―obecnie―
Przepychając się pomiędzy gośćmi, ruszyli w kierunku schodów pożarowych. Za sobą słyszeli krzyki, ale nie mieli czasu, by się odwrócić. Musieli jak najszybciej znaleźć się w samochodzie. Na klatce schodowej niósł się echem opętańczy śmiech Rica. W końcu dotarli na parking. Niczego nie świadomy Matias stał oparty o maskę samochodu Tiaga. Gdy tylko ich zobaczył, nie potrzebował słów polecenia, by wskoczyć za kierownicę i odpalić silnik. Tiago wskoczył na pakę jako pierwszy, po czym pomógł reszcie wgramolić się do środka.
― Szybko, ukryjemy się pod plandeką ― polecił, a oni ułożyli się wewnątrz zimnej, blaszanej naczepy,
Tiago nakrył ich plandeką, po czym sam zanurkował wśród nich. Zapanowała ciemność, ale Arabela czuła obok siebie jego rozedrgany oddech. Stykali się ramionami i biodrami. Po chwili chłopak poruszył się, a ona zrozumiała, że wyjmuje z kieszeni telefon. Gdy włączył latarkę, po przeciwnej stronie zobaczyli roześmiane twarze Vic i jej brata. Oboje zwijali się, usiłując stłumić śmiech.
Wtedy poczuli szarpnięcie oznajmiające, że Matias ruszył z parkingu. Teraz pozostało liczyć na to, że nikt nie sprawdzi ich przy wyjeździe. Arabela nie mogła uwierzyć, że to się uda.
― Co wyście do chuja zrobili? ― spytał Tiago, patrząc z niedowierzaniem na rodzeństwo.
Rico parsknął głośno, za co siostra walnęła go w ramię.
― Po tym jak z kuchni zadzwoniliśmy do Pereza, żeby zszedł na dół, mieliśmy iść do garażu, żeby zaczekać tam na was i Matiasa ― zaczęła dziewczyna. ― Pech chciał, że kelner wziął nas za spóźnioną pomoc kuchenną, a następnie zapędził do kuchni. Ustawił nas przy kuchence, karząc gotować. Spaliliśmy chyba ze dwa garnki, zanim przyszedł szef kuchni i spruł się, że nie mamy identyfikatorów.
Spojrzała na Rico, jakby miał dokończyć opowieść.
― Gdy zagroził, że wezwie policję za włamanie, sięgnąłem po słoik pieprzu i mając nadzieję, że zadziała jak gaz, rzuciłem mu go w oczy ― wzruszył ramionami.
― Nie miał szans zadziałać, bo nawet go nie odkręciłeś! Typ dostał w środek czoła szklanym słojem.
Tiago ukrył twarz w ramieniu Arabeli. W pierwszej chwili ten gest wydał się dziewczynie dziwnie poufały. Szybko jednak przypomniała sobie, że to ona przesadnie reaguje na jego dotyk, który dla niego był naturalną częścią komunikacji. Ich ramiona równocześnie zatrząsały się od śmiechy.
― W każdym razie...To że facet przewrócił kuchenkę i cały blat zajął się ogniem nie było moją winą. Zdążyłem jeszcze zwinąć ciastka.
Poturlał w ich stronę słoik pełen słodkich wypieków. Tiago otworzył go i pochłonął kilka na jeden kęs po czy wyciągnął kolejny w stronę ust Arabeli.
― Będziesz mnie karmił?
― Kobiety na ogół jedzą mi z ręki.
Już miała spiorunować go spojrzeniem, kiedy gwałtownie się zatrzymali.
Gdzieś na zewnątrz słychać było przytłumiony głos Matiasa. Tiego lekko uchylił plandekę, by sprawdzić co się dzieje. Chłopak rozmawiał przez uchyloną szybę z ochroniarzem. Atmosfera na moment zgęstniała, jak w czasie konkursów, gdy czekano na werdykt. Serce w piersi Arabeli tłukło się jak szalone. Spojrzała na Tiaga, z którego twarzy nie schodził filuterny uśmiech. Był pewien zwycięstwa.
Chwilę później ochroniarz przytaknął i otworzył im rogatkę. Arabela na kilka chwil zdębiała. To naprawdę się udało. Po raz drugi pokręcony plan Tiaga wypalił.
CZYTASZ
BÓG ZŁODZIEI [18+] || DZIECIAKI Z LA MANCHY #1
RomanceKiedy lądujesz gdzieś po środku hiszpańskiego miasteczka, bez grosza przy duszy, z dziwnym przedmiotem owiniętym w zakrawiony materiał, uratować może cię tylko cud. Cud o łobuzerskim uśmiechu oraz zwinnych palcach, który zapłaci za twoją taksówkę pi...