Rozdział 14.

800 32 25
                                        

❦ ❦ ❦

Zachęcam do komentowania :)

Miłego czytania xx

Mila

Z moich ust wydostał się zbolały jęk, gdy w końcu zaczęłam otwierać oczy. Poranne światło, które wpadało przez okno oślepiało mnie powodując jeszcze większy ból głowy. Ja pierdolę, co za udręka.

Po dłuższej chwili i policzeniu w myślach do dwustu, otworzyłam w końcu oczy i podniosłam się do siadu. Znowu jęknęłam, tym razem przez ból, który poczułam w karku. Co się odwalało poprzedniej nocy?

Rozejrzałam się po rozpromienianym pokoju zdając sobie sprawę z tego, że nie był on moim pokojem. Pomieszczenie, w którym się znajdowałam przypominało raczej obślizgły motel, w którym prostytutki przyjmują swoje zlecenia niż ekskluzywny pokój hotelowy, a tym bardziej mój pokój. Znowu jęknęłam i pokręciłam głową zażenowana samą sobą.

Obok okna stał stolik z dwoma krzesłami, telewizor na szafce i obraz, który przypominał dwa złączone ze sobą ciała. Z drugiej strony pokoju były drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do łazienki. Łóżko, na którym siedziałam było duże i twarde. Nawet nie chciałam wiedzieć, jak wyglądał materac. Ściany były różowe i gdzieniegdzie miały ciemne plamy.

Obrzydlistwo.

W pewnym momencie poczułam chłód na moich piersiach. Pospiesznie zakryłam się kołdrą, gdy zorientowałam się, że u góry byłam naga. Miałam na sobie tylko swoje jeansy. Spanikowana zaczęłam rozglądać się po pokoju szukając swojej koszulki. Czułam narastającą we mnie irytację i panikę. Miałam kompletną pustkę w głowie.

Swoją uwagę przeniosłam na drzwi, które się otworzyły, a w nich stanął Ryder ubrany w to samo, co wczoraj. Zmrużyłam na niego swoje oczy, dokładnie skanując każdy jego ruch. Brunet spojrzał na mnie i uśmiechnął się drwiąco, stawiając na stoliku torbę papierową i dwa kubki z ciepłym napojem.

- Nie dobudziłby Cię nawet koniec świata, co? – zagadał kpiąco, podając mi jeden kubek.

Przewróciłam oczami i chwyciłam papier upewniając się, że na pewno dostałam czarną kawę. Chwała Bogu. Upiłam kilka łyków, czując jak moje samopoczucie z automatu się poprawia.

- Dlaczego nie mam na sobie koszulki? – zignorowałam jego pytanie, wtrącając swoje.

Uniosłam na niego wciąż zaspane spojrzenie, na co on tylko się uśmiechnął.

- Bo się rozebrałaś – wzruszył ramionami z głupim uśmieszkiem. – A, że bardzo nie chciałaś się ubierać, bo było ci gorąco to nie nalegałem. Wręcz przeciwnie. Mógłbym budzić się z takim widokiem codziennie. – mrugnął okiem i usiadł na krańcu łóżka, pijąc swój napój.

Pokręciłam głową zażenowana nie komentując jego słów. Mocniej przycisnęłam do piersi kołdrę, gdy zorientowałam się, że chłopak perfidnie się na mnie gapi.

- Patrz gdzie indziej - warknęłam zirytowana i pożałowałam tego niemal od razu. Ból w mojej głowie był nie do zniesienia. Złapałam się za skroń i jęknęłam cicho. Hunter się podśmiechiwał. - Podaj mi koszulkę.

Brunet uniósł brew i schylił się po ciemny materiał, który leżał przy łóżku. Podał mi pomiętą, zbyt dużą koszulkę, na co zmarszczyłam brwi.

- To nie moje. - powiedziałam gapiąc się na niego, jak na debila. Koszulka, która mi dał pachniała facetem i była conajmniej pięć rozmiarów za duża.

KatharsisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz