Za wszystko

864 30 42
                                    

Fausti

Leżałam w swoim pokoju cały czas myśląc, jak mógłabym pójść do Bartka nie wzbudzając podejrzeń. Usłyszałam pukanie do moich drzwi, a później ich skrzypienie przy otwieraniu.

- Hejka Fausti, sprawa jest. - zaczęła Hania. Koło niej stał świeży, jej chłopak.

- Co jest?

- Robimy sobie podwójną randkę z Wiką i Patrykiem. Nie będzie nas do późna. Nie obrazisz się? - zapytał świeży. Pomyślałam, że to idealna okazja na to, by pójść do Bartka.

- Nie no, luz. Ja i tak się przeziębiłam, więc wolę odpocząć w samotności. - skłamałam z tą samotnością, bo wiedziałam, że cały dzień spędzę u Bartka w pokoju.

- Dzięki kochana, za chwilę wychodzimy.

- Miłej randki! - rzuciłam gdy opuszczali mój pokój.

Od razu zeszłam z łóżka i zaczęłam szykować torbę dla Bartusia. W końcu muszę się nim zaopiekować, jak prawowita dziewczyna. Wyciągnęłam z walizki większą torebkę przez ramię w czarnym kolorze. Przeszłam do kuchni rzucając jakaś głupią wymówkę do Wiki, dlaczego biorę całe opakowanie leków i torebki cherbatki różanej do pokoju. Spakowałam herbatę do małej siateczki, to samo zrobiłam z lekami. Postanowiłam wsiąść jeszcze termofor gdyby Bartek takiego nie miał. Mój był w futrzanym futerale ze świątecznyn reniferem. Uśmiechnęłam się do siebie, na wspomnienia jakie wiążą się z nim. To jego miałam podczas pierwszego okresu, gdy bóle w podbrzuszu były takie duże. To jego miałam gdy podczas zimy było mi za zimno pod koldrą i 3 kocami. Moja mama śmiała się ze mnie jak nigdy, no co ja poradzę - jestem zmarźluchem.

- Fausti! - krzyknął Patryk z korytarza - Wychodzimy!

- Miłej randki, gołąbeczki!

Zasunęłam torbę i wyszłam z mieszkania, po drodze je zamykając i biorąc klucz ze sobą. Rozejrzałam się po korytarzu, czy kogoś przypadkiem nie ma. Gdy okazał się pusty zadzwoniłam do drzwi sąsiednego mieszkania. Czekałam, a po chwili usłyszałam przekręcanie klucza i moim oczom ukazał się Bartuś. Serce zabiło mi mocniej, gdy zobaczyłam w jakim jest stanie. Miał podkrążone oczy, brązowe loczki sterczały na wszystkie strony, z kieszeni szarych dresów wystawały chusteczki, a niebieska bluza była cała wygnieciona. Bez słowa weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Wtuliłam się w ciepłe ciało bruneta, on objął mnie ramieniem i szepnął mi do ucha.

- Faustynka co ty tu robisz? - wyszeptał słabym głosem - Nie chce cię zarazić gwiazdeczko.

- Chce się tobą zaopiekować. Jesteśmy parą, więc musimy o siebie dbać. - spojrzałam mu w oczy - Po za tym to ja też jestem chora, więc nic mi nie grozi. Będziemy leczyć się razem.

- Jesteś wspaniała.

Po wypowiedzeniu tych słów pocałował mnie głęboko i jeszcze mocniej objął. Po naszych czułościach zamknął drzwi na klucz i zapytał:

- Więc co pani doktor, jakieś zastrzeżenia? - zaśmiałam się na określenie jakim mnie nazwał.

- Połóż się, a ja wszystko załatwię. Gdzie masz pokój?

- Ostatnie drzwi od lewej, gwiazdeczko. - powiedział po czym skierował się w tą stronę.

Weszłam do kuchni. Tu panował dużo większy bałagan niż u nas. Odnalazłam czajnik i nastawiłam wodę na cherbatkę. Wyciągnęłam z szafki dwa kubki, a z torby torebkę cherbaty i leki. Zapatrzyłam różany napar i położyłam kubki na talerzykach rzucając obok tabletki. Wyciągnęłam jescze termofor i wlałam resztę gorącej wody do niego. Przeszłam do wskazanego wcześniej pokoju. Nie było tu takiego bałaganu jak w kuchni.

- Czy ktoś tu zamawiał menu chorobowe? - zapytałam.

- Dziękuję gwiazdeczko. - powiedział brunet odbierając ode mnie talerzyk. - Przyjdziesz tu do mnie?

Odłożyłam talerzyk na szafeczkę i wyjęłam termofor spod pachy. Weszłam pod kołdrę i przysunelam się bliżej chłopaka.

- Proszę, weź sobie na rozgrzanie. - poleciłam podając mu termofor.

- Dziękuję, bardzo cię kocham.

Pocałował mnie w czoło i przytulił. Wyrwałam się z uścisku i poleciłam zażyć mu leki. Sama też to uczyniłam. Popijałam lekarstwa naparem różanym. Bartek jeszcze wysiąkał nos i ruszył pod kołdrę, ja po chwili do niego dołączyłam. Leżeliśmy wtuleni w siebie, a Bartek kreślił na moich barkach jakieś nie wiadome mi kształty. Nie powiem, było to bardzo przyjemne.

- Kiedy oni wrócą? - zapytał nagle Bartuś.

- Mówili, że wieczorem, więc tak wsumie to.. Zaraz skąd ty wiesz?

- Świeży wysłał mi SMS-a. - wytłumaczył.

- Co im powiemy, gdy nas nakryją? - spytałam zmartwiona.

- Ja mogę pójść na podłogę, a ty tu śpij. Wtedy nie będą mieć żadnych podejrzeń.

- Nie! - zaprzeczyłam szybko - Nie będziesz spał na zimnej podłodze, oszalałeś? Na dodatek jesteś chory, nie chcę żeby ci się pogorszyło.Może chwilę z tobą poleżę i pójdę do swojego mieszkania.

- Skoro tak uważasz. Dziękuję, gwiazdeczko.

- Za co? - zapytałam zmieszna.

- Za wszytko. Za to, że się mną opiekujesz, za to, że umiesz znaleźć na wszystko rozwiązanie, za to, że jesteś opiekuńcza. I za to, że jesteś. Bardzo cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - pocałował mnie gorąco w usta.

- Kocham cię.

Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Miałam nadzieję, że nasi znajomi pójdą spać do nas, a nikt nie zagladnie do mojego pokoju, ani tutaj. Naprawdę, było nam tak dobrze.

~~~
777 słów.
Jak się podoba?
Buziaki🤍

Pocałunek pod gwiazdami - FartekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz