9. Drzwi do piekła

1 0 0
                                    

Po tym wszystkim co wydarzyło się wczoraj Luke zaproponował żebym powiedziała o tym komuś bo sam nie wie co ma zrobić. Poprostu nie chciał mi wierzyć w to co mu mówiłam. Przecież ja kurwa nie kłamie! To była prawda, a ty jeszcze w tym czasie gadałeś z moją przyjaciółką! Zgodziłam się i powiedziałam o tym dla Nicole. Ale ona jak to ona nie mogła zostawić tego dla siebie i zasugerowała mi spowiedź u psychologa. Zaś psycholog uznał mnie za pojebaną i drzwi do piekieł otworzyły się przede mną. Mówiąc piekło chodziło mi o psychiatryk. Czy oni serio kurwa myślą, że nie mam co robić tylko zmyślam? Jedynym plusem jest to, że chociaż nic mi tu nie grozi. Żaden psychol nic mi nie zrobi no chyba, że ci z tego szpitala. Bo w sumie to trafiłam do zakładu dla pojebańców. Lepiej uważać co się robi i mówi bo szybko twoje życie zmieni się o 180 stopni i zamiast mieć uśmiech na twarzy to po policzkach spłyną łzy. Niechętnie weszłam do budynku spoglądając jeszcze za siebie. Ostatnie spojrzenie na normalność i wchodzimy do środka. Nie powiem, przyjęli mnie całkiem miło szczególnie chłopacy, którzy od razu zaczynali swoje prześmiewki i podrywy, które były tak chujowe, że aż szkoda było mi na nich słów. Szłam dalej. Jedna z zakonnic pokazała mi moją celę, znaczy pokój. W pomieszczeniu były dwie całkiem sympatycznie wyglądające dziewczyny. Jedna z spojrzała na mnie, a druga miała totalnie w dupie nowego gościa.

- hejka - spojrzałam na nie.

- no cześć, razem z Noami bardzo się cieszymy, że będziemy mieć  współlokatorkę - powiedziała z uśmiechem i spojrzała na dziewczynę, która poza telefonem nie widziała kompletnie nic.

- jestem Mary - uśmiechnęłam się nieśmiało.

- ja jestem Madison, a to Noami. Ile masz lat?

- zaraz 17 a wy? - zapytałam już coraz bardziej pewna siebie.

- Noami ma 15 a ja 16, miło poznać. Czuj się jak u siebie Mary - odpowiedziała.

- dziękuje - usiadłam na wolne łóżko rozglądając sie dookoła.

- wybacz za dziewczynę, jest nieśmiała poprostu - spojrzała na Noami.

- jasne, długo jesteście razem? - zapytałam.

- ponad rok

- kurde to nawet długo

- dlaczego tu trafiłaś w ogóle? - usiadła obok, a Noami od razu spojrzała zazdrosna i wkurwiona.

- tak w skrócie to chyba ktoś chce się mnie pozbyć z miasta i ciągle próbuje zrobić coś mojej rodzinie, a mój chłopak nie wiedział jak mi pomóc więc uznałam, że przyjaciółka pomoże, a teraz uznali mnie za pojebaną - mówiłam szybko na jednym wdechu.

Dziewczyna przytuliła mnie lekko, a wzrok Noami przepalał mi dziure w plecach.

Po kilku minutach przyszła jedna z zakonnic po jedną z dziewczyn. Kiedy Madison wyszła na chwilę to Noami wstała z łóżka podchodząc do mnie. Wystraszyłam się trochę nie powiem, że nie. Złapała mnie za nadgarstki i lekko ścisnęła popychając mnie na ścianę. Syknęłam spoglądając w dół, a ona wolną ręką podniosła moją twarz i spojrzała mi w oczy z uśmiechem.

- nawet nie próbuj mi jej odebrać bo jest moja, rozumiesz? - zaczęła ściskać moje nadgarstki coraz bardziej. Czułam coraz mocniejszy ból, który nie ustępował.

- o co ci chodzi? Nikogo ci nie zabieram, mam chłopaka - warknęłam.

Przyszedł mój anioł. Mój ratunek czyli Madison. Noami od razu odsunęła się ode mnie i poszła na stołówkę.

- co od ciebie chciała? - zapytała Madison.

- nic takiego, rozmawiałyśmy o moim chłopaku - uśmiechnęłam się sztucznie zagrywając rękawem czerwone nadgarstki.

- okej -  odpowiedziała.

Poszłyśmy razem na obiad. Wracając do pokoju zobaczyłam, że dziewczyny się całują więc wolałam nie przeszkadzać i poszłam na spacer po ogrodzie na terenie szpitala. Wieczorem idąc do budynku spotkałam kilka osób palących obok.

- ty nowa! Chcesz zajarać? - zapytał jeden z nich.

- nie, dzięki! - szłam szybciej aż poczułam, że ktoś złapał mnie za rękę.

- a może jednak ?

- nie chcę - od chłopaka czuć było trawkę i nie tylko. Może i chciałam, ale wolałam nie pakować się w żadne problemy szczególnie kiedy opiekunowie dowiedzieli by się co odwala się wieczorem dlatego wyrwałam się i poszłam do pokoju. Dziewczyny już spały więc teraz moja kolej. Zasnęłam dosyć szybko po całym emocjonującym dniu. Wiedziałam, że rano nie zabraknie niespodzianek i się nie myliłam. Zakonnice chodziły po całym budynku budząc wszystkich na wspólne śniadanie, które było o 8. Wstałam więc, ogarnęłam się i zeszłam na dół nie czekając na nowe koleżanki. Nie chciałam ich budzić bo bałam się trochę Noami. Jedząc przy stole z innymi myślałam nad tym czy można stąd jakoś uciec. Czy w ogóle jest to możliwe. Może lepiej zapytać kogoś kto jest tu już dosyć długo. Może Madison pomoże. Zjadłam i pobiegłam na piętro.

- Madison

- tak? - spojrzała.

- czy wiesz jak da się stąd uciec?

- uciec? Dlaczego? To super miejsce, dostajesz jedzenie, picie i łóżko.

- wiem, ale ja muszę wrócić do chłopaka. Czeka na mnie.

- jasne, w piwnicy są tunele prowadzące na zewnątrz, ale są zamknięte.

- skąd wiesz? - zapytałam.

- ma się swoje źródła. Tylko uważaj na siebie bo zakonnice są wszędzie, a poza tym trzeba otworzyć tunel z zewnątrz.

- dziękuję, jest tu jakiś telefon?

- są stacjonarne na dole w pokoiku rozmów - odpowiedziała tuląc Noami.

Poszłam na dół. Namówiłam jedną z opiekunek na 5 minutową rozmowę telefoniczną. Zgodziła się więc od razu wybrałam numer do Luke.

- halo?

- Jezu Luke, to ja Mary, musisz mi pomóc.

- o co chodzi? - zapytał.

- chcę stąd uciec w dzień gdy przyjadą goście czyli za dwa dni, a ty mi pomożesz. Trzeba otworzyć tunel niedaleko psychiatryka żebym mogła wyjść, a resztę sama ogarnę.

- za dwa dni tunel jasne, o której?

- najlepiej w nocy po 22 - odpowiedziałam.

- dobra, będę tam.

- dziękuję, muszę kończyć, kocham cię paa.

- ja ciebie też.

Koniec rozmowy. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam na górę.

- i jak?

- udało się, Luke otworzy tunel.

- to dobrze.

- w nocy pokażesz mi gdzie jest piwnica i przejście - powiedziałam, a dziewczyna się zgodziła. Minęła 21. Każdy zasnął więc można było wykorzystać okazję i zwiedzić trochę ten szpital. Poszłam razem z Madison schodami w dół. Piwnica była tak rozbudowana, że łatwo można było się zgubić. Była dosłownie jak labirynt z którego nie potrafiłam wyjść. Pokazała mi całą drogę od wejścia do wyjścia tunelem. Wróciłyśmy po cichu i niezauważone do pokoju. Każda z nas położyła się na swoje łóżko i próbowała zasnąć. Tak bardzo się cieszę, że szybko stąd ucieknę i mam nadzieję, że plan wypali bo nie zamierzam spędzać tu już więcej nocy.

...

(1022)

Tajemnicze miasteczko Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz