CAPÍTULO VEINTE

345 28 3
                                    

―wieczór wcześniej―

Przez większość czasu starała się nie wzbudzać podejrzeń. Zgodnie z zapowiedzią Blaise'a, dostała do pomocy w firmie drugiego dyrektora – idiotę, który traktował ją jak namolną stażystkę. Dzięki temu jednak mogła skupić się na tym, co planował Robert Cameron wraz ze swoim synem. Udało jej się podsłuchać kilka rozmów między nimi. Żadna jednak nie pozwoliła znaleźć jej odpowiedzi na pytanie, dlaczego zatrzymał nagranie. Musiała uporać się z tym problemem i znaleźć rozwiązanie, zanim jej małżonek postawi ją przed faktem dokonanym. Była na przegranej pozycji, ale nie zamierzała odpuszczać. Wygrywała już spory.

Okazja natrafiła się, gdy pewnego dnia postanowiła popracować z domu. Miała dość patrzącego jej na ręce Lightwooda, gotowego o każdych jej działaniach donieść Robertowi. Chciała w spokoju przejrzeć finanse i rozważyć możliwe opcje bez jego udziału. Po kilku godzinach postanowiła zejść na dół, by zaparzyć kawę, a następnie przenieść się z laptopem do ogrodu. Zaczęła gramolić się po schodach, gdy nagle zobaczyła, że drzwi do gabinetu ojca są uchylone. Żadne z nich nie wchodziło do środka od dnia ślubu. Po tym jak policja zbadała miejsce wypadku, zamknęli go na klucz, którego strzegł Blaise. Oznaczało to, że z jakiegoś powodu, również został w domu i nie miał pojęcia o obecności Arabeli.

Dziewczyna przystanęła na moment, ostrożnie zerkając do środka. Blaise w garniturze siedział na pufie przy stoliku dla gości i rozmawiając przez telefon, przyglądał się żelaznemu przedmiotowi trzymanemu w dłoni. Dziewczyna w pierwszym momencie nie potrafiła określić, co to jest.

― Tak, myślę że transport nie stanowi problemu ― rzucił znużonym tonem do słuchawki. ― Pański klient nie jest jedynym zainteresowanym kupnem. Zgłosiła się do mnie masa kolekcjonerów i muzeów. Mój prywatny specjalista określił artefakt jako bezcenny...

Przez moment milczał, potakując głową, jakby rozmówca mógł go co najmniej zobaczyć.

Arabela zmarszczyła brwi, gdy dotarło do niej, co się działo. W przełyku natychmiast poczuła narastającą złość. Nie miał prawa nawet dotykać tych rzeczy. Blaise próbował sprzedać pamiątkę po jej ojcu. Nie mówiąc już o powodzie, dla którego to robił. Przecież prowadzili dwie firmy. Mieli pieniądze. Po co chciał więc gromadzić ich więcej?

Niespodziewanie wstał z pufy i ruszył w stronę regałów, by odłożyć artefakt do gablotki. Przy okazji uważnie przyjrzał się innym drobiazgom, które zbierał Felipe, gdy jeszcze interesowało go cokolwiek poza firmą.

― Nie zejdę z ceny ― poinformował z rozbawieniem, kierując się ku wyjściu.

Arabela odskoczyła od drzwi, natychmiast wracając na szczyt schodów, by nie mógł zorientować się, że tu była.

Blaise wyszedł z gabinetu i ruszył schodami na parter. Dziewczyna odczekała chwilę aż się oddali, by ruszyć za nim. Miała nadzieję, że zdoła usłyszeć coś jeszcze. Ukryła się w korytarzu, obserwując jak chowa klucz do jednej z wyższych półek.

― To pamiątka rodzinna mojej żony. Nie sprzedawałbym jej gdybym nie musiał ― kontynuował. ― Proszę śledzić licytację. Nie zarezerwuję przedmiotu, tylko po to by lepsza oferta przeszła mi koło nosa. Rozstrzygnięcie będzie jutro wieczorem. Do usłyszenia.

Rozłączył się, wzdychając z irytacją, po czym wrzucił telefon do kieszeni, by następnie rozmasować skronie. Dopiero teraz Arabela dostrzegła jaki był spięty. Przy niej od czasu zeszłotygodniowego napadu złości zachowywał się nienagannie. Uśmiechał się, próbował żartować i całował ją, jakby nie trzymał w laptopie nagrania mogącego zniszczyć jej życie. Wtedy gdy na niego patrzyła, ciężko było jej nie myśleć o przeszłości. Tym jaki był kiedyś i jak bardzo się zmienił, bo na zewnątrz wciąż był tym samym olśniewająco przystojnym oraz elokwentnym mężczyzną, któremu oddała serce.

BÓG ZŁODZIEI [18+] || DZIECIAKI Z LA MANCHY #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz