CAPÍTULO VEINTIOCHO

296 24 6
                                    

―obecnie―

Obudziło ich światło poranka mozolnie zakradające się do okienka w wiatraku. Oboje zasnęli przytuleni do siebie nawzajem. Cudem żadne z nich nie spadło w czasie nocy. Pognieceni i zmęczeni zeszli na dół, by następnie ruszyć do samochodu zaparkowanego pod wzgórzem.

Gdy wrócili do kryjówki, pozostali siedzieli przy kawowym stoliku, jedząc śniadanie. Wyglądało na to, że zaciekle próbowali zachować choć pozory normalności. Victoria jako pierwsza podniosła na nich wzrok, próbując wyczytać cokolwiek z ich twarzy. Jej brat jednak nie miał zamiaru bawić się w domysły. Prosto z mostu spytał więc:

― Możemy wracać do obmyślania planu, jak skopać Diazowi tyłek, czy dalej będziemy bawić się w smutki i żale?

Rico nie słynął z subtelności. Brakowało mu również taktu, co przypomniało Arabeli, że gdyby tak faktycznie sparować go z Juliem, otrzymaliby mieszankę wybuchową. Te słowa jednak nieco rozluźniły duszącą atmosferę miedzy nimi.

― Chyba tak ― odparł Tiago, siadając naprzeciwko Matiasa.

Chłopak obserwował go przez chwilę, próbując wyczuć. W końcu wstał i wyszedł. Kiedy wrócił niósł ze sobą dwa białe opakowania pełne tabletek, które postawił na stole, tuż przed przyjacielem. Nie miał zamiaru unikać tematu. Chciał załatwić to szybko oraz bezboleśnie.

― Dwie tabletki Citalopramu po śniadaniu i jedna Mirtazapiny. Do dwóch tygodni poczujesz się nieco lepiej ― oznajmił, na co Tiago przytaknął, ze spokojem przyglądając się opakowaniom.

― Dzięki.

W tych słowach czaiły się przeprosiny. Dotarło do niego, że Matias nie chciał dla niego źle. Robił po prostu wszystko, by tak jak sam powiedział, utrzymać ich obu na powierzchni. W odpowiedzi pokiwał głową, wiedząc że drążenie tematu będzie dla niego zbyt niekomfortowe. Zamiast tego zwrócił się do Arabeli:

― Wciąż chcesz skontaktować się z Blaisem?

Zerknęła na Tiaga, choć po ich nocnej rozmowie, nie mógł jej tego zabronić. Wiedział, że to jedyne rozwiązanie, by sprawa zakończyła się dla nich pomyślnie. W końcu skinęła głową, wypuszczając ciężkie powietrze z płuc.

― Nie mamy innego wyjścia. Namówię go na spotkanie jeszcze dziś. Powiem, że wy wiecie gdzie jest trzeci zwój, a ja przyniosę mu mój, jeśli on pokaże mi ten Diaza. Zrobię zdjęcie napisu i wrócę do was pod pretekstem wyciągnięcia informacji o trzecim zwoju. Później zawiniemy się z miasta.

― Myślisz, że w to uwierzy? ― spytała Victoria z niepokojem. ― Co jeśli umówicie się, a on zastawi na ciebie jakąś pułapkę?

Arabela pokręciła z przekonaniem głową.

― Nie ma powodu, by współpracować z Diazem bardziej niż do tej pory, skoro już wie, gdzie jestem. Chce mnie z powrotem, dlatego, że potrzebuje mojego podpisu na umowie sprzedaży.

Pozostali wydawali się niepewni, ale najwyraźniej postanowili jej zaufać. Matias konspiracyjnie nachylił się nad stołem:

― Więc kiedy uderzamy?

― Najlepiej od razu. Zaraz do niego zadzwonię, tylko... Postaram się jakoś ułożyć sobie w głowie, co muszę powiedzieć.

― W porządku.

Wyjęła telefon, z pamięci wpisując numer Blaise'a. Bała się że jeśli nie zrobi tego od razu, później przygniecie ją lęk. Mimowolnie zerkała w stronę Tiaga, by zobaczyć jego reakcję, ale on nie dawał niczego po sobie poznać. Wyczerpany po prostu dalej czytał etykietę leków, udając że nie ma nic przeciwko temu planowi.

BÓG ZŁODZIEI [18+] || DZIECIAKI Z LA MANCHY #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz