19. Złe towarzystwo

2 0 0
                                    

Chłopak uśmiechnął się w stronę Matta.

- masz wolne w ten weekend? Razem z kolegami jedziemy na koncert, może przyłączysz się do nas? - zapytał nie odrywając od niego wzroku ani na sekundę.

- bardzo bym chciał, ale nie mogę. Na magazyn przyjeżdżają nowe palety do ogarnięcia.

- jasne rozumiem, to do kolejnego tygodnia - dał krótko buzi w policzek i poszedł.

Matt:

Spojrzałem na ekran komórki. Zaproszenie do znajomych od Petera Taylor'a?!? Skąd on mnie zna?? Przecież dałem mu tylko swój nr tel.

*nowa wiadomość*

Peter: miłej pracy 😘

Ja: stalker 😂 i dzięki 🥰

Wróciłem do roboty z uśmiechem na twarzy, który nie schodził mi do wieczora. Wracając do domu cały czas pisałem z Peterem. Pisaliśmy dosłownie i wszystkim i niczym. Ale on jest słodki! Przyznam szczerze, że jest bardziej tajemniczym człowiekiem niż by się wydawało. Pisaliśmy całymi dniami aż do weekendu, ale wtedy kontakt zanikł. Nie odpisywał mi od momentu gdy pojechał na koncert. Uznałem, że pewnie świetnie się bawi albo, że padł mu telefon. Dlatego poprostu pracowałem i czekałem aż wrócą choć tak się nie stało..

...

Mary
W tym czasie gdy Matt romansował z Peterem ja myślałam nad planem odbicia Nicole. Wraz z jej rodzicami poszliśmy na miejsce spotkania w ostatniej godzinie. Cennej godzinie. Bez policji się nie obeszło dlatego oni również się zjawili, ale nieco bardziej ukryci aniżeli my. Szliśmy prostym chodnikiem w stronę "X" na którym mieliśmy odstawić pieniądze. Zrobiliśmy to i odsunęliśmy się trochę. Dookoła zaczęli wychodzić porywacze ubrani cali na czarno z broniami. Zaczęliśmy uciekać, a policja strzalać. Rozpoczęła się strzelanina. Porywacze rzucali granatami by odwrócić uwagę policjantów. W tym czasie jeden z nich zabrał torbę z pieniędzmi i uciekł. Nie sądziłam, że to wyjdzie tak tragicznie. Nie dość, że nie zaufają nam już, to nie odzyskaliśmy Nicole, a przecież przyszliśmy tu po nią. Wszyscy wrócili do domu i kolejne dni przebiegły spokojnie.. aż za spokojnie. Nie było już żadnych telefonów od John'a co bardzo mnie martwiło..

...

Parę dni później zauważyłam nieobecność mojego przyjaciela w pracy. Nie przychodził ani nie pisał. Co mu się stało? Przecież jeszcze nie dawno wszystko było okej.. Pojechałam do jego domu, choć tam go nie spotkałam. Szłam ulicami rozglądając się dookoła. Spojrzałam w mocno zatłoczone miejsce i podeszłam bliżej. Matt? Co ty odwalasz.. bił się z jakimś facetem, a wokół był tłum ludzi. Ciężko było przebić się przez nich by zobaczyć co się dzieje. Obaj mężczyźni byli już cały we krwi. Wszędzie było pełno pustych butelek i prochów pakowanych w małe przezroczyste woreczki. W coś ty się wpakował. Patrzyłam tylko jak mój najlepszy przyjaciel powoli stacza się na dno.. nie był to zbyt miły widok. Po skończonej walce pociągnęłam Matt'a w jakiś róg żeby porozmawiać choć chwilę. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- co ty tu robisz? - zapytał.

- mogę spytać o to samo.

- mieszkam tu - odpowiedział.

- jak to mieszkasz? Co z pracą? Z nowym chłopakiem, którego poznałeś w restauracji?

- Peter nie żyje. W tamten weekend pojechał i nie wrócił. Miał wypadek, a pracy już nie mam.

- Jezu Matt.. - przytuliłam mocno chłopaka.

On za to odsunął się i odprowadził mnie na główną uliczkę, a sam wrócił na swoją i kontynuował zabawę.

...

Na drugi dzień szłam znów tą samą drogą. Widziałam tylko jak Matt sprzedaję jakieś prochy dla randomowych ludzi w młodym wieku. Serce łamało mi się na małe kawałki. Nie wiedziałam jak mu pomóc mimo, że bardzo chciałam. Muszę porozmawiać z mamą. Może jest szansa żeby zamieszkał z nami. Chcę żeby miał drugie życie. Normalne życie, takie o jakim marzył za dzieciaka, a jakiego nie otrzymał. Od małego bił się o wszystko. Chodził na terapię by przestać ćpać i pić, ale to wróciło. Wróciło i pogłębiło jego chorobę. Szybkim krokiem ruszyłam do domu.

- Mamo, musimy porozmawiać - powiedziałam zdyszana.

Matka spojrzała na mnie i usiadła.

- co się stało? - zapytała.

- pamiętasz Matt'a? To mój przyjaciel z pracy, potrzebuje pomocy i domu

- żartujesz? Tu nie ma żadnego domu pomocy społecznej czy coś. Ledwo cztery osoby się tu mieszczą, a co dopiero pięć. Nie ma opcji. - powiedziała stanowczo i poszła do kuchni.

Przewróciłam oczami zasmucona. No i co ja mam teraz zrobić? Mam mu wynająć mieszkanie żeby znowu je stracił? Może zapiszę na terapię? Z której pewnie znowu zrezygnuję. Chyba właśnie go straciłam. Najlepszego przyjaciela, któremu ufałam bardziej niż połowie moich znajomych. Wiedział o mnie więcej niż mój były chłopak. Nie mogę na to patrzeć. Nie wytrzymała bym psychicznie widząc jak on wewnętrznie umiera. To są dla mnie najgorsze tortury. Wróciłam na uliczkę. Usiadłam w jakimś kącie między sklepami i patrzyłam na niego z nad przeciwka. Chłopak siedział po drugiej stronie ulicy i patrzył na mnie. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy przez paręnaście sekund, a później odwrócił twarz w innym kierunku. Podeszłam do Matt'a. Przerwał po chwili niezręczną ciszę pytając po co to robię. Po co chcę z nim rozmawiać, przebywać w jego towarzystwie. Po co chcę przyjmować go do swojego "idealnego" życia, którego też tak jak on nie miałam. Choć on i tak myślał, że skoro mam całą rodzinę to z pewnością tak jest. To, że moi rodzice się dalej nie rozstali, że mój brat nie ma problemów z policją. Tak naprawdę wszystko co działo się w tej rodzinie nigdy nie wyszło na światło dzienne. Ta rodzina była jedną wielką tajemnicą, a klucze do tych drzwi nigdy się nie odnalazły. Może to i lepiej? Takie udawanie przejęło już całe moje życie. Można nawet powiedzieć, że przyzwyczaiłam się do tego. Spojrzałam w oczy chłopaka, w którym widać było ogromny ból. Ze straty kochającego go Petera. Z powodu okropnej rodziny, z którą nigdy nie umiał dojść do zgody, a jedynie z samym sobą, że nic już się nie zmieni. Mniej więcej dlatego od młodych lat zaczął nałogi. Alkohol i narkotyki, które zniszczyły go nieodwracalnie. Ratowanie go bez przerwy nie było już skuteczne. Jedyne co mogłam zaproponować to pochować godnie Petera. Tak jak na to zasłużył. Pomogłam mu wstać i razem poszliśmy na cmentarz. Postawiłam znicz na grób 22 latka. Wtedy chyba poraz pierwszy zobaczyłam łzy Taylor'a. Przytuliłam się do niego jak najmocniej umiałam. Spędziliśmy trochę czasu siedząc i opowiadać sobie historyjki. Gdy już robiło się coraz ciemniej, a chłodne powietrze dotykało mojej skóry. Wiedzieliśmy, że już czas wracać. Do tej starej rzeczywistości.

...

(1023)

Tajemnicze miasteczko Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz