Odwrócił się w jego stronę.
- O co chodzi? - spytał chłodno.
- O to, że chyba Ci się przydam, Sherlocku. - odpowiedział Moriarty pewnym siebie głosem.
- Nie potrzebuję ludzi do niczego. Są bezużyteczni.
- Czyżby? A co jeśli powiem Ci, że wiem gdzie jest teraz Edward George Butch?
Sherlock przygryzł wargę. To przydatna informacja. Ale skąd niby on ją miał? I skąd wiedział, że jest potrzebna?
- Skąd wiesz, że to mi się przyda?
- Nie ty jedyny interesujesz się zabójstwami. Okno w Scotland Yardzie było uchylone, więc podsłuchałem.
Jak Sherlock mógł tego nie zauważyć? Co się z nim dzieje i czemu odpowiedział:
- Prowadź.
Jim uśmiechnął się i wskoczył na jezdnie tym samym zatrzymując taksówkę. Wsiadł do środka, a Sherlock obok niego. Zastanawiał się, czemu właśnie jedzie taksówką z ledwo poznanym chłopakiem do miejsca, gdzie znajduje się podejrzany w sprawie o zabójstwo. Podobała mu się ta adrelanila. Ale jedno pytanie nie dawało mu spokoju, więc je zadał:
- Jim... skąd właściwie to wiesz?
- Szlajanie się po różnych melinach to moja specjalność.
Sherlock zmarszczył brwi i zastanowił się, o co mu może chodzić.
- Heroina, papierosy i alkohol, to coś, co trzeba brać w ukryciu przed opiekunkami z domu dziecka. - wyjaśnił Moriarty, jakby to była najzwyczajniejsza rzecz na świecie.
Wiele wyjaśniło się w mózgu Sherlocka. Jim mieszkał w domu dziecka, dlatego nie rozgryzł nic na temat jego rodziców, czy rodzeństwa. Ale czemu tego nie wydedukował? Takie rzeczy zazwyczaj może stwierdzić. Zawsze wiedział, czy ktoś żyje w biedzie, czy nie. Widać to. Po stylu, po zachowaniu. Bogaci ludzie ubierają się luksusowo i drogo, biedni nie. A Moriarty... Był ubrany w drogie ciuchy, ale miał zniszczony plecak i buty. Na ręce miał metalowy łańcuszek. Stanowił coś, czego Sherlock nie mógł rozgryźć. Na co dzień był pokładnym uczniem, nigdy nie widział go z przekrwionymi oczami. Siedział cicho, zachowywał się normalnie, dostawał przeciętne oceny. Ale jak się okazuje ćpał i palił. Sherlock nigdy wcześniej nawet o tym nie pomyślał. Może po prostu dobrze to krył?
Dojechali na miejsce. Pusty cichy las. Słońce chyliło się ku zachodowi, a drzewa były naprawdę gęste. Świetnie.
- Nigdy tu nie byłem. - oświadczył Sherlock. Las wyglądał naprawdę dość mrocznie.
- To dlatego, że jesteś grzecznym chłopakiem, pomimo niektórych pozorów. W przeciwieństwie do mnie. Wszyscy uważają mnie za zwyczajnego średniaka bez problemów i nałogów. I sądzę, że nawet ty, wielki Sherlock Holmes, szesnastoletni detektyw z zamiłowaniem do chemii i mikrobiologii, który sprawia mnóstwo problemów nauczycielom, tak myślałeś. - wypowiedział Moriarty.
- Nic nie myślałem na Twój temat. - próbował wybrnąć brunet.
- Ach tak? Nie wierzę. Dedykujesz wszystkich. Nauczycieli, rodzinę i przypadkowe osoby w klasie. Mnie też musiałeś. - stwierdził Jim z lekko kpiącym uśmiechem na twarzy. - Chyba, że nie byłeś w stanie nic wydedukować.
Moriarty przyśpieszył kroku, a Sherlock patrzył na niego, stojąc nieruchomo w miejscu, dopóki ten nie zawołał:
- Idziesz, Sherl?
Sherl. Dziwne przezwisko, ale podobało mu się.
W lesie panował półmrok. Liście i gałęzie chrupotały im pod stopami. Wiał lekki wiatr, który delikatnie poruszał koronami drzew.
- Ile jeszcze? - spytał Sherlock.
- Jeszcze trochę.
- Skoro tak, to mam pytanie.
- Wal.
- Od zawsze interesowałeś się zabójstwami?
- Tak. - odpowiedział Moriarty, a Holmes się lekko uśmiechnął. - A ty?
- Też. Tylko nikt nie chciał mnie dopuścić do żadnego śledztwa. Ludzie proszą mnie o znajdywanie kotków i portfeli, a ja chcę się zajmować czymś poważnym.
W głowie Jima właśnie utworzył się plan. Niesamowity plan, który już zaczął wcielać w życie. Teraz wiedział, co będzie jego następnym etapem.
- To tu. - powiedział i wskazał na drewniany rozwalający się domek.
Weszli do środka; Jim pewnym krokiem, a Sherlock ostrożnie. Stała tam kanapa. Zniszczona, stara kanapa, ale mimo to była używana. Ktoś tu był. Edward George Butch. I chyba to właśnie on schodził chwiejnym krokiem po schodach. Ale to mógł być też goryl, który uciekł z zoo.
- Wiesz, może czy ten cały Edward zamienia się w goryla o zmroku? - szepnął Sherlock.
- Nie tylko o zmroku.
- I dziwić się, że pani Butch go zdradzała.
Facet miał koło 190 cm wzrostu. Na oko był wyższy od Sherlocka o 10 cm. Jego głowę pokrywała bujna warstwą zlepionych i podkręcanych czarno-siwych włosów, chociaż ciężko to nazwać włosami. Biały podkoszulek na ramionczka, zdecydowanie biały już nie był, a spodnie spadały mu z pasa.
Cały domek śmierdział alkoholem, wymiocinami i moczem.
- Zaczynam odczuwać współczucie do drugiego człowieka, czy to źle? - zapytał na głos Homles. Wydedukował już dawno, że mąż pani Butch pije i nie jest ideałem faceta, ale nie sądził, że będzie aż tak źle.
- W tym przypadku chyba jest to dopuszczalne. - odpowiedział równie głośno Moriarty.
Edward przewrócił się na ziemię. Jim podszedł do niego, złapał za włosy i wciągnął powietrze.
- Wódka, papierosy i marihuana. Nieźle, ciekawe, gdzie tu ma jakieś zapasy. - mruknął.
- Edwardzie, mam jedno pytanie. - powiedział Sherlock i kucnął przy cuchnącym facecie. - Zabiłeś swoją żonę, Amandę Butch?
Ten podniósł się do siadu.
- Tho była szuka. - wymamrotał niewyraźnie przez dużą ilość alkoholu we krwi. - Sradzała mnie.
Czyli wszystko jasne. Sherlock wyciągnął komórkę i zadzwonił po policję. Jim w tym czasie udał się na poszukiwania marihuany. Być może Holmes powinien powiedzieć o tym policji, ale tego nie zrobił. W tym człowieku było coś intrygującego. Czy rodzice zmarli, czy go oddali? Miał jakiś spadek, że ma drogie ubrania, czy po prostu dostał trochę pieniędzy? Kim tak naprawdę jest?
Nie wiedział, ale zamierzał się dowiedzieć. Zamierzał zgłębić tajemnice Jamesa Moriarty'ego. Odkryć każdy skrawek jego przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
--------
Od autorki:
Hej, hej! Jeśli to czytasz i ci się podoba, byłabym wdzięczna za gwiazdki.
Opowiadanie będzie miało 10 rozdziałów, może 11.A w ogóle planuję napisać krótkie translock (trans FTM Sherlock) o tym jak zmienia się relacja Sherlocka z Mycroftem po wyjściu z szafy nastoletniego jeszcze-nie-detektywa.
Miłego dnia/wieczoru/nocy
~Alex~
CZYTASZ
inni. SHERIARTY
Fanfiction,,Cóż, prawda była... bolesna? Albo i nie. Nie wiedział, co Sherlock by pomyślał, gdyby ją poznał. Dziwne, że jeszcze tego nie wydedukował. Ale kiedyś mu powie. A wtedy będą już dobrymi przyjaciółmi i nawet taka sprawa tego nie zmieni.'' ,,Mycroft H...