Rozdział 11

204 15 157
                                    

  Świeczki o moim ulubionym cynamonowym zapachu, porozstawiane na brązowych kafelkach balkonu, na tę chwilę nie sprawiały, że czułam się lepiej. Mimo iż pozostawiały po sobie delikatną łunę ciepłego, pomarańczowego światła, pięknie komponując się z ciemnością panującą na zewnątrz.

Ja jedynie pusto patrzyłam się na jeden z ich płomieni, który co jakiś czas tańczył w rytm wiejącego, mroźnego wiatru.

Oczy nieco rozbolały mnie od jasnego płomienia świeczki, dlatego też niechętnie oderwałam od niego wzrok, zawiedziona, iż straciłam swój punkt zaczepu, w który mogłam spoglądać godzinami, i nie wyglądałoby to podejrzanie.

A przynajmniej miałam taką nadzieję.

Przelotnie spojrzałam na Jana, który nerwowo splątywał ze sobą palce, tak samo jak wcześniej ja, zapatrzony w świeczkę, która stała tuż obok niego.

Oboje byliśmy czymś zestresowani. Oboje byliśmy także i pogrążeni w swoich myślach.

— Napisałem piosenkę — pośród moich huczących myśli, rozbrzmiał niepewny głos Jana.

Zorientowałam się, iż ponownie wpatrywałam się w pomarańczowy płomień, cynamonowej świeczki, przez co widok nieco zestresowanego chłopaka, przyćmiewały mi pojedyncze, żółte plamki.

Mimo tego, że od samego rana byłam cała spięta oraz przygnębiona, posłałam chłopakowi miły uśmiech, by ten nieco się rozluźnił.

— Mogę zobaczyć? — wychrypiałam cicho, wyciągając rękę w stronę kartki, zapewne z tekstem, którą nerwowo miętolił Jan.

Chłopak westchnął, przymykając przy tym oczy. Swoją dłoń kurczowo zacisnął na kartce papieru, jak gdyby bał się, że zostanie mu ona wyrwana, po czym nieco drżącym głosem odrzekł:

— N-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie jest dopracowana, ani...

— Hej, Janek — przerwałam mu, kładąc na jego ramieniu swoją dłoń w geście otuchy. Gdy zauważyłam, że blondyn, aż tak stresuje się pokazaniem mi swojej piosenki, moje wszystkie zmartwienia zakopane zostały pod dość cienki dywan, gdyż ciągle miałam świadomość, że są one w mojej głowie. A zostały zastąpione, przez chęć pomocy Janowi. — Nikt nie będzie cię tutaj oceniał. Jeśli chcesz pokazać mi co stworzyłeś, możesz to zrobić, a ja z pewnością zachwycę się twoją kolejną piosenką — pogłaskałam go delikatnie po ramieniu, po czym posłałam delikatny uśmiech. — Na pewno jest wspaniała — dodałam szeptem.

Widać było, że Janek bił się z myślami. Finalnie, jednak podał mi lekko zżółkniałą kartkę papieru. Była cała pogięta, a gdzie nie gdzie znajdowały się także i zaciągnięcia. W samym centrum tekstu piosenki, widniała natomiast brązowa plama po kawie.

Wzrokiem w pierw przejechałam po tekście, by ocenić jego długość oraz sposób w jaki został napisany. Literki umiejscowione zostały na samym środku kartki w stylu wersowanym. Niektóre rozmazywały się delikatnie, gdyż zapewne karka została czymś zmoczona.

Nie zwracałam na to, jednak zbyt wiele uwagi, gdyż przykuł ją, zapewne tytuł piosnki, umiejscowiony na samej górze kartki.

Promise“

You tear me apart.
Look how selfish you are.
Left me behind, when I gave you my life.
Where are you now?
How am I supposted tell them, How?

Eren | Jann ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz