Pierwszy dzień szkoły, a ja już mam dość. wstałam nie chętnie i zeszłam schodami na dół. Ogarnęłam się na szybko bo na zegarku była 7:40. Cholera, dwadzieścia minut żeby pójść do szkoły. Zjadłam w biegu i wyszłam z domu. Idąc, spotkałam Sarah, która jechała autem z mamą. Zatrzymały się i zaproponowały podwózkę. Na początku odmawiałam, ale nie odpuszczały więc ostatecznie się zgodziłam i pojechaliśmy pod szkołę. Podziękowałam i wyszłyśmy z samochodu. Podeszłam do szafki wyjmując z niej potrzebne książki. Zamknęłam szafkę i podskoczyłam gdy za nią ukazała się sarah Davies. Dziewczyna zaśmiała się i przytuliła lekko.
- widzimy się później? - zapytała.
- jasne, a gdzie? - spojrzałam na nią.
- będę czekać przy łazience - uśmiechnęła się lekko i poszła.
Większość lekcji miałyśmy oddzielenie dlatego, że obie byłyśmy w innych grupach. Lekcje mijały bardzo nudno. Nie sądziłam, że to powiem, ale chyba jednak wolę pracować niż uczyć się jeszcze rok w tej szkole. Następna lekcja. Coraz bliżej spotkania. Nie mogłam się doczekać końca tego dnia. Gdy tylko usłyszałam dzwonek od razu wybiegłam z klasy i poszłam na miejsce gdzie czekała Sarah. Spojrzałam przed siebie, a później dookoła. Po dziewczynie ani śladu. Zajrzałam do damskiej łazienki. Poczułam czyjeś ręce na swoich plecach. Ktoś popchnął mnie do środka pomieszczenia. Wpadłam na ścianę, a po chwili odwróciłam się.
- chcesz żebym zawału dostała? - zapytałam.
Dziewczyna uśmiechnęła się i pocałowała mnie. Zamurowało mnie przez chwilę. Odwzajemniłam po kilku sekundach. Podchodziła bliżej nadal nie odrywając się. Zjechała niżej, zatrzymując się na szyi zostawiając ślady. Uśmiechnęłam się lekko.
- a jak ktoś wejdzie?
Spojrzała na mnie i kontynuowała. Od razu odsunęła się gdy usłyszała łapanie klamki. Odwróciłam się tyłem do drzwi chowając całą czerwoną twarz. Otworzyłam okno wystawiając za nie głowę. Wdech i wydech Mary... Po wyjściu dziewczyny, zamknęłam okno spoglądając na Davies. Założyłam plecak idąc powoli do wyjścia mając nadzieję, że dziewczyna zatrzyma mnie. Jednak nie zrobiła tego. To co się dzisiaj stało to chyba za dużo jak na jeden dzień. Tyle wrażeń, że ciężko to teraz ogarnąć. Spokojnie wróciłam do domu czekając na jakąkolwiek wiadomość od Nicole, która nadal się nie odzywała. Może dobrze bawi się z John'em? Zadzwoniłam do rodziców White żeby dowiedzieć się czegokolwiek. Nicole nie kontaktowała się z nimi od wyjazdu co wydawało się dziwne. Zwykle mimo, że gdzieś jest to ma chociaż trochę czasu żeby napisać, a teraz nie ma ani jednej wiadomości od niej. Podobno pisali do niej po dwadzieścia sms'ów i nic. Wraz z nimi pojechałam na policję. Niepokoili się tak jak ja. Powiedziałam policjantowi o starszym chłopaku Johnie co mogło pomóc w sprawie poszukiwań. Od początku mu nie ufałam. Nie był za bardzo przekonujący. Po tyłu razach straciłam zaufanie do kogokolwiek. Nauczyłam się jednego. Nigdy nie ufaj nikomu w stu procentach bo szybko na twoich policzkach pojawią się łzy. Płacz nic nie pomoże, a jedynie pokazuje twoją słabość w takich sytuacjach. Przez to właśnie zrani cię każdy, gdy zobaczy, że nie dajesz sobie rady z takimi problemami. Wstań, otrzep się i idź przed siebie nie patrząc za siebie na przeszłość, której już nie zmienisz ani nie naprawisz błędów sprzed lat. Nie warto wracać do tego co było tylko skupić się na tym co jest. Gdyby nie kilka osób nie dała bym rady podnieść się i ustać na własne nogi. Byli przy mnie gdy tylko ich potrzebowałam i niektórzy nadal są. Gdy patrzyłam na zapłakanych rodziców przyjaciółki to serce łamało mi się na kilkanaście kawałków. Bałam się cholernie, ale nie chciałam bardziej zamartwiać rodziców Nicole, którzy już i tak byli w niezłej rozsypce. Nie wiedzieli gdzie jest i z kim dopóki sama im nie powiedziałam. Może i nie powinnam, ale mimo to Nicole nadal nie jest pełnoletnia i raczej powinni wiedzieć. Jeżeli coś się jej stanie to nie wybaczę sobie tego, że dopiero teraz zareagowałam. Minęło już ponad dwadzieścia cztery godziny dlatego policja mogła zacząć poszukiwania. Nie wiedzieli nic. Jej telefon był wyłączony tak jak i lokalizacja. Nie dawała żadnego znaku życia. Jej chłopak John prawdopodobnie pozbył się swojego telefonu by trudniej było ich namierzyć. Wkurwiała mnie ta bezsilność. To, że nie mogę nic zrobić w takich sytuacjach. Kiedy na świecie jest tyle potrzebujących, tyle przestępstw, a ja jestem bezradna. To jest nie sprawiedliwe. To ja powinnam być tam, a nie ona. Dałam telefon policjantowi, który uznał, że wiadomości z Nicole przydadzą się do śledztwa. Pobrali screeny sms'ów i oddali mi spowrotem komórkę. Zrobię wszystko żeby tylko się znalazła. Stałam za szybą obserwując sytuację. Każdy był bardzo zabiegany. Nie chcieli czekać bo bali się, że mogło już się coś stać. Pierwszy raz widzę żeby policja tak szybko zaczęła akcję. To była sprawa życia i śmierci. Czekanie równało się śmiercią. Śmiercią bezbronnej osoby. Czego za wszelką cenę chcieli uniknąć. Wyszłam z budynku i usiadłam na ławkę w parku. Z daleka zobaczyłam Sarah. Nie chętnie chciałam teraz gadać bo jedyne o czym myślałam to jak szybko stąd zniknąć. Dziewczyna usiadła obok z uśmiechem.
- czemu siedzisz tu sama? - spojrzała.
Odwróciłam wzrok.
- obraziłaś się? Co zrobiłam ?
- nic, nie mam ochoty gadać kiedy moja przyjaciółka zaginęła - wydusiłam z siebie parę słów mając nadzieję, że Davies się odczepi. Jednak wręcz przeciwnie. Przytuliła mnie lekko.
- może pójdziemy do domu? Robi się zimno - uśmiechnęła się, ale po chwili uśmiech zszedł z jej twarzy.
- nie chcę - odsunęłam się.
- nie możesz tu zostać sama, zaraz będzie ciemno, Misia noo..
Spojrzałam krótko i wstałam idąc w stronę domu. Sarah zawiesiła się na chwilę, a zaraz potem ruszyła za mną. Szła w odstępie kilku metrów obserwując mnie przez całą drogę. Spojrzałam w ekran telefonu ustawiając go tak by widzieć co jest z tyłu. Uśmiechnęłam się lekko gdy zobaczyłam, że za mną jest Davies. Zatrzymałam się przed drzwiami domu i odwróciłam się. Złapałam dziewczynę za rękę i pociagnelam do środka. Była już późna godzina więc każdy spał. Poszłyśmy schodami na górę. Weszłam na balkon, a później na dach. Spojrzałam na dziewczynę z góry sugerując żeby weszła za mną. Davies usiadła obok mnie na dachu. Przy niej każda minuta leciała bardzo wolno. Godziny dłużyły się w nieskończoność co bardzo mi się podobało. Uśmiechnęła się do mnie, a później przytuliła.
- często tak robisz? - zapytała.
- jak jest z kim oglądać gwiazdy to tak chociaż jedna już jest.
Spojrzałam na lekko czerwoną twarz dziewczyny.
Zaśmiałam się cicho całując ją. Odwzajemniła. Do późna oglądałyśmy niebo, a później każda z nas poszła spać tuląc się do siebie.
...
(1045)
CZYTASZ
Tajemnicze miasteczko
Horror_________________________________________ Kiedy mój brat Kevin miał już 10 lat rodzice uznali, że zatrudnienie dla niego niani to dobry pomysł szczególnie, że dużo pracowali, a ja będąc w wieku 16 lat zaczynałam swoją przygodę z dorosłością i obowią...