CAPÍTULO SEIS

522 30 9
                                    

―obecnie―

W czasie zakupów starała się stłumić żałosne uczucie wstydu, gdy to Tiago płacił za rzeczy jadące po taśmie do kasy. Od dwunastego roku życia, miała własną kartę kredytową. Nikt nigdy nie oceniał jej wydatków. Ojciec miał do niej pełne zaufanie w tej kwestii. Jeśli zamiast oszczędzać, przewaliła kieszonkowe na słodycze, była to tylko i wyłącznie jej sprawa. Teraz natomiast miała wrażenie, że wszystko co wsadziła do koszyka było zbędne. Tiago jednak dzielnie znosił naliczającą się na wyświetlaczu sumę. Jego niezmącony spokój zniknął dopiero w reakcji na koronkowe figi. Uniósł do góry brwi, patrząc na swoją towarzyszkę. Arabela wzruszyła tylko ramionami. Nie myślał chyba, że bieliznę również będzie pożyczać od Victorii.

― Nie powinnaś ich przymierzyć?

Tiago ruchem głowy jeszcze raz wskazał dwie pary majtek.

― Żebyś mógł ocenić jak leżą? ― spytała, na co ten wzruszył ramionami, jakby chciał pokazać, że mógłby się zgodzić na takie poświęcenie. ― Wybacz, ale nie ufam twoim osądom. Być może jednak pokażę się w nich Rico. Podobno geje mają lepsze poczucie estetyki.

― Jestem pewien, że akurat tę estetykę bardziej bym docenił ― uniósł ręce w obronnym geście i zaczekał, aż kasjerka skończy sczytywać etykiety z zakupów. Oprócz bielizny zgarnęła jeszcze podstawowe przybory toaletowe, odżywkę do włosów i najtańsze japonki. Była zdziwiona, że to wszystko znalazło się w Mercadonie, ale najwyraźniej sklep był hiszpańskim odpowiednikiem supermarketu, w którym można kupić dosłownie wszystko.

Gdy na wyświetlaczu zaświeciła się suma do zapłaty, Tiago z bólem wzniósł oczy ku niebu. Mimo wszystko grzecznie zapłacił za jej rzeczy, po czym wrócili do samochodu, gdzie czekali pozostali.

W drodze do nory towarzysze rozmawiali głównie o robocie na ten wieczór, której szczegółów Arabela ciągle nie poznała. Czytając między wersami dowiedziała się, że mają jechać o jakiegoś klubu koło pierwszej. Jak się okazało imprezy w Hiszpanii zaczynały się grubo po północy. Co jednak mieli tam robić, pozostawało tajemnicą, aż do wieczora, gdy Arabela usłyszała pukanie do drzwi pokoju Tiaga.

Leżała właśnie na materacu, przyglądając się zwojowi. Odkąd wrócili z zakupów, po zjedzeniu obiadu próbowała rozgryźć jego znaczenie. Jak mogła się spodziewać skutek był marny. Wtłoczona na nim inskrypcja nie przypominała żadnego znanego jej języka, a w dodatku urywała się w połowie. Nie miała pojęcia do czego służył, ani w jaki sposób ten kawałek złomu miałby pomóc jej zyskać bogactwo.

Gdy tylko drzwi przed nią się otworzyły, szybkim ruchem schowała artefakt pod poduszkę.

Na litość boską, czy w tym kraju nikt nie puka?

W progu stanęła Victoria. Jej ciało oblegała przylegająca, brokatowa sukienka z długim rękawem i rozcięciem w dekolcie aż do pępka. Materiał wykrojono również częściowo w talii oraz na biodrze, tak że prowokacyjnie odsłaniała nagą skórę. Oczy miała pomalowane mocno czarną kredką, a na jej ustach błyszczała szminka. Stojąc w progu uśmiechnęła się zadziornie. Z jakiegoś powodu włosy miała spięte warkoczem ciasno przylegającym do głowy. Nawet grzywkę przytrzymała wsuwkami. Mimo wszystko nie wyglądała już jak ta wyluzowana dziewczyna w sportowych ciuchach śmiejąca się głośniej niż jej męscy towarzysze.

― Mam dla ciebie coś ― oznajmiła, rzucając w jej stronę zwinięty materiał.

Arabela złapała go w locie i rozłożyła. Okazał się być gładką, czarną sukienką z fikuśnym rozcięciem po obu stronach talii. Drugą z rzeczy była blond peruka o długich, prostych puklach. Dziewczyna spojrzała na nią zdezorientowana.

BÓG ZŁODZIEI [18+] || DZIECIAKI Z LA MANCHY #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz