XVIII. Powiedz prawdę, Olly

334 13 2
                                    

- Ugh, nie mogę na was patrzeć. - rzuciłam, gdy poprawiając swoje rzęsy kolejnym pociągnięciem szczoteczki do tuszu do rzęs, kątem oka spoglądałam na ekran swojego telefonu.

Rozmawiałam z Liv przez kamerkę, na której swoją drogą widziałam również Kyle'a.
Mój kuzyn postanowił następne półtora tygodnia wakacji, tym samym ostatnie dni przed jego wyjazdem, spędzić z moją przyjaciółką.

Blondynka mówiła, że nie zamierzają się rozstawać na czas jego wyjazdu, bo skoro tyle miesięcy wytrzymali z dala od siebie i w tajemnicy - to jego studia nie stanowią dla nich problemu, zwłaszcza że Kyle'a ma zjawiać się w Portland na wszystkie rodzinne uroczystości w roku.
Studia miał zaoczne, jeśli się dostanie, a tego byłam pewna, więc w sumie nie robiło mu to różnicy. Pracę miał ponoć z grafikiem dostosowywanym pod siebie więc nie miał problemu z panowaniem wyjazdów.

Trochę im zazdrościłam. Minimalnie.
Tego dogadania się i braku sprzeczek o coś takiego, co niektóre związki rozbija.

- Dobra nie pieprz, tylko mów, czy to prawda. - zamknęłam z trzaskiem opakowanie z rozświetlaczem i zasysając wnętrze swojego policzka, spojrzałam z uniesioną brwią na Kyle'a. - No co?

- Serio? Nie mogłeś do nich napisać? Mnie wypytujesz? - przewróciłam oczami, poprawiając swoją koszulę. W łazience było straszne echo, dlatego po skończonym makijażu, zabrałam swój telefon i wyszłam z pomieszczenia, kierując się do swojego pokoju.

- Jesteś tam, więc mam pewność, że ci idioci nie wcisną mi kitu. - westchnęłam na jego słowa, a w kamerce widziałąm jak również Liv spogląda z podekscytowaniem na telefon. W tle widziałam pastelowy fiolet na ścianie, więc wiedziałam, że z Kyle'em siedzą u dziewczyny w domu.

- Tak to prawda. - wyrzuciłam z siebie, opierając telefon na biurku. Sama zaczęłam pakować rzeczy do torebki i zbierać się do wyjścia.

Jass i Aaron organizowali u siebie grilla, coś w stylu małej kolacji dla znajomych, na którą zostałam zaproszona. Było to dość oficjalne, dlatego postawiłam na białą koszulę mojej mamy, która była na mnie za duża, więc przepasałam ją paskiem i powstała z niej sukienka.
Oficjalna była z jednego, ważnego powodu.

- Kiedy to zrobił? - zagadnęła Liv, gdy przeglądałąm się w dużym lustrze. Odwróciłąm się na pięcie i podeszłam do biurka, zabierając telefon w dłonie.

- Parę dni temu ponoć. - wzruszyłam ramionami, bo nie byłam tego pewna. Sama informacja dotarła do mnie przez Jass, która zaprosiła mnie na tego grilla.

Nie miałam kontaktu z całą grupą odkąd Kyle wyjechał. I nie było to dlatego, że tylko chłopak był punktem łączącym mnie z tymi ludźmi. I był to nawet wynik mojej sprzeczki z Olly'm. Przez ostatni tydzień układałam w swojej rodzinie to, co zostało rozrzucone.

Powiedziałam rodzicom i dziadkom o tym co zdradził mi Kyle. O tym, że Jan będzie potrzebowała naszej pomocy, że Harry nie jest tym, za kogo go wszyscy mają oraz że on sam pożegnał właśnie rodziców.
Tymi informacjami zaskoczyłam wszystkim. Babcia zaczęła czuć się gorzej, przez co większość czasu spędzała w łóżku. Nie prostestowałą gdy wszyscy kazaliśmy jej leżeć i ewentualnie chodzić na krótkie spacery z kimś z nas, jeśli czuła się na siłach.

Każdy bał się o Iris i Jane. Nikt nie mówił tego głośno, ale w naszej rodzinie napięcie weszło na wyższy poziom.

Dlatego cieszyłam się, gdy dostałam zaproszenie od Jass i informację, z jakiej okazji jest to organizowane.
Znalazł się mały promyczek światła. Mały promień wschodzącego słońca w chwili mrocznej ciemności.

Alex oświadczył się Lily.

- Chłop się nieźle wpakował. - mruknął Kyle'a, na co posłałam mu wymowne spojrzenie, a Liv pacnęła go w ramię. - Ała, no co?

- Naprawę uważasz, że małżeństwo to koszmar? - oho. Nie chciałam brać udziału w tej konwersacji.

- Dobra, muszę kończyć, bo się spóźnię, a nikt tego nie chce. - rzuciłam do telefonu i zakładając torebkę na ramię, wyszłam z pokoju.

- Pozdrów i pogratuluj im ode mnie. - Liv cmoknęła w powietrzu i machając do telefonu, skończyła rozmowę.
Tyle dobrego, że nie wplączą mnie w kłótnie o taki temat ja ostatnio.

Liv uznała, że kiedyś chce mieć trójkę dzieci, a Kyle'a zaczął się z niej śmiać.
Przez pół godziny dawałam im wymijające odpowiedzi na pytanie kto ma rację, tylko po to, żeby na koniec usłyszeć, że chyba jednak Liv ma rację i idą... ugh. Wymazuję ten tekst szatyna z pamięci.

That's Up [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz