Rozdział 4

272 17 136
                                    

   Westchnęłam bezsilnie, gdy przez ogromną, zalepioną szybę w sklepie, ujrzałam mżący deszcz, zamiast swobodnie tańczących płatek śniegu.

Wolałam, kiedy w zimę padał śnieg. W tedy czułam ten przyjemny świąteczny klimat, który sprawiał, że szczęście przyjemnie rozchodziło się po moim całym ciele. Zachęcał mnie także do jakiego kolwiek funkcjonowania. Gdy natomiast padał deszcz, odechciewało mi się czego kolwiek.

Odwróciłam zniesmaczona wzrok od szyby i tego co za nią widnieje, by nie dobijać siebie tym okropnym widokiem, po czym chwyciłam za najpotrzebniejsze rzeczy i skierowałam się do kasy.

Na zewnątrz było już zupełnie ciemno, a jedynym źródłem światła były latarnie oraz świąteczne ozdoby porozwieszane na balkonach, czy jakichś lokalach, pomimo wczesnej pory. Mimo wszystko całkowita ciemność pochłaniająca niebo oraz niektóre zakamarki, nie powstrzymała ludzi od robienia zakupów, dlatego jak zwykle przed kasami tłoczyły się długie kolejki.

A oczywiście tylko dwie kasy były czynne.

Mogłabym pójść do samoobsługowej, ale zawsze było z tym okropnie dużo zamieszania, gdyż ciągle coś się psuło. A ja wolałam tego zbędnego zamieszania w okół siebie nie robić, więc byłam skazana na stanie w długiej, na pół sklepu, kolejce.

Po kilku awanturach między kasjerką, a starszymi osobami, kilku zamieszaniach, właśnie przy kasie samoobsługowej – gdzie starszemu panu, nie chciało skasować się mleko, więc jedna z kasjerek musiała podejść i pomóc, przez co czas wydłużył się o dobre parę minut – oraz sytuacji z jakimś pijakiem, który upierał się, że wcale taki nie jest. Wreszcie udało mi się wejść na sam początek kolejki, gdzie tam kasjerka skanowała wybrane przeze mnie produkty.

Posłałam w jej stronę nawet miły uśmiech, dla poprawy humoru, jednak ta po prostu to zignorowała i podała mi paragon.

Chciałam być miła, no ale najwidoczniej nie zostało to docenione.

Odetchnęłam głęboko, gdy udało wyjść mi się poza mury super marketu. Może to dziwne, ale tak ogromny tłok oraz ciężkie powietrze, wręcz pokaleczyło moje płuca, sprawiając tym samym uczucie niedotlenienia.

Szłam więc przed siebie, skupiona na głębokich oddechach i przysłuchiwałam się różnorodnym odgłosom.

Jedne w postaci śmiechów, dochodziły od restauracji, czy różnych lokali i mieszały się z świątecznymi piosenkami, wydobywającymi się z głośników obok większych sklepów. Gdy weszłam na rynek usłyszałam jakąś rozmowę telefoniczną, jednak nie przysłuchałam się jej dokładnie, bo do moich uszu dobiegł dźwięk, który od jakiegoś czasu koił moje bębenki, i który stał się jednym z moich ulubionych i najdłuższej oczekiwanych.

Widząc, że wczoraj poznany Jan, zaczynał grać spokojnie płynącą przez moje uszy melodie. Z chęcią przycupnęłam sobie na tej samej ławce, co zwykle i pozwoliłam wsłuchać się nie tylko w muzykę, ale także i delikatny głos chłopaka.

Tą piękną chwilę spokoju i pełnego zatracenia się w piosence, przerwał mi nagły, kujący ból w mojej klatce piersiowej. Ból był tak silny i wręcz piekący, że nie mogłam wziąść pełnego oddechu.

Czułam jakby w moją klatkę piersiową, wbity był gwóźdź, który za każdym razem, gdy próbowałam wziąść głęboki  oddech, podrażniał mnie oraz sprawiał pulsujące kucie, które rozchodziło się po całym moim ciele. Nie mogłam wziąść pełnego oddechu, bo gdy próbowałam, czułam kurczowy ból w okół mojej klatki piersiowej.

Eren | Jann ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz