Rozdział 2

78 7 2
                                    

- Ej Pottah, czemu siedziałeś sam w tym pociągu? Twoja obstawa w skórze rudzielca i pseudo krukonki stwierdziła że skoro jesteś już tylko Harrym to nie ma sensu dalej ciągnąć tej gówno przyjaźni? – w głosie blondyna niebyło ani krzty złośliwości. Po porostu zwykła ludzka ciekawość.

Gryfon zastanawiał się chwile czy powiedzieć mu prawdę ale w zasadzie co mu szkodzi. Zaczął mówić. Opowiedział mu tylko kawałek iż niedaleko siedział sobie również wsłuchujący się Blais i oczywiście wiecznie ciekawska Parkinson. Historia więc został okrojona do tego o Dumbledorze i jego pionkach. Powiedział im że nigdy w zasadzie nic do nich niemiał. Ślizgoni słuchali go w ciszy. Byli pod wrażeniem ponieważ Harry na ich zaczepki sukcesywnie ich zgaszał. Zrozumieli że brunet dopiero teraz jest sobą. Aroganckim i szczerym do bólu Harrym Potterem a nie jakimś wybrańcem. Dowiedzieli się również że on wcale nie chciał nim być. W zasadzie lubił Hogwart tylko dlatego że miał gdzie mieszkać. A po szkole nie zostanie Aurorem tak jak chce cała reszta świata oraz jak chciał martwy poprzedni dyrektor szkoły. Niemieli pojęcia o większości rzeczy które zrobił niepozorny wybawca.

- uhh em Potter, czy mógłbyś opowiedzieć nam faktyczne wersje wydarzeń rzeczy których dokonałeś w okresie tych 7 lat?

Pytanie to zadała Parkinson rumieniąc się. Brunet spojrzał na nią zdziwiony. Dopiero po chwili uświadomił sobie że nikt teoretycznie nie opowiedział żadnej z tych historii. Dyrektor powiedział jedynie że na przykład wygrali z bazyliszkiem lub coś podobnego przyznając Gryfindorowi punkty. Nikt nie wie co robili, że użyli eliksiru wielosokowego, nawet Draco. Więc zaczął opowiadać. Gdy skończył cała trójka ślizgonów miała szeroko otwarte oczy skierowane w jego stronę. W zasadzie im się nie dziwił. Miał tylko nadzieję że zgodzą się z jego teorią na temat Dumbledora oraz swoich przyjaciół od siedmiu boleści. Została im jeszcze końcówka drogi. Aż do peronu w Hogsmeade rozmawiali i śmiali się wesoło. Gdzieś w połowie drogi mignęła mu za szybą ruda czupryna. Za nią podążała burza loków która zatrzymała się akurat wtedy kiedy śmiali się do upadłego. Harrego jednak wcale to nie zraziło. Przynajmniej sami się od niego zdystansują. Może w końcu przestaną zawracać mu głowę związkiem z Ginny, siostrą rudego.

Pansy akurat opowiadała jak to w wigilię zrobiła swojej cioci pranka z tamponem. Wszyscy bardzo głośno się śmiali. Całą czwórką Doszli do powozów które miały ich odwieźć z peronu do szkoły. Tym razem każdy widział te mityczne stworzenia, testrale, ciągnące powóz. W końcu każde z nich przeżyło bardzo dużo. A najbardziej dwójka byłych wrogów. Tak, zdecydowanie oni najwięcej przeżyli oraz widzieli. Najśmieszniejsze jest to że obaj nie z własnego wyboru. Po prostu zostali w jakiś sposób zmuszeni. Potem ślizgoni zadawali Potterowi różne zwyczajne pytania na przykład o ulubiony kolor lub muzykę. Zdziwili się strasznie słysząc że odważny, słodki oraz miły wybraniec kocha kolor czarny, nienawidzi czerwonego oraz słucha metalu. Potem Potter pytał się ich i tak aż do celu. Wszyscy trochę spochmurnieli kiedy dotarli do Hogwartu. Wiedzieli, że Potter będzie ze swoimi. I chyba nawet Malfoy zrozumiał że dla bruneta będzie to bardzo ciężki rok. Ślizgoni już na początku zwierzeń Pottera wiedzieli że on nienawidzi swojego domu. Nienawidzi tych ludzi. Swoich zmanipulowanych przyjaciół oraz samej wychowawczyni swojego domu. Wszyscy razem oczywiście bez wiedzy Pottera , przecież nadal są Ślizgonami, pójdą do Snape'a poproszą go o jego przenosiny. Usłyszeli od Harrego że tiara miała zamiar dać go do Slytherinu, jednak magicznie zmieniła zdanie. Widać ona jako jedyna na całej planecie przejrzała jego prawdziwe wnętrze. Byli ciekawi jak wszystko potoczyłoby się gdyby Dumbledor nie maczał palców w życie Harrego. Czy Voldemort nadal by żył. Może zabiłby go ktoś inny. Ktoś tak łasy na sławę ja Gilderoy Lockhart. Może wszystko potoczyło by się szybciej gdyby to oni zamiast rudego i Granger pomagali Harremu. Pansy jest podobnie mądra jak Hermiona, ona po prostu niema potrzeby chełpić się tym tak jak ta druga. Rona zastąpiłby Zabini, a Draco? Draco mógłby być po prostu sobą. Kimś lepszym niż Ginny. Lepszą i ładniejszą wersją tej rudej psychopatki.

Real Souls !DRARRY! ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz