rozdział 2.

107 2 0
                                    

Mówią, że kłamstwo powtarzane wiele razy, w końcu, chcąc nie chcąc, staje się prawdą. W moim przypadku było zupełnie odwrotnie. Im częściej je sobie wmawiałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę jaką bzdurą jest. Bywa i tak.

Spacerowałam brzegiem morza, zbliżając się w kierunku molo, które tak bardzo kojarzyło mi się z dzieciństwem. Gdy byłam mała, rodzice zabierali mnie w to miejsce wiele razy. Często graliśmy tu z tatą w berka, wygłupialiśmy się, a mama z uśmiechem nam się przyglądała i robiła zdjęcia naszym starym aparatem, które teraz znajdują się gdzieś na strychu, w jednym ze stu zakurzonych albumów, do którego praktycznie wcale nie zaglądamy. Te cudowne wspomnienia były jednocześnie bardzo bolesne, bo tęsknota za ojcem, a także tymi beztroskimi czasami, kiedy moim jedynym problemem był kolor sukienki jaki miałam wybrać dla lalki, dawały się we znaki.

Teraz przychodziłam w to miejsce zazwyczaj sama, po to, by odetchnąć, poukładać sobie w głowie ciąg nieustająco biegnących myśli, które czasem sprawiały, że miałam wrażenie, że moja głowa eksploduje. I właśnie dziś był jeden z takich momentów.

Ze skupienia na odbijających się od brzegu fal spokojnego morza wyrwał mnie dźwięk w telefonie, informujący o przychodzącym smsie. Szybko wyjęłam go z tylnej kieszeni spodni, by zobaczyć, kto przypomniał sobie o mnie tak późną porą.

Kevin: Chyba powinniśmy w końcu pogadać.

Moje serce przyśpieszyło, gdy przeczytałam treść wiadomości z paska powiadomień. Wiedziałam, że rozmowa z Kevinem tak czy inaczej, prędzej czy później mnie czekała, ale szczerze mówiąc nie byłam na nią ani trochę przygotowana. Wolałam po prostu przemilczeć ten temat, a najlepiej całą naszą relację i udawać, że się nie znamy, nigdy do tego nie wracać. Jak zwykle, uciekanie od problemów było moim jedynym rozwiązaniem. A właściwie wcale nim nie było.

Szczerze powiedziawszy niewiele pamiętałam z poprzedniej nocy. Znaczy dobrze wiedziałam, co zrobiłam - zdradziłam mojego chłopaka z dziewczyną i to w dodatku po pijaku. Super. Naprawdę czad. Ale tuż po tym, jak Kevin nas przyłapał, film mi się urwał, ocknęłam się dopiero następnego dnia w swoim pokoju. Podobno byłam tak pijana, że nie było ze mną żadnej rozmowy, więc brunet odpuścił sobie wyjaśnienia i po prostu zawiózł mnie do domu. Dziś obudziłam się z okropnym bólem głowy. Pół dnia dochodziłam do siebie, ogarniałam się, przywracałam do porządku. Z nikim się nie kontaktowałam. No oprócz Mii, która wparowała do mnie o świcie (o trzynastej) i kazała mi opowiadać wszystko, co się wydarzyło. Byłam pewna, że przyjaciółka będzie chciała mnie udusić, jednak po tym, jak skończyłam jej wszystko opowiadać, jedynie parsknęła śmiechem, powiedziała, że w sumie dobrze się stało, bo Kevin to niezły kretyn, a na koniec spytała, czy mi się podobało. Cała Mia.

Po chwili namysłu i bezcelowego wpatrywania się w zgaszony ekran komórki, szybko wykręciłam numer do blondyna i przyłożyłam telefon do ucha.

- Cześć - usłyszałam po kilku sygnałach i westchnęłam.

- Hej - odpowiedziałam i zamilkłam na chwilę, zastanawiając się, co miałam powiedzieć. - Masz rację, powinniśmy pogadać. Możesz się teraz spotkać? - Spytałam.

- Teraz? - W jego głosie wyczułam zdziwienie. - Scarlett, jest pierwsza w nocy. Gdzie ty właściwie jesteś? - Zanim odpowiedziałam na pytanie, odsunęłam na chwilę telefon od ucha, i marszcząc brwi przyjrzałam się wyświetlaczowi, na którym widniała godzina. Faktycznie, było już sześć minut po pierwszej. Cholera, zupełnie straciłam rachubę czasu.

- Na plaży, przy molo - odparłam.

- O tej porze? Zwariowałaś, jest za późno, żebyś sama chodziła po Brighton. - Ton jego głosu diametralnie się zmienił na zaniepokojony, a jednocześnie stanowczy. Przewróciłam oczami.

The Night We MetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz