Rozdział 9.

1.1K 34 10
                                    

Zachęcam do komentowania!

❦ ❦ ❦

Mila

Zmarszczyłam brwi, gdy szłam szkolnym korytarzem i czytałam swój referat o wojnie secesyjnej. Czuję zażenowanie i lekki stres. Termin oddania pracy miałam na wtorek.

Zeszły wtorek.

Westchnęłam ciężko i przewróciłam kartki, na których jest napisane jedno i to samo. Ale co innego moglam napisać o Wojnie Secesyjnej? Stara Hampton na bank się do czegoś przyczepi. Jestem tego pewna.

- Rhodes.

Wywołałam wilka z lasu.

Siwa kobieta wręcz wypadła z sali, w której zwykle prowadziła zajęcia i wbiła we mnie swoje srogie brzydkie oczy, wyczekując...sama nie wiedziałam czego. Na moje wargi wpłynął sztuczny uśmiech, który bardziej przypominał zniesmaczony grymas.

- Referat - prawie wypluła to słowo. Założyła ręce na biodrach i wpatrywała się we mnie gniewnie. - Miał być na moim mailu tydzień temu. Nie masz kalendarza? A może po prostu kultury osobistej?

Miałam ochotę uderzyć ją w twarz. Zawsze była niemiła i zawsze mi dowalała bardziej niż innym uczniom. Nie kryła się z niechęcią do mnie i chyba przez to czuła się wyżej ode mnie.

- Wysłałam ją Pani dokładnie dwie minuty przed dwunastą w nocy - odpowiedziałam oczywiście kłamiąc. - Nie dotarł? - zmarszczyłam brwi, przybierając zmartwiony wyraz twarzy. Grałam na zwłokę, choć i tak to nie pomoże.

- Gdyby dotarły, to czy bym tutaj z tobą stała? - fuknęła na mnie i pokręciła głową.

- Prawdopodobnie nie - mruknęłam pod nosem, co oczywiście słyszała. - Ale mam referat ze sobą, wydrukowany. Proszę. - podałam jej dokładnie dwadzieścia osiem kartek czystego gówna i bzdur, które zdołałam z siebie wykrzesać na rzecz karnego zadania.

Historyczka wzięła referat i prychnęła cicho, po czym znów uniosła na mnie gniewne spojrzenie.

- Nie zaliczam tego - wiedziałam.

Zacisnęłam dłoń na pasku od torby i kiwnęłam głowę, nie dodając swojego komentarza. I tak był zbędny.

- Spóźniłaś się, Rhodes. Termin oddania pracy był siedem dni temu. To brak szacunku do mnie, jako nauczyciela. Niczego się nie nauczyłaś? - rzuciła szorstko i pokręciła głową. - Czy ja mam wykonać telefon do twoich rodziców?

Automatycznie przygryzłam wnętrze policzka, by się nie roześmiać i odchrząknęłam cicho. Czułam w kościach, że mam przewalone.

- Pani Profesor, z całym szacunkiem - zaczęłam z lekkim zakłopotaniem i grymasem na twarzy. - Czy Pani myśli, że moi rodzice odbierają telefony ze szkoły? Albo jakiekolwiek telefony? - uniosłam brew, a z moich ust wydostał się cichy śmiech.

W tym momencie moi starzy byli na drugim końcu świata, w Dubaju i bawili się w królowych życia. Jeśli to stare barachło myślało, że w jakikolwiek sposób im na mnie zależy lub mojej edukacji. to była głupsza niż but.

- Bawi Cię to? - warknęła. Zacisnęła rękę na kartkach papieru i zmroziła mnie wzrokiem.

- Nie, wcale. - pokręciłam głową. Splotłam ręce za plecami i cierpliwie czekałam na kolejną karę, którą będę musiała napisać. Ale gówno

KatharsisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz