23

203 9 0
                                    

Dzień wyścigu.
Chyba każdy czekał na tę chwilę, by ścigać się za swój sprzęt.

Większość pewnie tak jak ja dzisiaj jedzie właśnie na miejsce zbiórki. Osobiście wybieram się tam z Marcusem i Olivierem, by wygrać pokaźną sumkę wraz ze sprzętami przegranych.

Umówiliśmy się u Bruneta pod domem, gdzie Blondyn już czekał.

Gdy wszyscy znaleźliśmy się w samochodach jechaliśmy prawie się ścigając, by się rozgrzać. Oczywiście Marcus jechał z Olivierem, gdyż sam nie brał dzisiaj udziału w wydarzeniu. Nie chciałam by chłopak jakkolwiek w tym uczestniczył, ale po długim błaganiu - zgodziłam się by jechał nam po towarzyszyć

Wjechaliśmy w boczną drogę prowadzącą przez las do głównej części naszego późniejszego pobytu.

Na gałęziach co pare metrów były zawieszane woreczki. Policja i inne władze mają to w dupie, że ktoś tak zawiesza sobie śmieci, ale dla nas ma to całkiem inne znaczenie niż śmiecenie środowiska.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce za nami jechało jeszcze parę innych aut.
Poznałam jedno z nich, w którym siedział dobrze znany mi facet. Zawsze przyjeżdżał na takie okazję i wygrywał duże sumy pieniężne. Mimo tego, że prowadzi swój biznes w innym kraju, przyjeżdża do wujka Adriana by pogadać i pooglądać wyścigi, bądź samemu brać w nich udział.

Wysiedliśmy ze swoich aut i założyliśmy czapki z logo całej ekipy, która się tu ściga na znak, że jesteśmy.

Inni uczestnicy dostrzegając, że jesteśmy, ustępowali nam miejsca umożliwiając przejście do garażu.

Ludzi przybywało coraz więcej, ale cóż się dziwić, skoro to jedyne takie wydarzenie w roku.

Wsiadłam do swojego auta, co po chwili uczynił również Olivier. Następnie dwoma pojazdami wycofywaliśmy się powoli i pojechaliśmy na parking, by w późniejszym czasie od razu z niego wjechać na tor i się przygotować.

Odstawiłam samochód i poszłam zapisać swój numer na liście osób biorących udział.

Dostałam dzisiaj nr.45, ale w tym dniu nie miało to znaczenia. Każdy po kolei zapisywał na kartach z jakimi numerami zamierzał się ścigać, by w późniejszym czasie zostać wywołanym na start.

Z tego co się orientowałam to pięć osób było chętnych na wyścig ze mną. Najbardziej zdziwił mnie zapis ostatniego z ochotników na liście. Był to nikt inny jak coroczny wizytor - znajomy wujka.

Przez te wszystkie lata ścigałam się z nim tylko raz, kiedy zaczynałam swoją karierę na torze. To był pierwszy z moich upadków i jedyny raz, gdy ktoś wygrał mój pojazd.

Coś czuję, że zapowiada się ciekawa jazda.

Ludzie ścigali się zawzięcie. Przegrywali, bądź wygrywali. Trochę żal mi było tych, którzy przyjechali z nadzieją otrzymania nagrody, a wracali z niczym.

Przyszedł czas na mnie. Idąc przed siebie do auta czułam na sobie czyiś wzrok. Odwróciłam się w stronę skąd prawdopodobnie byłam obserwowana.

Wujek wraz ze swoim przyjacielem obserwowali mnie zza ciemnej szyby w gabinecie Adriana.

Wyjechałam na tor wyczekując swojego przeciwnika.

"Zapowiada się zawzięta jazda" - pomyślałam poprawiając się na fotelu kierowcy.

Moim przeciwnikiem był jakiś chłopak ze szkoły, którego kojarzyłam jedynie z widzenia.

Kiedy odbył się strzał, ruszyliśmy w tym samym momencie. Początkowo jechałam za nim, by na ostatnim zakręcie pokazać mu kto tu rządzi.

Wygrałam jego samochód z czego nastolatek był szczerze zawiedziony.

Marcus podszedł do mnie, aby uściskać tak wspaniałą kobietę jak ja i mi pogratulować.

Kiedy poczułam, że ktoś stuka w moje prawe ramię, odwróciłam się i dostrzegłam chłopaka z toru.

-Dziękuje ci za dzisiejszy wyścig. To był zaszczyt rywalizować z tobą - powiedział ściskając moją rękę.

-Ja też Ci dziękuję. Na starcie myślałam, że z tobą przegram - odpowiedziałam oddając uścisk dłoni.

Nastolatek odszedł posyłając mi zadziorny uśmieszek. Myślę, że nie było mu aż tak przykro.

-To był zaszczyt ble ble ble - przedżeźniał go Marcus.

-Ja nie mówię ble ble ble - zaczęłam mówić tak jak drakula z Hotel Transylwania.

Spojrzał na mnie jakoś tak: ;-;

Uśmiechnęłam się słodko i udałam się do swojego nowego samochodu, aby odwieść go na parking.

Następnie poszłam przywitać się z wujkiem, przy okazji chwaląc się moim planem na wygrane sprzęty.

Zapukałam do jego drzwi, a po chwili usłyszałam donośne: "Proszę".

Weszłam witając się z nim.

-Cześc wujku!

-Cześć mała gwiazdko, co u ciebie?

Spojrzałam na niego z podniesioną brwią.

-Suuper. Przyszłam się pochwalić, co zamierzam zrobić z dzisiejszymi nagrodami.

Usłyszałam chrząknięcie w kącie pokoju.

Spojrzałam w stronę skąd dochodził dźwięk, a ujrzałam tylko palące się cygaro.

Kroki zbliżały się i były coraz bliżej.

Spojrzałam w górę w ciemne oczy faceta, który traktował mnie jak córkę od kąd z nim przegrałam. Trochę mnie uczył co nas do siebie zbliżyło. Oczywiście friendzone.

-Jak to. Ze mną się nie przywitasz?! - powiedział głośno rozczarowany wypuszczając kłębek dymu w moją twarz.

-Cześć Dexter, jak tam? Założyłeś rodzinkę? Spałeś dobrze? Coś coś więcej? - zaczęłam zarzucać go pytaniami.

Westchnął, a po chwili cicho się zaśmiał kręcąc głową. Przytulił mnie tak nagle i tak mocno, że myślałam, że wypluję płuca. Nie mogłam ruszać rękami, a tam gdzie się znajdowały tylko poklepałam w zasięgu dłoni w jego boczki.

Puścił mnie i zaczął wykład.

-Nie rób tak więcej. Nie znasz ludzi i ich stylu jazdy. Nie możesz przegrać. Pamiętasz swoją obietnicę? Nigdy nie przegrasz - zaczął swój wykład wymachując dłońmi. - Może się okazać, że przeciwnik, którego uważasz za słabego będzie silniejszy od ciebie.

Spojrzałam na wujka, a jego wzrok oznaczał jedno. Zaczniemy go przedrzeźniać.

W tym samym czasie zrobiliśmy głupią minę i zaczęliśmy ruszać buziami i mówić: Ble ble ble.

Skończył w pół zdania i spojrzał na nas jak na głąbów. W sumie tak mogło to wyglądać. Dorosły facet i dziewczyna mogąca być jego córką przedrzeźniają drugiego biznesmena.

-JA NIE MÓWIĘ BLE BLE BLE - krzyknął tak by nas uciszyć. Niestety mu się nie udało bo zaczęliśmy się tarzać po podłodze z Adrianem.

-Idźcie do diabła - westchnął.

Jak już się uspokoiliśmy Dexter spojrzał na mnie poważnie.

-Chciałbym cię uświadomić, że nie zamierzam dawać ci fory młoda - oznajmił patrząc w moje oczy. - Masz dać z siebie wszystko. Mam poczuć, że się starasz i że mogę to przegrać.

Wyciągnęłam do niego mały palec tak, by on też to zrobił.

-To dla dzieci - powiedział patrząc to na mnie to na mały paluszek skierowany w jego stronę.

ŚcigaczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz