Trzy tygodnie później
- Nie, nie chcę nawet o tym słyszeć. - Odparłam oschle, przewracając przy tym oczami. - Przyjeżdżam i koniec. - Zatrzymałam się przy oknie i oparłam łokciem o parapet. - Tyler, do jasnej cholery...
Rozmawiałam z moim bratem przez telefon i próbowałam wytłumaczyć mu, że nie wyobrażam sobie spędzać świąt Bożego Narodzenia poza domem. Poinformował mnie, że już kilka razy przyłapał naszą mamę na piciu, że jej stan się pogarsza, choć próbuje udawać, że nic się nie dzieje, i że może lepiej by było, gdybym została w Stanach, by nie narażać się na kolejne nerwy. Ja jednak byłam już na tyle zdenerwowana, że nie wyobrażałam sobie zostawienia rodziny w takiej sytuacji. Musiałam wrócić i im pomóc.
- Dobrze, już dobrze. Przyjedź. - Powiedział zrezygnowany.
- Dobrze wiesz, że nie jest mi do tego potrzebna twoja zgoda. I tak bym to zrobiła. - Odparłam, a w słuchawce usłyszałam głośne westchnięcie.
- Wiem. Ale w takim wypadku dostałabyś ode mnie solidny opierdol. A teraz, gdy masz moje przyzwolenie, unikniesz tego. Znaj moją dobroć.
Miło było go usłyszeć, zwłaszcza gdy zdarzało mu się śmiać, czy żartować. Cieszyłam się, że nawet w podbramkowych sytuacjach był w stanie znaleźć w sobie choć trochę siły na uśmiech.
- Scarlett! - Usłyszałam stłumiony głos dochodzący z dołu.
- Muszę kończyć. Zdzwonimy się jakoś niedługo.
- Jasne. Odzywaj się koniecznie. Kocham cię, młoda. - Odparł, a na moich ustach mimowolnie pojawił się uśmiech, ponieważ dość rzadko z bratem mówiliśmy sobie takie słowa. On jednak dobrze wiedział, że tego właśnie teraz potrzebowałam.
- Ja ciebie też. - Odparłam, po czym rozłączyłam się, rzuciłam telefon na łóżko i ruszyłam na dół.
Był sobotni wieczór, który spędzaliśmy na jedzeniu pizzy, rozmowach i standardowym oglądaniu "Biura". Lubiłam ten czas, ponieważ zawsze wtedy udawało mi się zapomnieć o problemach. Doceniałam czas spędzony z rodziną goszczącą i to im poświęcałam całą swoją uwagę. Było naprawdę miło.
Weszłam do salonu, gdzie wszyscy się znajdowali. Claire i Alex siedzieli na kanapie i śmiali się z czegoś, co blondyn pokazywał w telefonie. Cailtyn rozkładała talerze, Stephanie przynosiła napoje, a George...
- Otworzę!
George zmierzał w stronę przedpokoju, by otworzyć dostawcy z pizzą.
- Przepraszam, że nie pomogłam, ale zagadałam się z Tylerem. - Odparłam, opierając się o tył kanapy.
- No co ty. Co u rodziny? Wszystko w porządku? - Spytała Stephanie, zerkając na mnie przelotnie.
- Tak, tak, dziękuję. - Odparłam, posyłając jej wymuszony, lekki uśmiech. Bo co innego mogłam jej powiedzieć?
- Dobra, pizza jest, możemy siadać! - Krzyknął podekscytowany George, materializując się tuż koło mnie z pięcioma pudełkami pizzy. - Odbierz ode mnie, skoczę po jakieś sosy do kuchni. - Zwrócił się do mnie, a ja zrobiłam to, o co poprosił. Obeszłam kanapę i położyłam opakowania na środku stołu. Stanęłam po środku, oparłam ręce na biodrach i westchnęłam, rozglądając się po pomieszczeniu. Niechcący złapałam kontakt wzrokowy z Claire i zorientowałam się, że już wcześniej się na mnie patrzyła. Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie, jednak szybko się speszyłam i przeniosłam spojrzenie na George'a, który znów znalazł się w salonie.
- Jemy? - Uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił i przytaknął skinieniem głowy. Ruszyłam w stronę fotela, by zająć na nim miejsce.
- Siadaj tu. - Usłyszałam głos brunetki, zatrzymałam się, po czym odwróciłam w jej stronę. Przesunęła się tak, by na kanapie starczyło jeszcze miejsca dla mnie. Odchrząknęłam, posłałam jej niezręczny uśmiech, by ukryć swoje zażenowanie i usiadłam koło niej. Oparłam się i zgięłam nogi w kolanach, by sprawiać pozory rozluźnionej. Moje ciało jednak było bardzo spięte.
CZYTASZ
The Night We Met
Teen FictionGwiazdy byłyby takie dumne, gdyby wiedziały, że ich atomy stworzyły kogoś takiego jak ty. I choć teraz już dawno spadły i zgasły, znów muszę nauczyć się je zapalać.