6

361 9 12
                                    

Kiedy wstałam rano usłyszałam, jak mama woła mnie na dół. W pośpiechu zeszłam nie mając pojęcia czego mogłam się spodziewać tym razem.

- Dlaczego kupiłaś ojcu dwie zgrzewki piwa do kurwy!? - Wrzasnęła wkurzona.

- A co mnie to interesuje? Niech się schleje. Jeżeli nie umie iść na odwyk niech chleje ile chce - powiedziałam podnosząc swój ton głosu. - W końcu dostanie wylewu i będę miała od niego święty spokój!

- Co ty sobie myślisz gówniaro?! Kim ty niby jesteś, aby podnosić na mnie głos, co?!? - Krzyknęła podchodząc do mnie, tym samym uderzając mnie z liścia. Nie powiem, zabolało.

- Pierdol się. Spierdalaj do swojego męża pomagać mu kiedy sobie chleje. Powodzenia - powiedziałam i już chciałam odchodzić, gdy uświadomiłas sobie, że o czymś zapomniałam. - Chciałabym z tobą poważnie porozmawiać matko, póki jeszcze do niego nie idziesz.

Kiedy spojrzała na mnie pytającym wzrokiem postanowiłam jej to wytłumaczyć.

- Pragnę wstąpić do sądu o prawo opieki nad Noah'em. Krótko mówiąc, chciałabym się z nim od was wyprowadzić - mówiłam dalej. - Masz dwa wyjścia. Zgodzisz się na to teraz po dobroci, albo inaczej to załatwimy.

- Co ty sobie wyobrażasz? Przez tyle lat utrzymywałam ciebie i twojego brata za swoje pieniądze. Myślisz, że się na to kurwa zgodzę?! - Mówiła, coraz bardziej wnerwiona. - Dbałam o cie..

- Ty dbałaś o mnie i Noah'a przepraszam?! - Przerwałam jej. - Przypomnij mi niby, kiedy się nim zajmowałaś nie licząc kilku razowego odwiezienia do przedszkola? Co? To ja go karmiłam! Ja! Nie ty! Gdzie byłaś kiedy potrzebował twojej pomocy, uwagi, miłości?! Gdzie wtedy byłaś do cholery!?

- Pracowałam na was, ty niewdzięczny bachorze! Chcesz wziąć ze sobą brata, spoko możesz kurwa wypierdalać nawet teraz jak Ci się tak podoba!

- Nie ma problemu. Do końca dnia się stąd wyniosę. Idę spakować nasze rzeczy - poinformowałam ją odchodząc w kierunku naszych pokoi.

Szczerze mówiąc byłam już na to przygotowana i część swoich ciuchów miałam już spakowaną. Wzięłam z garderoby trzy walizki, z czego dwie były już pełne po brzegi.

W jednej z nich znajdowały się zabawki Noah'a i moje kosmetyki. W drugiej natomiast schowałam swoje ubrania. Nie miałam ich wiele, więc spakowałam obrożę i inne rzeczy potrzebne Aresowi.

Kolejne pół godziny dokańczałam pakowanie książek, ciuchów brata i innych przydanych przedmiotów.

- Gdzie się wybierasz z moimi rzeczami? - Zapytał mój braciszek.

- Kochanie, póki co będziemy mieszkać u wujka Adriana. Kiedy znajdę nam jakieś mieszkanie przeprowadzimy się gdzieś w ładne miejsce blisko wujka.

- Na prawdę? - Spytał, na co pokiwałam twierdząco głową. - Ekstra!

Zeszliśmy powoli na dół znosząc przy tym bagaże. Następnie udaliśmy się do garażu.

Wsadziłam walizki do bagażnika i wróciłam na dwór do psa by odpiąć go od budy.

Wpakowałam Aresa na tylne siedzenie i po chwili usiadłam na swoje miejce, upewniając się czy na pewno wszystko zabrałam.

Po drodze zatrzymałam się jeszcze pod sklepem, żeby kupić coś do jedzenia. Do wózka włożyłam m.in. chleb, tubki z jedzeniem dla malucha, ser, płatki oraz mleko.

Po zapłaceniu za zakupy wyjechałam spod budynku, by po chwili pojechać tam, gdzie odbywały się wszystkie wyścigi.

Cieszyłam się, że będę mieszkać blisko nich, ponieważ dzięki temu nie musiałam się martwić dojazdem na nie i mogłam pojawiać się na nich częściej.

Kiedy byłam na miejscu, poszłam z psem i Noah'em do hotelu, gdzie sypiał nasz wujek.

Po wejściu na recepcję, panie przywitały się ze mną i z młodym oraz przygotowały miskę z wodą dla psa.

Zostawiłam Aresa na dole, po czym z braciszkiem udaliśmy się do Adriana.

Pojechaliśmy windą na najwyższe piętro, które było przeznaczone dla niego.

Gdy byliśmy na właściwym poziomie poszliśmy wzdłuż korytarza na sam jego koniec.

Zapukałam do drzwi i po chwili się otworzyły.

- Witam dzieciaki, co was do mnie sprowadza? - Spytał przepuszczając nas w progu.

- Cześć wujku, mam pytanie odnośnie moich pieniędzy.

- Pytaj śmiało - powiedział siadając na kanapie.

- Wyprowadziłam się z młodym z domu i potrzebujemy pieniędzy, aby coś sobie wynająć lub zbudować dom - odparłam siadając z Noah'em koło Adriana.

- Akurat tak się składa, że mam w okolicy mój dom, jest w dobrym stanie, ale wiesz jak jest - zaczął opowiadać. - Jako szef tego wszystkiego muszę być tutaj i się tym zajmować. Jak chcesz to możecie tam zamieszkać. Jest w dobrym stanie.

- Dzięki. Ile mam Ci zapłacić za mieszkanie tam? - Spytałam.

- Kochana, nie musisz mi nic płacić. Wystarczy mi to, że robisz furore przyjeżdżając na te wyścigi, przy okazji zachęcając nowych ludzi do brania w nich udziału - powiedział i klepnął mnie w ramię pocieszająco. - Prędzej czy później i tak wiedziałem, że się od nich wyniesiesz.

Jeszcze raz podziękowałam i po dowiedzeniu się, gdzie ten dom się znajduje pożegnałam się z wujkiem odbierając od niego klucze. Wyszłam z hotelu zabierając ze sobą Aresa i Noah'a.

Okazało się, że wujek miał racje. Po niecałych 5 minutach byliśmy już na miejscu. Dom był duży i na spokojnie pomieścił by rodzinę pięcioosobową.

Po zaparkowaniu auta wyszłam na podjazd i podziwiałam dom w stylu wiktoriańskim. Był na prawdę piękny.

Wyciągnęłam bagaże i otworzyłam drzwi wejściowe. Nie miałam jakoś dużo tobołów, dlatego rozpakowanie tego zajmie mi pewnie coś koło godziny.

Noah był zachwycony tym, jak wygląda jego nowy pokój. Był on jednym z większych pomieszczeń tutaj. W odróżnieniu od innych pokoi, ten, miał pomalowane ściany na błękitny. Idealnie się składało, ponieważ jest to ulubiony kolor chłopca.

Na całe szczęście mój pokój był na przeciwko brata, dlatego zawsze jakby chciał pobyć ze mną, nie musi niewiadomo ile chodzić.

Cóż, byłam zachwycona ścianami w moim pokoju. Były pomalowane na kolor biały, z czerwonymi różami.

Kurwa. Właśnie sobie uświadomiłam, że nie zabrałam mojej gitary ze sobą. Będę musiała wybrać się do rodzinnego domu, żeby ją tu wziąść. Jednak nie miałam siły, aby teraz tam wracać, więc pojadę tam gdzieś w przyszłym tygodniu. Dzisiaj była sobota, więc miałam czas na ogarnięcie wszystkiego do poniedziałku, ponieważ to, że nie miaszkam już z rodzicami, nie zmiania postaci rzeczy i nadal muszę chodzić do szkoły.

Byłam w klasie maturalnej. Za kilka miesięcy będę pisała maturę, więc powinnam się już zastanowić nad studiami. Jednak nie zamierzam za dużo nad tym siedzieć i najpewniej wybiorę jakiś jeden z lepszych kierunków w okolicy, tak żebym nie musiała nigdzie dojeżdżać.

Poszłam do kuchni przygotować małemu jedzenie w tubkach. Nie miałam czasu, żeby coś przekąsić, z powodu tego, że musiałam szykować się na wyścig.

Udałam się na górę do pokoju mojego brata i zapukałam do jego drzwi, by po chwili wejść do środka.

- Cześć, na stole w kuchni zostawiłam Ci tubki z jedzeniem i piciem. Jeżeli będziesz miał ochotę, to zejdź na dół i coś sobie weź - poinformowałam. - Nie będzie mnie przez kilka godzin. Wrócę późno, więc postaraj się zasnąć beze mnie, a jeżeli Ci się nie uda to możesz coś obejrzeć albo pójść spać do mojego pokoju.

- Okej - powiedział krótko i podbiegł do mnie, żeby się przytulić.

Po pożegnaniu się z nim poszłam do siebie i wyjęłam z walizki wygodne ciuchy do jazdy.

Kiedy byłam już przebrana, zabrałam z szafki telefon i ruszyłam do wyjścia.

Wyścig miał się odbyć za jakieś 8 minut, więc mogłam już ruszać.

ŚcigaczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz