Rozdział 3
Promienie słońca przechodziły przez tafle wody za oknem i okalały twarz wybrańca. Mięśnie jego twarzy wygięły wyraz twarzy w poranny grymas. Otworzył leniwie swoje zielone oczy i przetarł je dłońmi aby wzrok mu się wyostrzył. Nagle poczuł ból w nogach. Tak jakby jego kości zniknęły i zostały jedynie obolałe mięśnie po wczorajszych zabawach z Zabinim. Wspomnienia poprzedniego wieczoru przeleciały mu przed oczami. Zabini, rozpakowywanie, belgijka, spadek z łózka i ognista przy której współlokatorzy mieli zamiar się lepiej poznać poprzez szereg pytań i szczerych odpowiedzi. Na swoje nieszczęście Harry dobrze pamiętał pytania skierowane do niego oraz odpowiedzi swojego nowego znajomego. Spróbował wstać jednak ból głowy otumanił go tak bardzo że miał wrażenie że za chwile straci przytomność. Poczuł smak wymiocin które zaczęły drażnić jego już i tak podrażnione gardło. Szybko wstał olewając dudnienia w głowie. Dopadł wody która stała na szafce nocnej kolegi i wypił ją do połowy zostawiając coś czarnoskóremu. Odczekał chwilę aby zawroty ustały po czym wstał powoli i zaczął szukać eliksiru na kaca. Ma bardzo słabą głowę do alkoholu ponieważ z Hermioną u boku więcej niż jednego małego kubeczka ponczu nie mógł wypić. Dlatego dawno nie ważył ani nie kupował tego jakże cudownego eliksiru. Jak na złość uświadomił sobie że go niema. Podszedł do przeciwnego lóżka i szarpnął śpiącego współlokatora. Tamten jedynie przekręcił się z boku na bok i powiedział coś pod nosem. Brunet bez zbędnych ogródek wskoczył na tamtego i zaczął po nim skakać krzycząc głośno „MCGONAGALL TU JEST I ODJEŁA NAM 100 PUNKTÓW IDIOTO" Tamten jakby się paliło zrzucił Potter'a i już chciał powiedzieć o tym Draco jednak szarpnęły nim torsje i zamiast do blondyna pobiegł do toalety. Kiedy wyszedł ujrzał zielonookiego wpatrującego się w niego z prośbą w oczach. Blaise zrozumiał przesłanie i zaczął szukać eliksiru sztuk dwa. Wyciągnął go i podał niższemu. Oboje odkorkowali fiolki i za jednym zamachem wlali w siebie całą zawartość. Uśmiechnęli się do sobie po czym Harry wziął ręcznik i jak najszybciej wbiegł do łazienki. Odetchnął z ulgą kiedy dotarł tam pierwszy. Niewiedział jak długo współlokator się przygotowuje i nie chciał się przekonywać tak długo jak mu się tylko uda. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze i pożałował. Zobaczył zmęczonego nastolatka ze wzrokiem czterdziestolatka z trójką nastoletnich dzieci. Oczy miał podkrążone oraz zmatowiałe, bez dawnego błysku. Cera stała się w dotyku jak papier ścierny. Klatkę piersiową miał całą posiniaczoną oraz naznaczoną bliznami. Wszystkie żebra wychodziły spod tkanki tłuszczowej tak jakby chciały przebić skórę i wydostać się na zewnątrz. Włosy zniszczone i potargane. Gdzieniegdzie proste a jeszcze gdzie indziej kręcone. Skóra jakby nigdy nie widziała słońca. Ciemniejsza ale jakby wyblakła. Odkręcił zimną wodę. Wszedł pod prysznic i zamknął oczy. Odchylił do tyłu głowę i relaksował się czując lekkie krople wody spływające strumieniami po jego ciele. Nagle usłyszał rozwścieczony krzyk i walenie w drzwi. Umył się dokładnie ale szybko i wyszedł spod strumienia wody zakręcając go jednocześnie. Przetarł się ręcznikiem. Z bólem zauważył że nie wziął ubrań. Owinął swoją talie ręcznikiem i wyszedł szybko z łazienki. Miał nadzieje że nikt nie będzie mu się przyglądał. Idąc do swojego łóżka zauważył że ktoś się na nim rozwalił jak żaba na liściu. Był to oczywiście Draco. Harry szybko wziął swoje ubrania i zaczął się ubierać. Czuł że blondyn mu się przygląda. Miał racje. Malfoy nie mógł wyjść z podziwu jak strasznie kruche jest ciało wybrańca. Ilość blizn wstrząsnęła nastolatkiem. Twarz zielonookiego wyglądała staro, tak jakby przeżył swoje i wiedział że niedługo nadejdzie jego kolej na odejście w zaświaty. Miał dziwną ochotę go przytulić i przeprosić że niebyło go z nim wcześniej, że nie zaryzykował aby mu pomóc. Chociaż jakby nie patrzeć wątpił aby ktokolwiek oprócz samego omawianego wiedział z czym tak naprawdę się siłuje. Dopiero teraz dotarło do niego że on przecież miał jedynie 11 lat kiedy musiał stawić czoła śmierci. Jednego dnia dowiedział się że jego rodziców zamordował czarodziej którym on sam również jest. Podstawiono mu pod nos przyjaciół i odebrano rzecz jakże oczywistą dla nas wszystkich czyli mianowicie wybór. Harry Potter też jest człowiekiem. Ta myśl naszła Dracona pierwszy raz od kilku lat. Wcześniej traktował go jak nic niewartą maszynę która ma idealne życie, sławę oraz pieniądze po rodzicach. Ale tak naprawdę ten chłopiec niemiał nic. Był więziony jak pies w klatce a kiedy próbował krzyczeć każdy twierdził że kłamie. Kiedy miał 14 lat Voldemort zabił na jego oczach jego pierwszą miłość niewinnego Cedrika Diggory'ego. Odwrócił się aby dać brunetowi trochę prywatności. Kiedy Harry się ubrał razem z Pansy całą paczką poszli na śniadanie. Brunet nalał sobie wody i po kryjomu wsypał do środka trochę soli. Wypił na raz i czekał na resztę. Draco spojrzał na niego pytająco ale on postanowił to zignorować. Wspólnie poszli do swoich dormitoriów przygotować się na eliksiry. Harry miał zamiar wyjść jednak uprzedził go Zabini.
- Potter co zjadłeś na śniadanie? – lustrował dokładnie każdy milimetr twarzy chłopaka. Na swoje nieszczęście brunet pobladł. Nie spodziewał się aby ktokolwiek kiedykolwiek przejmował się jego dietą.
- Nie byłem głodny, wypiłem jedynie szklankę wody. A z resztą po jakie licho ci to wiedzieć Blais? – wypowiedz wyszła bardziej chamsko niż zamierzał ale czasu niecofnie. Nigdy nie był dobry w zawieraniu kontaktów międzyludzkich. Tak szczerze to był fatalny.
Wyszedł szybko z dormitorium i skierował się pod salę eliksirów. Kilka minut później dołączyła reszta szanowanych ślizgonów. Zasiedli razem. Zabini z Parkinson a Harry z Draconem. Równo z rozpoczęciem lekcji do klasy wsypała się cała grupa gryfonów za którymi człapał Snape mamrocząc na nich najróżniejsze przezwiska. Lekcja się rozpoczęła. Harry jednak totalnie się odłączył. W głowie słyszał jedynie nierówne bicie swojego serca. Spojrzał w bok i zaczął przyglądać się idealnemu według niego profilowi swojego blond kolegi. Jego blada cera niemiała żadnych skaz, długie rzęsy idealnie się układały a o włosach lepiej nawet nie wspominać. Jeden kosmyk opadł na oczy Draco. Brunet miał ogromną ochotę odgarnąć mu te parę niesfornych włosów za ucho. Po chwili analizowania za i przeciw zrobił to. Delikatnie złapał opuszkami palców platynowe włosy i jednym zgrabnym ruchem umiejscowił je za uchem. W stalowych tęczówkach mógł ujrzeć niezrozumienie, ale również jakiś rodzaj euforii. Na bladych policzkach pojawiła się odrobina różu. Wzrok blondyna spoczął nagle na jakiejś bardzo interesującej dziurce w ławce. Potter już do końca lekcji starał się nie zerkać na swojego sąsiada ale niekiedy na chwile tracił kontrole nad wzrokiem i przez chwile wpatrywał się w prosty nosek lub piękne malinowe usta. Potem się opamiętywał i cały zarumieniony wpatrywał się w swoje ręce pod ławką. Kiedy tylko wybił dzwonek wstał jak najszybciej i wybiegł do łazienki. Podczas tępego wpatrywania się w rozmazaną czarną plamę zwaną również nietoperzem lub Snapem, uświadomił sobie pewną okropną rzecz. Choć w zasadzie, może nie tak złą...?
Że chyba Severus mu się podoba...
Nie no ostatnie zdanie to FAKE hshsh do następnego
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miłego dnia/wieczorku/nocy<333
Verin_2008
CZYTASZ
Real Souls !DRARRY! ZAWIESZONE
FanfictionA co jeśli życie pewnego chłopaka jest grą w której on gra główną role? Jeśli chłopak którego każdy znał to tak naprawdę jedynie przykrywka? Jeżeli wrogowie także są kimś innym? A co jeśli jedna podróż pociągiem pokaże im że mają dużo wspólnego? N...