prolog

307 6 2
                                    

- Wiesz co? - Zaczęłam, odsuwając się od dziewczyny i spoglądając na jej zamyśloną, wpatrzoną w odbijające się od brzegu fale twarz, oświetlaną przez blask księżyca, który tej nocy był w pełni i jasno świecił na niebie. - Zakochanie się w tobie było jak przeczytanie "W księżycową jasną noc" Whartona po raz pierwszy. - Odrzekłam całkiem poważnie, dumna z siebie za wymyślenie tak trafnego porównania, którym mogłam opisać swoje uczucia. Brunetka na moje słowa zaśmiała się i pokręciła głową.

- Nie mów, że się we mnie zakochałaś. - Odparła, wciąż nie nawiązując ze mną kontaktu wzrokowego. Po tych słowach i ja nie wytrzymałam, i parsknęłam śmiechem.

- Szczerze mówiąc, spodziewałam się trochę innej reakcji, ale w porządku, jest dość oryginalnie. - Odpowiedziałam, na co dziewczyna roześmiała się jeszcze bardziej. Po kilku chwilach, podczas których z naszych ust zdążyły zniknąć uśmiechy, zapadła cisza, a ja wciąż wpatrywałam się w jej idealne rysy twarzy, czekając na dalszy rozwój wydarzeń i zastanawiając się, co siedzi w jej głowie.

- Mnie chyba nie da się kochać. - Powiedziała z powagą, spuszczając wzrok, przerywając w końcu milczenie między nami. Westchnęłam na te słowa i przysunęłam się do niej o kilka centymetrów.

- Przykro mi, że ktoś przede mną sprawił, że tak myślisz. - Westchnęłam, wyciągając dłoń w jej stronę i zakładając niesforny kosmyk jej ciemnych włosów za ucho, na co odpowiedziała mi delikatnym uśmiechem.

- Nie było nikogo przed tobą. - Odparła. - Jesteś pierwsza.

- Kłamiesz. - Powiedziałam po dłuższej chwili i zaśmiałam się lekko, nie wiedząc nawet do końca z czego. Dobrze wiedziałam, że kłamała. I ona też to wiedziała.

Brunetka zaśmiała się pod nosem, przewracając oczami, tak jak miała w zwyczaju. Znowu między nami zapadła cisza, jednak Claire była właśnie tą osobą, przy której nie była ona niezręczna. Nigdy taka przy niej nie była. Tylko przy niej.

- Jej tak nie kochałam. - Odparła nagle po dłuższej przerwie, wpędzając mnie w chwilową konsternację. Po chwili jednak zrozumiałam, co miała na myśli.

Zerknęłam na nią w tym samym momencie, co ona na mnie. Patrzyłyśmy się na siebie przez dłuższą chwilę, ale choć próbowałam się powstrzymać, to mój wzrok i tak co jakiś czas spadał na jej usta.

- Zrozumiałam to, gdy cię poznałam. - Dodała, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Po tych słowach zapadło długie milczenie, którego nie potrafiłam przerwać. Próbowałam nacieszyć się widokiem czekoladowych tęczówek, lekko rozszerzonych źrenic wpatrzonych wprost we mnie. Nie chciałam, żeby ta chwila kiedykolwiek się kończyła.

- Jak to jest, że znamy się tak krótko, a ja mam wrażenie, jakbyś znała mnie całe życie? - Spytała po chwili, przenosząc wzrok na przestrzeń przed nami. Zaśmiałam się lekko i również spojrzałam na morze, zaciskając dłonie na rękawach bluzy, którą miałam na sobie.

Wiedziałam, że wszystkie słowa wypowiedziane tego wieczoru stracą znaczenie, gdy tylko wrócę za ocean. Wiedziałam to, ale było już zdecydowanie za późno, bo zostały one wypowiedziane.

Nagle brunetka przysunęła się bliżej mnie, jedną ręką objęła mnie w tali, przyciągając mnie tym do siebie tak, abym mogła wtulić się w jej bok, a drugą, chwyciła moją dłoń, splatając nasze palce i muskając kciukiem jej wierzch.

- Gwiazdy byłyby takie dumne, gdyby wiedziały, że ich atomy stworzyły kogoś takiego jak ty. - Odparła po dłuższej chwili, a ja z szerokim uśmiechem na ustach i przymkniętymi powiekami, zatopiłam się jeszcze bardziej w jej ramionach.

W tamtym momencie nie zdawałam sobie sprawy, że moje porównanie do powieści było trafne, ale w zupełnie przeciwnym znaczeniu niż miałam wtedy na myśli. Bo tak samo jak jej bohaterowie, byłyśmy zagubione, nasze uczucie było brutalne, a nasze serca zjednoczyły się tylko na chwilę, by potem znów stoczyć ze sobą wojnę, która nie mogła skończyć się dobrze.

The Night We MetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz