❦ ❦ ❦O Marlowe City krążyły różne legendy.
Jedna mówiła o tym, że miasto powstało na nieszczęściu i oszustwie, a każda osoba, która doprowadziła do powstania najbogatszego miasteczka w stanie skończyła popełniając samobójstwo. Podobno presja pieniądza i wyrzuty sumienia, które były spowodowane okradaniem biedniejszych były zbyt duże. Ludzie tutaj gonili za fortuną od zawsze.
Dla biednych nie było tutaj miejsca - przynajmniej nie oficjalnie. Jeżeli nie posiadałeś dzianych rodziców albo chociaż przodków i nie miałeś conajmniej sześciu zer na koncie - byłeś nikim szczególnym. Kimś na kogo nie warto było zwrócić uwagę lub osobą do wyśmiania i uprzykrzenia życia.
Bogaci uwielbiali pastwić się nad biedniejszymi.
Druga była bardziej mroczna i moim zdaniem - realna. Chodzą plotki, że miasto było nawiedzane przez duchy osób, które przyczyniły się do jego powstania. Czyli tych, których szczęście i naiwność zostały wykorzystane do potrzeb chciwych i chcących się wzbogacić. Podobno najbardziej nawiedzona była dzielnica na wzgórzu - Wealthy Hill. Mieszkali tam najwięksi bogacze Marlowe City i rodzina założycieli - tak przynajmniej słyszałam.
Marlowe City to miasteczko, które zwykle było szare i pozbawione jakiegokolwiek blasku. Niewielkie miasto położone przy wybrzeżu, miało swój urok i przyciągało turystów o każdej porze roku. Zwiedzający zwykle wytrzymywali kilka dni, po czym uciekali, ponieważ uważali, że widzieli duchy. Tylko ile było w tym prawdy?
Liście w kolorach brązu, żółci i czerwieni opadały na równy asfalt, zdobiąc ziemię. Uśmiechnęłam się pod nosem, czując delikatny wiaterek, który owiał moją twarz przez otwarte okno.
Podparta na ręce patrzyłam w dal, jednym uchem słuchając tego, co ma do powiedzenia Pani Hamton o wojnie secesyjnej. Nienawidziłam historii, a zwłaszcza tej kobiety. Wszystko, co wyszło z jej ust było nudne i usypiające. Oparłam się o krzesełko, wypuszczając z ust powietrze. Oczy wciąż miałam wbite w dziedziniec, na którym mimo trwających lekcji znajdowało się całkiem sporo osób.
W tym Hunter Ryder, który z wypisanym rozbawieniem na twarzy i w towarzystwie najlepszych kumpli tańczył do Be My Lover. Każdy z nich ruszał po swojemu i był w innym świecie. Przyglądałam mu się z zainteresowaniem. Jego brązowym włosom, które były w nieładzie i koszuli od mundurka, która była rozpięta u góry, ukazując jego nagą klatę. Hunter machał rękami trzymając w jednej odpalonego papierosa i obracał się wokół własnej osi. Każdy z nich wyglądał, jakby miał bardzo dobry humor, a to mogło oznaczać, że zrobili coś nielegalnego albo znów kogoś pobili.
Witamy w Marlowe City, gdzie ich wywinięcia były jak najbardziej akceptowalne.
W pewnym momencie uniósł swoją głowę i spojrzał wprost na mnie. Jakby czuł, że mu się przyglądałam. Skrzyżowałam z nim spojrzenie, unosząc przy tym hardo brodę, co wywołało u niego zadowolony uśmieszek. Zmrużyłam oczy i odwróciłam wzrok zażenowana, gdy jeden z jego przyjaciół rozłożył dwa palce przy twarzy i zaczął robić niestosowne ruchy językiem, imitując minetę. Reszta chłopaków wybuchnęła śmiechem.
Maxwell Knight był idiotą.
- Rhodes, co cię tak zainteresowało za tym oknem? Bo wydaje mi się, żeby była to wojna secesyjna.
Podskoczyłam na siedzeniu, gdy usłyszałam surowy ton historyczki. Przeniosłam spojrzenie na siwawą kobietę, czując ciepło na całej twarzy. Boże. W klasie rozległy się szepty i ciche śmiechy, a ciekawskie spojrzenia od razu zostały skierowane w moją stronę. Zignorowałam chęć przewrócenia oczami i wyciagnięcia w ich stronę środkowego palca. Przysięgam, że nienawidziłam ich wstrętnych i ciekawskich spojrzeń.
CZYTASZ
Katharsis
RomanceW Malrowe City nazwisko Rhodes kojarzone jest z kłamstwem, kradzieżą i oszustwem. Nastoletnia Mila próbuje przetrwać liceum z palącą łatką na plecach, ignorując szepty, ciekawskie spojrzenia i upokorzenie, które wiąże się z jej nazwiskiem. Jej plan...