał Kyle, oraz deser minęły w dość spokojnej atmosferze. Babcia Iris cały czas nakładała nam więcej na talerze, przez co po prawie dwugodzinnym posiłku miałam ochotę jedynie leżeć i udawać, że nie żyję.
Albo faktycznie na chwilę wejść w zaświaty tylko po to, żeby pozbyć się bólu przejedzonego brzucha.

Kochałam moich bliskich, ale zawsze po posiłku u babci miałam wrażenie, że wybuchnę. A wraz ze mną moje jelita.

Doczłapałam się do mojego tymczasowego pokoju i rzuciłam się plecami na miękki materac szerokiego łóżka. Cały ten dom był rodzinnym domem mojej mamy i cioci Jane, dlatego pokój w którym byłam ulokowana, był również niegdyś jej pokojem. Na niektórych ścianach wisiały jeszcze plakaty boysbandów, których nie znałam, ale które były popularne gdy ona była w moim wieku.

Spoglądałam na biały sufit z przyczepionymi do niego fluorescencyjnymi gwiazdkami, gładząc dłonią swój brzuch. Przymknęłam powieki, a zaraz po tym pierwszym obrazem jaki ukazał się moim oczom był Olly - chłopak z sąsiedniego domu. Jego smukła twarz i roztrzepane włosy, a przede wszystkim skrawek umięśnionego torsu, jaki widziałam spod rozpiętej koszuli. Powinnam się za to zbesztać i uziemić - ale widok chłopaka był chyba najlepszym fragmentem dzisiejszego dnia i nie potrafiłam wyrzucić go z mojej głowy.

Sięgnęłam po swój telefon, który wysiadając z samochodu, zostawiłam swojej torbie z książkami. Leżała pod ścianą naprzeciwko łóżka wiec od razu do niej podeszłam, po chwili wystukując już wiadomość do Liv.

Do: Wariatka
Siedzę już u dziadków.
Straszny tu zasięg.

Westchnęłam, podchodząc do okna balkonowego, po chwili wychodząc na mały balkon łączący pokój mój i Jane, w którym aktualnie mieszkał Kyle. Wyciągnęłam ręce przed siebie i złapałam trzy kreski zasięgu, dzięki czemu moje wiadomości się wysłały.

Od: Wariatka
I jak, jakieś ładne chłopaki na horyzoncie?

Przewróciłam oczami na jej słowa.
Znała mnie zbyt dobrze, tak samo jak ja ją. Rzadko pisałam do niej podczas wakacji u dziadków, więc gdy już faktycznie jakaś wiadomość się zdążyła, dotyczyła zazwyczaj czegoś, co normalnie nie powinno się wydarzyć.

Do: Wariatka
Stara Helen ma siostrzeńca w naszym wieku.
Mieszka po sąsiedzku obok moich dziadków.

Nie musiałam długo czekać. Już po paru sekundach na wyświetlaczu ukazała mi się zdeformowana przez filtr na Snapchacie twarz mojej przyjaciółki, a tuż pod nią zielona i czerwona słuchawka,
Odebrałam, od razu słysząc głośny pisk.

- Moja Summer przeżyje wakacyjny romans! - odsunęłam do siebie telefon, bojąc się o stan swoich bębenków.

- Nie ekscytuj się tak, bo mi tam wybuchniesz. - parsknęłam śmiechem, łapiąc dłonią drewnianą barierkę balkonową. Wychyliłam się przez nią, słysząc jedynie kolejny pisk mojej lekko walniętej przyjaciółki.

- Przynajmniej nie będziesz się tam tak bardzo nudzić. - przewróciłam oczami na jej wypowiedź i spojrzałam w dół na taras, gdzie mój tata właśnie rozkładał swój leżak na trawie.
Od zawsze jego tradycyjna sjesta po obiedzie zawierała opalanie się na środku trawnika w ogródku, a potem narzekanie, że zasnął na słońcu i ma spalone ramiona.

- Nie nudzę się tutaj Liv, mam mnóstwo książek i plażę blisko domu. Czego chcieć więcej? - wzruszyłam ramionami, zagryzając wewnętrzną stronę policzka.

- No nie wiem, może hot sąsiada? - instynktownie spojrzałam w stronę posesji obok nas, widząc, że Olly wsuwał słuchawki do uszu. Grzebał po chwili coś w telefonie, stojąc przy kosiarce i kiwając głową w rytm jakieś piosenki.

Pozbył się już swojej koszuli i w białych, lnianych szortach stał pośrodku ogródka Helen, racząc moje oczy widokiem swoich mięśni. Poczułam, jak zasycha mi w gardle, w momencie kiedy napiął swoje ramiona i przeciągnął się, chowając ówczesnej telefon do kieszeni swoich spodenek.

- O mój słodki... - wysapałam, spoglądając na jego szerokie plecy. Ruszył kosiarką w przeciwną stronę niż nasza posesja, przez co mogłam jeszcze przez chwilę jak napalona nastolatka wpatrywać się w jego boskie ciało.

- Opisz mi, co widzisz! - odezwała się Liv po drugiej stronie słuchawki, co sprowadziło mnie na ziemię.

- Nie, fuj, Liv. Nie będę ci opisywać nagiego torsu chłopaka. - prychnęłam, walcząc sama ze sobą, aby ponownie nie spojrzeć w jego stronę.

- Okropna jesteś Summer. - rzuciła zła do słuchawki, a w tle słyszałam trzask plastikowych opakowań. Musiała siedzieć w pracy i pakować zamówienia na wynos.
Liv pracowała w małej kawiarni w Salem, gdzie dorabiała sobie w wakacje oraz w roku szkolnym. Wiele razy przychodziłam do niej po kawę czy ciastko, bo mimo dość wygórowanych cen, kawiarnia miała naprawdę dobre wypieki i kawę.

- Wyślij, chociaż zdjęcie. - nalegała, kiedy oparłam się plecami o barierkę balkonu. Zagryzłam dolną wargę, walcząc z "za" i "przeciw" w swojej głowie. - Nie bądź taka, podziel się zajebistym widokiem! Chociaż tyle za to, że nie ma cię przy mnie przez kolejne dwa miesiące. Uschnę bez ciebie sama w Salem. - przewróciłam oczami, głośno wzdychając i obróciłam się w kierunku koszącego trawę gorącego sąsiada.

Stop Summer. Nakręcasz się jak Liv.

That's Up [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz