Znacie to uczucie kiedy wszystko układa się po waszej myśli, idzie według planu, a wy nie musicie się niczym martwić, bo los prowadzi was przez prostą drogę usłaną różami? Kiedy wasze serce nie wypełnia nic innego poza radością, która wręcz kipi, z waszych ust nie schodzi uśmiech, odczuwacie ogromny spokój i nic nie przyprawia wam powodów do stresu?
Ja też nie.
Znam za to takie uczucie, kiedy wszystko sypie się tak bardzo, że nie masz siły już o tym myśleć i się tym nadmiernie przejmować. Nawet już nie potrafisz. Kiedy nie czujesz nic poza pustką, która zalewa cię od głowy aż po stopy, powoli, kawałek po kawałku, zatapiając resztki twoich emocji. Kiedy czujesz się jak potwór, bo nie potrafisz już nawet poczuć empatii względem swoich najbliższych, nie umiesz przejmować się ich zdaniem i brać do serca to, co mówią. Nie obchodzi cię to. Po prostu żyjesz w próżni i robisz to, co musisz zrobić, bo wiesz, że twoje uczucia nie mają tu żadnego znaczenia. Więc niezależnie od tego czy coś czujesz czy nie, i tak nie gra to tu żadnej roli. Po prostu musisz robić to, co do ciebie należy, bez względu na wszystko.
To znam bardzo dobrze.
Stałam przed lustrem w pokoju, który na czas mojego pobytu tu mogłam nazywać swoim i kończyłam swój staranny makijaż. Gdy ostatni raz przejechałam błyszczykiem po ustach, przyjrzałam się dokładnie swojemu odbiciu i uśmiechnęłam się lekko. Byłam zadowolona z efektu końcowego. Niedoskonałości zakryłam korektorem, a następnie przypudrowałam. Nałożyłam sporo rozświetlacza oraz różu. Oczy pokryłam ciemnofioletowym, błyszczącym cieniem, dorysowałam kreski i pomalowałam rzęsy. Podkreśliłam linię wodną czarną kredką, a brwi wyczesałam i utrwaliłam mydłem. Moja twarz wyglądała naprawdę dobrze, w przeciwieństwie do tego jak się czułam. Gra pozorów wyćwiczona do perfekcji.
Zerknęłam na zegarek, który wskazywał siódmą trzydzieści, a moje ciało lekko się spięło. Na moją niekorzyść impreza u Nate'a zaczynała się o ósmej i o tej również godzinie byłam umówiona na spotkanie. Musiałam zatem wykombinować coś, aby móc zjawić się w obu miejscach tego wieczoru i aby nikt nie zorientował się, że coś tu nie gra.
Kilka godzin wcześniej otrzymałam smsa od Paula z dokładnym adresem. Channel Street 96. Znalazłam lokalizację w mapach Google, miejsce było zbyt oddalone, bym mogła sprawnie znaleźć się tam, idąc pieszo. Musiałam więc zamówić taksówkę. Samochodem droga miała zająć mi dokładnie czternaście minut. Wszystko miałam zaplanowane.
Westchnęłam głośno, wciąż siedząc przed lustrem. Włosy miałam w lekkim nieładzie, wciąż byłam ubrana w piżamę, celowo. Zerknęłam na łóżko, gdzie pod kołdrą leżały przygotowane ubrania. Podłączyłam prostownicę, spojrzałam ostatni raz w swoje odbicie, przybrałam kolejną maskę, po czym wybiegłam z pokoju. Wparowałam do łazienki bez pukania, choć dobrze wiedziałam, że w środku znajduje się Claire.
- Co ty robisz? - Spytała poirytowana ze szczoteczką do zębów w buzi, jednak nie obdarzyłam jej nawet dłuższym spojrzeniem. Podbiegłam do szuflady i zaczęłam czegoś w niej szukać.
- Nie wyrobię się. - Wymamrotałam, wyciągając z kosmetyczki spinkę i szczotkę do włosów.
- Na litość boską, Evans, miałaś całe popołudnie, żeby się wyszykować. - Odparła, przemywając usta wodą.
- Po prostu jedźcie beze mnie. Dołączę do was później. Brzuch mnie napierdala, dopiero co wzięłam tabletkę, poczekam aż przejdzie, ogarnę się i dotrę. Wyślij mi adres smsem. - Powiedziałam, spoglądając na nią, gdy ta bezwstydnie lustrowała mnie wzrokiem. Postanowiłam nie pozostać jej dłużna i również zmierzyłam ją od góry do dołu. Była ubrana w beżowe, luźne spodnie z kieszeniami oraz ciemną, gładką koszulkę. Jej włosy były w nieładzie tak jak zazwyczaj, jednak u niej wyglądało to bardzo dobrze. Moją uwagę przykuł jednak najbardziej jeden z dwóch naszyjników, które miała na sobie. Jeden to był zwykły, srebrny, grubszy łańcuszek, drugi natomiast, w tym samym kolorze z wisiorkiem w kształcie półksiężyca i małej gwiazdki.
CZYTASZ
The Night We Met
أدب المراهقينGwiazdy byłyby takie dumne, gdyby wiedziały, że ich atomy stworzyły kogoś takiego jak ty. I choć teraz już dawno spadły i zgasły, znów muszę nauczyć się je zapalać.