❦ ❦ ❦Nigdy jakoś szczególnie nie zależało mi na tym, żeby mnie lubili.
To chyba przez to, że od zawsze rodzice powtarzali, że jedyną opinią, jaką powinnam się przejmować to swojej rodziny. Dopóki nie poszłam do szkoły praktycznie trzymali mnie pod kloszem, jak jakiegoś psa. Ciągle mówili, że oprócz nich nie potrzebowałam nikogo, bo każdy inny był gorszy i nie warty mojej uwagi. Miłość i przyszłego męża chciał znaleźć mi ojciec, a matka za wszelką cenę pragnęła być moją najlepszą przyjaciółką.
Dlatego też w wieku siedemnastu lat miałam tylko jedną koleżankę, żadnego życia miłosnego i reputację zgorzkniałej i wyniosłej gówniary.
Cudownie.
Znudzonym spojrzeniem śledziłam tekst własnego wypracowania, które przyprawiało mnie o ból głowy. Stara Hamton nie mogła znieść tego, co usłyszała po wczorajszych zajęciach i przez to musiała wlepić mi karne zadanie, które wysłała o trzeciej nad ranem na mojego maila. Pokręciłam głową i westchnęłam ciężko.
Wypracowanie na pięćdziesiąt tysięcy słów na temat wojny secesyjnej musiałam oddać na następnych zajęciach z historii. Czyli we wtorek.
- Jebana suka. - burknęłam pod nosem, rozczesując swoje włosy.
Od rana siedziałam nad tym zadaniem, a nie byłam nawet w połowie. Teraz naprawdę byłam pewna, że ta stara rura mnie nienawidzi.
Zapisałam arkusz z zadaniem i zamknęłam laptopa, wypuszczając z ust ciężkie westchnienie. Spojrzałam na wiszący na ścianie zegar, który wskazywał godzinę siódmą czterdzieści. Impreza miała zacząć się o ósmej, więc musiałam wyskoczyć z wygodnego dresu i wskoczyć w mało wygodną sukienkę.
Mimo goniącego mnie czasu, wciąż nie ruszyłam się z miejsca. Siedziałam zgarbiona na swoim łóżku, rozglądając się po swoim pokoju. Jasne ściany i pełno zielonych kwiatów doniczkowych. Czasami odnosiłam wrażenie, że mój pokój był najmniej depresyjnym miejscem w domu, jak nie całym Marlowe City.
Po dziesięciu minutach bezczynnego siedzenia i patrzenia w ścianę, wstałam i zrzuciłam z siebie za duży dres. Założyłam czarne koronkowe majtki i prawie naga, podeszłam do sukienki wiszącej na drzwiach od garderoby.
Poszłam w klasykę, jak zwykle. Czarna sukienka bez ramion, leżała na mnie jak druga skóra. Sięgała mi do połowy ud, przez co moje nogi wydawały się dłuższe. Na stopy wsunęłam czarne czółenka od Versace - Medusa Aevitas.
- Oby były tak samo wygodne, co ładne. - powiedziałam do siebie, gdy zapięłam paseczek i stanęłam przed lustrem.
Włosy lekko podkręciłam i spięłam z tyłu czarną kokardą. Makijaż, który zrobiłam już wcześniej był klasyczny z dodatkiem czerwonej szminki. Na ręce wsunęłam długie rękawiczki w tym samym kolorze, co sukienka i dołożyłam biżuterię. Diamentowa kolia pięknie zdobiła moją szyję, dopełniając całą stylizację.
Wyglądałam drogo, czyli tak jak powinnam.
Z szafki nocnej chwyciłam jeszcze koronkową maskę, która pasowała do sukienki. Na szczęście była na patyku, więc nie muszę martwić się o to, czy uszkodzi mój makijaż, nad którym siedziałam tyle samo, co nad wypracowaniem z historii.
Ponownie spojrzałam na zegarek. Ósma piętnaście. Zapewne parter domu, jak i sala balowa były już zapełnione. Użyłam ulubionych perfum i odetchnęłam ciężko, zmuszając ciało do opuszczenia bezpiecznego azylu. Mimo, iż bal organizowany był w lewym skrzydle rezydencji, to spod mojego pokoju dało się usłyszeć melodię muzyki klasycznej.

CZYTASZ
Katharsis
RomanceW Malrowe City nazwisko Rhodes kojarzone jest z kłamstwem, kradzieżą i oszustwem. Nastoletnia Mila próbuje przetrwać liceum z palącą łatką na plecach, ignorując szepty, ciekawskie spojrzenia i upokorzenie, które wiąże się z jej nazwiskiem. Jej plan...