Chciałabym przeprosić. Ostatnio mam trochę prywatnych spraw na głowie. Dowiedziałam się paru nieprzyjemnych rzeczy i teraz muszę załatwić parę spraw związanych z tego skutkami. Ten rozdział jest krótszy ale za to mogę obiecać że od teraz akcja będzie się rozwijać. Czy na dobre? Szczerze wam powiem że pojęcia nie mam. Dobra kończę marudzić, miłego czytania.
~~~~~~~~~~
Kiedy cała ślizgońska paczka wychodziła z wielkiej Sali podeszła do nich Hermiona. Miała napuchnięte oczy . Harry domyślił się że płakała. Stanęła bardzo blisko niego. Poczuł jej szybki urywany oddech na uchu.
- Neville został pobity przez Gryfonów bo stanął w twojej obronie, Harry.
Wypowiedziała te słowa tak cicho że ledwo je usłyszał. Odsunęła się od niego i jeszcze coś mówiła ale on już jej nie słuchał. Jego przyjaciel został pobity przez niego. To wszystko jego wina. Wszystkie te myśli kotłowały się w jego głowie, każda gorsza i głośniejsza od drugiej. Zamknął na chwilę oczy aby nikt się nie domyślił że coś może go boleć. Spróbował przybrać naturalny wyraz twarzy. Kiedy ktoś pytał sie go czy wszystko okej zbywał go żartem że przecież jest jebanym Harrym Potterem, wybawcą świata czarodziejskiego. Otrząsnął się i nie mówiąc nic pobiegł do skrzydła szpitalnego. Brunetka domyśliła się gdzie poszedł i podążyła za nim. Po chwili dobiegli na miejsce. Bez zbędnych ceregieli weszli do środka jak do siebie i nawet nie spoglądając w stronę pielęgniarki zaczęli szukać przyjaciela. Kiedy go znaleźli brunet miał wrażenie że coś rozerwało go od środka na milion małych kawałeczków a potem palił jeden po drugim. Neville był cały w bandażach. Nie mogli ujrzeć nawet jego oczu. Noga wisiała na czymś dziwnym. Obie ręce były w gipsie. A wszystko to przez to że postanowił go bronić. Na sztywnych nogach podszedł do poszkodowanego przyjaciela. Nogi miał jak z waty. Obraz zaczął mu się rozmazywać pod wpływem łez. A tak dawno nie płakał. Kiedy stał przed chłopakiem nie dał rady, nogi ugięły się pod jego ciężarem i upadł kolanami na podłogę. Rękami próbował wytrzeć łzy ale kiedy to zrobił na ich miejsce pojawiało się więcej nowych. Poddał się. Zaczął szlochać jak małe dziecko. Miał już w poważaniu że Hermiona to widzi. Osoba która widział w nim bohatera, najsilniejszego człowieka na świecie widział teraz jak klęczy na podłodze łkając. Teraz dla niego niemiało to znaczenia. Najwyżej zakaże jej mówienia komukolwiek i zerwie z nią kontakt. W końcu oczy przepełnione współczuciem lub odrazą to najgorsze co istnieje.
Nagle usłyszał czyjąś zimną dłoń na policzku. Ten ktoś siedział tuż przy nim i gładził jego głowę w uspakajającym geście. Uniósł wzrok i zobaczył cos czego na pewno nie chciał. Tą osobą był Draco. Osobę przed którą tak bardzo chciał być silny. Teraz jednak jego przyjaciel który go uratował, wstawiał się za nim i pomagał kiedy miał kogoś ratować nawet przed czarnym panem. Blondyn pociągnął głowę Harrego a ta wylądował miękko na jego torsie. Chłopak nie wytrzymał. Złapał za koszulkę Malfoya i przycisnął swoje ciało bliżej do tego drugiego. Płakał, mocniej niż jeszcze chwilę temu. Czemu? To względnie proste jakby się nad tym zastanowić. Obwiniał siebie za krzywdę przyjaciela. Bał się że znowu komuś coś zrobi. Bał się siebie. Pokazał słabość wszystkim na których mu zależało. Chciał umrzeć, wypełnił swoje zadanie i teraz potrzebował spokoju, warstwy brązowej zimnej i mokrej ziemi wszędzie go otaczającej. I to tyle, tylko tego mu było trzeba ale nawet na zrealizowanie tego był za słaby.
Nie wiedział ile już tak leży na mokrym od jego łez torsie swojego przyjaciela przy łóżku drugiego rannego kumpla. Postanowił obudzić Draco i kazać mu pójść do dormitorium.
- Malfoy idź do łózka, proszę. Widzę że jesteś zmęczony, To nie twoje zmartwienie.
- Jak to nie moje?
- Dla ciebie to tylko kolejny głupi gryfon.
- To przyjaciel mojego najlepszego kumpla. A poza tym ty cierpisz. Myślisz że nie wiem że obwiniasz się za to i za wszystko inne. Z każdą pojedynczą śmierć w tym głupim zamku za czasów twojej nauki tutaj? – zapanował między nimi cisza – Pójdę jak ty pójdziesz. Nie wrócisz mu zdrowia leżąc na szpitalnej podłodze Harry.
I znowu w skrzydle można było usłyszeć parę oddechów. Nie odezwali się już do siebie. Draco zasnął przytulając przyjaciela do siebie, ten jednak nie potrafił zmrużyć oka. Ciągle myślał czy aby na pewno nie byłoby lepiej gdyby zginął tuż po zabiciu Voldemorta. Siedział przy Nevillu każdego dnia od tygodnia. Aż w końcu coś się stało. Niebieskie tęczówki jego przyjaciela zostały odsłonięte przez pielęgniarkę. One na niego patrzyły a usta wykrzywił lekki uśmiech.
- Ohh Harry ale ty jesteś głupi. Idź spać i się umyć porozmawiamy jak będziesz wyglądał jak człowieka nie zombie. Boję się ciebie haha.
CZYTASZ
Real Souls !DRARRY! ZAWIESZONE
FanfictionA co jeśli życie pewnego chłopaka jest grą w której on gra główną role? Jeśli chłopak którego każdy znał to tak naprawdę jedynie przykrywka? Jeżeli wrogowie także są kimś innym? A co jeśli jedna podróż pociągiem pokaże im że mają dużo wspólnego? N...