Rozdział 7.

1.6K 39 23
                                    

Zapraszam do komentowania <3

❦ ❦ ❦

Hunter

Zamachnąłem się i prawa ręką przywaliłem chłopakowi tak, że aż runął na matę.

Opuściłem ręce i zaśmiałem się, próbując unormować oddech. Stave leżał, jak długi i jęczał głośno, trzymając się za obolały nos. Położyłem ręce w rękawicach na biodrach i stanąłem nad blondynem, dysząc z wycieńczenia.

- Czy ciebie pojebało? - jęknął, mrugając szybko powiekami. Zapewne miał mroczki przed oczami.

- Nie, dlaczego? - uniosłem brew, próbując się nie roześmiać. - Mówiłeś, że na sto procent to dostałeś na sto procent. - wzruszyłem nonszalancko ramionami, nie przejmując się stanem kolegi.

- Złamałeś mi nos, ty kutasie! - zapłakał. Wstał z maty i otarł krew z twarzy.

Ponownie się zaśmiałem, próbując ściągnąć rękawice. Stave posłał mi zabójczy wzrok i zaszedł z ringu, kierując się w stronę pomieszczenia, w którym znajdowali się medycy.

- Odpłacę ci się, Ryder! - zawołał zanim zniknął za drzwiami.

- Czekam. - mruknąłem pod nosem i pokręciłem głową, nadal rozbawiony.

Poszedłem w ślady kolegi i również zszedłem z ringu, podchodząc do swojej torby. Rzuciłem rękawice obok, wziąłem butelkę wody i upiłem z niej spory łyk. Otarłem pot z czoła i odetchnąłem ciężko, kierując wzrok w stronę wejścia na siłownie, która była połączona z salą do boksu.

- Dziwie się, że ma tutaj w ogóle wstęp - odwróciłem spojrzenie na wysoką blondynkę, która do mnie podeszła i uniosłem brew, nie odpowiadając. - Powinni zostać, nie wiem, wygnani z tego miasta. - Maisie skrzywiła twarz i pokręciła głową.

- Kto? - zapytałem od niechcenia, skupiając całą uwagę na butelce wody. Nie przepadałem za tą flądrą bez wyrazu.

- Jak to kto? - zmrużyła wrednie oczy i założyła ręce na biodrach. - Cała rodzina tych złodziei, Rhodes. Razem z tą małą dziwką, Niną. - syknęła wściekłe, ponownie skupiając na kimś swój wzrok.

Podążyłem za jej wzrokiem, mrużąc powieki, żeby lepiej widzieć. Brunetka korzystała z bieżni w rogu sali i prawdopodobnie starała się nie zwracać na siebie uwagi.

- Mila. - odezwałem się, nie spuszczając wzroku z brunetki, która w obcisłych legginsach wylewała siódme poty.

- Co? - rzuciła zdezorientowana, gapiąc się na mój lewy profil.

Przewróciłem oczami i zabrałem torbę, w której miałem wszystkie rzeczy, zarzucając ją sobie na ramie.

- Ma na imię Mila. - poprawiłem ją niechętnie, sprawdzając godzinę w telefonie.

Stojąca obok dziewczyna prychnęła głośno i pokręciła głową.

- A co ciebie to obchodzi, jak ma na imię ta pizda? - fuknęła.

Uniosłem na nią ponownie spojrzenie i zmarszczyłem brwi zirytowany.

- A kto powiedział, że obchodzi? - prychnąłem i odszedłem od natrętnej blondynki, kierując się w stronę wyjścia z siłowni.

KatharsisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz