CAPÍTULO CUATRO

540 34 1
                                    

―dwa miesiące wcześniej―

Kończąc odpisywać na maile inwestorów, usłyszała jak pierwszy talerz z hukiem rozbija się o ścianę. Zdławiony dźwięk dochodził z mieszkania rodziców, zajmującego dwa pierwsze piętra posiadłości. Brzmienie tłuczonego szkła niosło się kanałami wentylacyjnymi wraz z wrzaskami matki. Arabela przymknęła na moment oczy i wzięła głęboki wdech. Można by pomyśleć, że po latach życia w tym domu, zdąży przywyknąć do nieustannego zgiełku, ale to gówno prawda. Ciągle w pierwszej chwili jej ciało stawało się nieprzyjemnie napięte. Kazało jej biec w kierunku dźwięku, by upewnić się, że członkowie jej rodziny są bezpieczni. Później jednak przychodziło zmęczenie. Podobne sytuacje miały miejsce już tyle razy. W dodatku ciągle chodziło o jedno i to samo. Nie potrafiła stwierdzić od jak dawna namawiała rodziców do rozwodu. Tak byłoby lepiej dla wszystkich. Ojciec jednak za bardzo dbał o wizerunek, a matka bez jego pieniędzy nie miałaby się gdzie podziać. Z tej racji od lat żyli w tym bulgocącym kotle. Kwestią czasu był moment, w którym woda wystrzeli poza naczynie, zalewając wszystko dookoła.

Przetarła zmęczone powieki, po czym odsunęła się na krześle od biurka. Instynkt kazał jej zejść na dół i przypomnieć obojgu rodziców, że nie są sami. Naturalnie na niej ich kłótnie nie robiły już wrażenia, ale Estera bywała znacznie wrażliwsza. Narzuciła więc czarny szlafrok z jedwabiu, by zakryć nim bluzkę na ramiączkach oraz szare dresy. W dni gdy nie musiała jechać do biura ceniła sobie wygodne ciuchy, zamiast wymuskanych garniturów oraz wysokich obcasów. Potargane włosy spięła w kok, chcąc uniknąć niepotrzebnych komentarzy matki o swoim rzekomym niechlujstwie. Kobieta należała do osób, które zawsze prezentowały się elegancko. Nawet jeśli planowały spędzić wieczór pod pościelą z butelką wina. Z pewnością nie darowałaby sobie okazji, by wetknąć jej szpilę.

Wyszła ze swojego gabinetu i ogarnęła wzrokiem własne mieszkanie. Gdyby nie odwiedzająca ich gosposia z pewnością zarosłoby brudem. Przez ostatnie trzy tygodnie wychodziła przed szóstą i wracała koło dwunastej. Właściwie tylko w nim spała. Sporadycznie zdarzało jej się wypić kawę. Wyminęła salon złożony ze skórzanej sofy oraz ogromnego telewizora, którego nawet nie miała kiedy włączyć odkąd go kupiła, po czym dotarła do schodów, prowadzących na dół.

Odgłosy kłótni zdawały się narastać z każdym krokiem. Przystanęła na półpiętrze, widząc uchylone drzwi do pokoju młodszej siostry. Ostrożnie ruszyła w tamtą stronę. Dziewczyna siedziała skulona nad biurkiem odrabiając lekcje. W uszach miała słuchawki. Arabela oparła się o framugę, przyglądając jak w skupieniu wodzi ołówkiem po kartce papieru. Miała tylko piętnaście lat. Powinna właśnie nocować u koleżanki, podbierając z barku jakieś tanie wino. Tymczasem ona czytała książki na zajęcia dodatkowe, które z pewnością miały zaimponować matce.

Estera wyczuwając obecność starszej siostry, odwróciła się przez ramię, zanim tamta zdążyła się wycofać. Wyciągnęła z ucha jednego airpodsa.

― Nie jesteś w biurze? ― spytała, marszcząc ciemne na jej widok brwi. Na ogół nie uchodziły za podobne, choć obie miały latynoską urodę. Gdy stały obok siebie ciężko było dopatrzyć się podobieństwa. Arabela miała głębokie ciemne oczy ojca. Estera - piwne po rodzinie ze strony matki. Włosy tej drugiej były nieco jaśniejsze i proste. Różniły się nawet figurą. W czasie gdy sylwetce Arabeli nie brakowało kobiecych krągłości, Estresa wydawała się długa i koścista. Obie jednak ubierały się dość podobnie za sprawą matki toteż młodsza dziewczyna podbierała siostrze ciuchy, a ona starała się o to nie pieklić. ― Pracowałam dzisiaj z domu ― odparła, wskazując swój niesamowicie stylowy strój. Starała się nie myśleć o tym, że przebywały w tym samym budynku i nawet nie wiedziały o swojej obecności. Estera przytaknęła i nagle gdzieś w tle usłyszały kolejne uderzenie talerza o podłogę.

BÓG ZŁODZIEI [18+] || DZIECIAKI Z LA MANCHY #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz