14. Krwawy chowany

2 0 0
                                    

Obudziło mnie pukanie do drzwi pokoju. Wstałam z łóżka spoglądając na wchodząca do środka Nicole.

- no hejkaaa - powiedziała z uśmiechem.

- no cześć, co tutaj robisz? - zapytałam.

- podobno masz dzisiaj wolne więc zabieram cię do domków letniskowych - spojrzała na mnie wciąż z uśmiechem od ucha do ucha.

Po rozstaniu z Luke nie miałam za bardzo humoru na rozmowy z kimkolwiek, a tym bardziej na spotkanie z przyjaciółką.

- ale.. - przerwała mi.

- nie ma żadnego "ale". Jedziemy razem i koniec kropka -

- jasne - odpowiedziałam wybierając ubrania z szafy.

- weź bluzę, może być zimno, jedziemy na jedną noc więc nie trzeba brać ciuchów.

- a z kim tam jedziemy? Przecież żadna z nas auta nie ma - spojrzałam na dziewczynę krótko.

- jedziemy z wycieczką

- wycieczką ? - Zapytałam.

- noo.. jest taka grupa, która przyjechała na parę dni do miasta i zwiedzają. Zapytałam czy dopiszą nas tam i się zgodzili - odpowiedziała nadal się uśmiechając.

- jasne - wzięłam ubrania i poszłam przebrać się do łazienki. White zaczekała w pokoju oglądając zdjęcia stojące w ramkach na półce.

- ale ty słodka i grubiutka byłaś - zaśmiała się siadając na łóżko.

Wyszłam po chwili. Miałam na sobie czarno-białą koszulę w kratę, długie czarne spodnie z kilkoma dziurami na kolanach i czarny podkoszulek.

- nie masz nic kolorowego? - przyjrzała mi się dokładnie.

- haha, no cóż, w mojej szafie większość ubrań to czerń - uśmiechnęłam się sztucznie. Zwykle każdy się nabierał na ten uśmiech, ale nie Nicole.

- ej skarbie, co jest? - spojrzała mi w oczy.

- nic..

- przecież widzę, chcesz ze mną pogadać o czymś?

- Luke wczoraj odpisał - pokazałam jej wiadomość. Na jej twarzy momentalnie zamiast uśmiechu pojawiła się złość. Chciała coś napisać, ale w ostatnim momencie zabrałam rękę wraz z telefonem.

- odpuść Nicole, nie warto, przekonałam się o tym - poszłam na dół zjeść śniadanie. White zaszła za mną. Poczekała aż zjem i wyszłyśmy z domu. Poszłyśmy w stronę miejsca zbiórki gdzie czekał autobus. rozejrzałam się dookoła. Było tylko może z 20 osób, które wchodziło do pojazdu. Na parkingu o takiej porze nie było prawie aut. Sklepy były jeszcze zamknięte, a firanki w domach zasłonięte. Była zaledwie szósta. Weszłyśmy do busa zajmując ostatnie miejsca. Uśmiechnęłam się do dziewczyny. Nicole zawsze robiła wszystko żeby na mojej twarzy był ciągle uśmiech. Przyjaźnimy się od dawna i nigdy dotąd nie płakałam na jej oczach. Wie jak poprawić mi humor czy mnie pocieszyć w różnych sytuacjach. Była dla mnie nie tylko jak idealna przyjaciółka, ale również dobra siostra. Taka, która dba o mnie i nie da mnie skrzywdzić nikomu. Jest kochana, troskliwa, zabawna, ale również i trochę wkurzająca. Często jest wyluzowana chociaż potrafi być też poważna jeżeli sytuacja tego wymaga. Uwielbia imprezować, szczególnie ze mną. Spojrzałam za okno gdy autobus już ruszał.

- o której wracamy jutro? - zapytałam.

- chyba o dziesiątej od razu po śniadaniu. Tak o dziesiątej.. - spojrzała na telefon żeby się upewnić.

- wiesz, że nie musisz mnie niańczyć - zaśmiałam się.

- to dla mnie sama przyjemność spędzić z tobą trochę czasu - odpowiedziała.

Reszta podróży minęła całkiem spokojnie. Mało rozmawiałyśmy bo w połowie drogi zasnęłam. Nie wyspałam się dlatego, że w sumie zasnęłam po trzeciej, a wstałam jakoś o 5:40 kiedy przyszła Nicole. Dziewczyna szturchnęła mnie lekko gdy dojechaliśmy na miejsce.

- hmm? - spojrzałam na nią zaspana.

- jesteśmy na miejscu

- która godzina? - zapytałam siadając.

- już dziewiąta, niedługo będzie śniadanie więc trzeba się pospieszyć - odpowiedziała wstając z siedzenia.

Wstałam po chwili. Wzięłam plecak i poszłam za dziewczyną. Wyszłyśmy z pojazdu idąc na stołówkę. Okolica była przepiękna. Drewniane domki jeden za drugim. Niedaleko nich basen i ognisko. Wszystko to mieści się w lesie blisko jeziora. Nie mogłam napatrzeć się na widoki. Stałam jak wryta z wielkimi oczami. White pociągnęła mnie za rękę w stronę budynku. Spojrzałam na dziewczynę i poszłam z nią. Po zjedzonym śniadaniu każdy z nas poszedł do swojego domku. Było ich ponad 30. Ostatnie stały w samym środku lasu. Na szczęście nie musiałyśmy daleko iść bo nasz był obok jeziora. Weszłam do środka. Wszystko było takie staromodne. Meble z drewna tak jak i domek. Nie było telewizji ani radia. Wreszcie chociaż na jeden dzień zapomnę o wszystkich problemach, które mnie męczą. Gdy już było dosyć późno, poszliśmy wszyscy na ognisko. Usiedliśmy obok siebie. Kilku z ludzi wyjęło instrumenty i zaczęli grać. Jeden grał na gitarze, a drugi na ukulele. Inni zaś śpiewali tańcząc do piosenki. Uśmiechnęłam się i zaczęłam nucić tekst. Niektórzy zamiast siedzieć przy ognisku woleli pływać w basenie z chłodną wodą bo była już 17. Siedzieliśmy tak do jakiejś 21. Później każdy był już pijany. Większość poszła do swoich domków, a niektórzy poszli w stronę lasu. Razem z Nicole poszliśmy do lasu z niewielką grupką, która liczyła wraz z nami siedem osób. Szliśmy przez las z latarkami. Byliśmy już coraz głębiej. Za nami nie było widać już świateł latarni czy ognia palącego się w ognisku. Trochę się bałam dlatego szłam jak najbliżej przyjaciółki. W sumie byłyśmy same z nieznajomymi ludźmi. Nie ufam zbytnio obcym. Około północy rozdzieliliśmy się. Zabawa w chowanego. Jeden z mężczyzn ustał przodem do drzewa i zaczął odliczanie. Każdy biegł jak najszybciej oddalając się coraz bardziej od okolic obozowiska. Schowałam się z Nicole w krzakach niedaleko szukającego. Bałyśmy się biec dalej tak jak inni. Nie chciałyśmy zgubić się bardziej niż to możliwe bo i tak każdy z nas był bardzo daleko od reszty grupy i raczej nikt nie pamiętał drogi powrotnej. Mężczyzna zaczął szukać. Szedł dosłownie obok nas. Schyliłyśmy się gdy zaglądał w krzaki przelotnie. Poszedł dalej więc siedziałyśmy cicho mając nadzieję, że nie znajdzie nas pierwsze. Facet wyjął rozkładany nóż i zaczął biec po krzakach szukając pierwszych osób. Kiedy znalazł pierwszą ofiarę, szybko ją uciszył wbijając jej nóż w gardło. Następna ofiarą została zaatakowana w brzuch, a kolejna została zabita od ataku nożem w usta rozcinając twarz. Następna osoba skończyła swoje życie będąc poćwiartowana na kawałki. Chłopak miał rozczłonkowane ciało na kilkadziesiąt części. Mężczyzna szedł lasem jedząc palec ofiary. Jego twarz była cała we krwi czterech obozowiczów, a my byłyśmy kolejne. Gdy zobaczyłyśmy, że był daleko zaczęłyśmy biec w stronę obozu. Morderca spojrzał na nas i zaczął iść za w miarę szybko. Zapukałyśmy do każdego domku w którym byli inni ludzie i pobiegliśmy do autobusu. Japierdole gdzie kierowca. Spojrzałam przed siebie. Zbliżał się coraz szybciej dlatego bez zastanowienia odpaliłam autobus gdy w środku byli wszyscy. Kierowca najwidoczniej nachlał się i jest gdzieś w lesie, albo padł już ofiarą mordercy, który był już niedaleko nas. Zamknęłam drzwi pojazdu i zaczęłam jechać. Mężczyzna ustał na środku obozowiska i wbił se nóż w twarz. Ten widok zostanie mi do końca życia. Spojrzałam z obrzydzeniem jak facet pada na ziemię, a obok niego robi się coraz większa kałuża krwi. Odjechałam. Odstawiłam autobus na parking i razem z Nicole pobiegłyśmy do mojego domu. Po tej sytuacji ciężko było nam zasnąć. Może wreszcie mi uwierzysz - pomyślałam.

...

(1113)

Tajemnicze miasteczko Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz