Pani od Angielskiego zaczęła płakać. Straciła przyjaciółkę z którą chodziła do barów. Siedziała na krześle z dłońmi popierającymi jej twarz. Oczy miała czerwone, a pielęgniarz ją pocieszał. Sytuacja idealna i Sherlock zamierzał z niej skorzystać. Najzwyczajniej w świecie wstał, zasunął krzesło i wyszedł z sali. Nauczycielka nawet się nie obejrzała. Opuścił budynek szkoły i skierował się na komisariat policji.
- Dzień dobry. - oznajmił zadowolony, a wszyscy policjanci spojrzeli w jego stronę. - Jestem tutaj w sprawie śmierci Amandy Butch.
- Ty? Ile ty masz niby lat? - zakpił jeden z policjantów.
- Szesnaście.
W pomieszczeniu rozległy się śmiechy. No tak. Nikt nie traktuje poważnie szesnastolatka, który przychodzi rozwiązać morderstwo. A przecież pierwsze próbował rozgryźć jeszcze w podstawówce. Niestety nie udało mu się i wciąż to sobie wypominał.
- Nie śmiejcie się, ten dzieciak to jej uczeń. - powiedział jakiś blondwłosy młody policjant. Podszedł do Sherlocka i się przedstawił: - Jestem Greg Lestrade, sierżant New Scotland Yardu. A ty zapewne jesteś Sherlock Holmes. Słyszałem, co nieco o tobie.
- Tak. Moja nauczycielka Astronomii nie żyje. Czy to zabójstwo?
- Obawiam się, że tak. - odparł Lestrade z zmartwioną miną. - Wiem, że to może być trudne, w końcu uczyła cię przez długie lata, ale chciałbym Ci zadać kilka pytań.
- Trudne? Nie lubiłem jej i jej przedmiotu, a jest to nawet fascynujące, bo wreszcie zdarzyło się jakieś morderstwo, w którym mogę być przydatny i z chęcią znajdę zabójcę. - oświadczył Sherlock.
- No tak, twój... ktoś wspominał, że jesteś zafascynowany kryminałami.
- W takim razie mój ,,ktoś'', jak ty to powiedziałeś, zapewne wspominał, że mogę być przydatny, prawda?
Lestrade westchnął głęboko i pokiwał głową.
- Co na razie macie?
- Nie mogę...
- Udostępniać materiałów ze śledztwa? - dokończył za niego brunet. - Tak, wiem. Ale w końcu mam pomóc w śledztwie, czy nie?
Policjant pokręcił głową. Rzeczywiście uparty ten Sherlock Holmes. Trudno się dziwić, dlaczego brat chce go mieć na oku. Poszedł do biura i wyciągnął kartkę. Sherlock skierował się za nim.
- Ofiarę znaleziono przy jej własnym domu na Queen Victoria Street. Leżała nieprzytomna na podwórku. Uduszenie, ale nie do końca udane. Ofiara oddychała ledwo, ale jednak. Zmarła dwie godziny później w szpitalu St. Barts. Żadnych odcisków palców, nic.
- Gdzie ciało?
- W drodze do kostnicy.
- O której nastąpił zgon?
- O 9:08.
- A której została znaleziona? - kontynuował swoje pytania Sherlock.
- O 7:50.
To wyjaśniało nie rozgarnięcie nauczycieli na dzisiejszych lekcjach.
- Kto ją znalazł?
- Sąsiadka, pani Georgia Meow. - odpowiedział Lestrade, a Holmes zamknął na chwilę oczy.
- Pani Butch miała męża i go zdradzała. Gdzie był w tym czasie? - powiedział po chwili.
- Miała męża? - zdziwił się Lestrade.
- Tak. I tak, zdradzała go. Z przypadkowymi osobami, żadnych stałych romansów. - potwierdził brunet. - Powinniście go znaleźć i przesłuchać. Nazwisko ma takie same, jak żona, imienia niestety nie znam.
Sherlock dosyć zadowolony z tego, że wreszcie ktoś potraktował go poważnie i posłuchał jego opinii, skierował się do wyjścia ze Scotland Yardu. Zanim wyszedł, dodał:
- Pozdrów mojego brata, Gavin.
I opuścił posterunek policji. Greg wpatrywał się w odchodzące chłopaka z niedowierzaniem.
Skąd ten dzieciak wie?, pomyślał, Mycroft na pewno mu nie powiedział.
***
Siedział na murku przy szkole, do której nie wszedł, mimo, że powinnien uczyć się teraz fizyki. W ręku trzymał swoją Nokię 1610 i czekał, aż wskazówki pokażą godzinę 15:00, i będzie mógł pójść do domu. Miał zamiar zjeść obiad i oświadczyć rodzicom, że wychodzi.
Do domu wszedł 10 minut po 15. Rzucił szybkie: ,,cześć, mamo'' i zasiadł do stołu. Zjadł obiad w zadziwiająco szybkim tempie, wstał i powiedział:
- Mamo, wychodzę. Wrócę późno.
- Co? - kobieta wydawała się mocno zdziwiona tymi słowami. - Czy... wychodzisz z kimś?
- Tak. Ze zwłokami mojej nauczycielki astronomii.
Pani Holmes pokręciła głową z zrezygnowaniem i odparła:
- Dobrze. Wróć przed 20.
I Sherlock wyszedł z domu, łapiąc taksówkę.
- Do Scotland Yardu poproszę.
***
- Ślady po uduszeniu są widoczne i na pewno od tego nastąpił zgon. Chociaż dziwi mnie to, że ofiara nie zginęła na miejscu. - powiedział brunet, przyglądając się zwłokom Amandy Butch. - Znaleźliście jej męża?
- Nie. - Lestrade pokręcił głową, ale później napawany nowym optymizmem dodał: - Ale wiem, jak ma na imię.
Cisza. Ludzie są dziwni. Zawsze potrzebują pytania i ciekawości od rozmówcy. Gavin oczekiwał, że Sherlock zada proste pytanie: jak. A on nie zamierzał go zadawać, bo sierżant w końcu i tak powie, co ma powiedzieć.
- Edward George Butch. - powiedział w końcu Lestrade. - Karany za pobicie. Rok temu. I...
- Za nietrzeźwość. - przerwał mu Holmes, tym samym kończąc poprawnie zdanie. - To pijak, dlatego między innymi żona go zdradzała. Myślę, że byłby zdolny do morderstwa pod wpływem emocji i alkoholu. Teraz pewnie gdzieś się ukrywa. Jakaś melina, gdzieś, gdzie praktycznie nikt się nie zapuszcza. Może jakiś opuszczony dom. Szukajcie.
Greg chciał coś dodać, ale tylko otworzył i zamknął usta. Ten dzieciak myślał szybciej od niego.
Sherlock ponownie tego dnia opuścił Scotland Yard. Szedł chodnikiem i czekał, aż jakaś taksówka będzie przyjeżdżać. Wtedy ktoś zawołał jego imię.
- Sherlock, zaczekaj! - To krzyczał pewien chłopak z którym chodzi na astronomię i fizykę. Nazywał się Jim Moriarty.
Sherlock obserwował go od dłuższego czasu. Jim tak, jak on zostawał na przrwach w szkole. Podczas gdy Holmes wpatrywał się w podwórko, on wpatrywał się w niego. Sherlock też czasem zwracał uwagę na tego osobnika. Wiedział, że jest samotnikiem i nie ma przyjaciół, jak on. Wiedział, że jako jedyny się z niego nie śmiał na lekcjach u pani Butch. Jednak to, co przykuło jego największą uwagę to, to, że nic poza tymi rzeczami o nim nie wiedział. Nie był w stanie nic wydedukować. Czy rodzice żyją? Czy ma brata, siostrę? Nie wiedział. Dlatego odwrócił się w stronę, z której dobiegał głos.
CZYTASZ
inni. SHERIARTY
Fanfiction,,Cóż, prawda była... bolesna? Albo i nie. Nie wiedział, co Sherlock by pomyślał, gdyby ją poznał. Dziwne, że jeszcze tego nie wydedukował. Ale kiedyś mu powie. A wtedy będą już dobrymi przyjaciółmi i nawet taka sprawa tego nie zmieni.'' ,,Mycroft H...