CAPÍTULO TRECE

457 26 0
                                    

―obecnie―

Tamtego wieczoru, nad basenem w domu Martinezów, mieszkańcy nory zajęli dwa przeciwne stanowiska. Tiago, Rico i Vic chcieli zbadać sprawę zwojów. Matias natomiast powiedział, że nie da się wciągnąć w żadne gówniane poszukiwanie skarbów. Wydawać się mogło, że na tym dyskusja się zakończy. Kiedy jednak następnego ranka chłopak pojechał odebrać motor zostawiony nieopodal hotelu, by następnie ruszyć do pracy, pozostali zaczęli spekulować na temat tego, jak namówić przyjaciela do poparcia ich pomysłu.

― Nie możemy po prostu go olać? ― spytał Emilio, delikatnie stawiając kartę płasko na powierzchni dwóch złączonych trójkątów. Razem z Tiagiem próbowali ułożyć domek z kart, w czasie gdy Vic powtarzała w salonie układ taneczny, który jak mówiła, miała zaprezentować na darmowych zajęciach w mieści, gdzie starała się o posadę instruktorki. ― Przecież on nigdy się nie zgodzi. Jest sztywniakiem.

Arabela w ciszy siedziała przy stole i popijając kawę, przysłuchiwała się rozmowie.

― Jeden za wszystkich. Wszyscy za jednego ― odparła Victoria, udoskonalając kolejny ruch w swojej choreografii. ― Poza tym, jeśli zabierze się za to z nami, jest mniejsza szansa, że powie „A nie mówiłem" jeśli coś się spierdoli.

― Prawda ― rzucił Tiago, dokładając do budowli na stole kolejną kartę. Gdy pochylał się nad stołem ciemne włosy zasłaniały mu oczy, tak że Arabela nie mogła zobaczyć w nich, co tak naprawdę myśli o całej sprawie. Zeszłej nocy wydawał się zachwycony perspektywą nadchodzącej przygody. Dziś jednak zdawał się dziwnie milczący, jakby zębatki w jego głowie od rana pracowały na najwyższych obrotach, układając nowy plan. Arabelę zarówno to niepokoiło, jak i fascynowało.

Do wyznaczonego przez Matiasa terminu opuszczenia nory, zostało już ledwie kilka dni. Miała tylko dwa wyjścia. Znaleźć babcię lub namówić towarzyszy, by pomogli jej rozwiązać zagadkę, w zamian za ewentualne podzielenie się nagrodą.

― Poza tym potrzebujemy jego chłodnej głowy ― dodała jeszcze Vic. ― Sami jesteśmy zbyt narwani, by do czegokolwiek dojść. Bez urazy Arabela. To nie o tobie.

Machnęła w jej stronę ręką, zbyt pochłonięta półobrotem, by na nią popatrzeć.

― Gdzie tam. Zero urazy.

Tiago odchylił się do tyłu na krześle, zaplatając dłonie za głową.

― Znam tylko jedną osobę, która mogłaby go skutecznie przekonać ― rzucił. W pokoju zawisło napięcie. Nie tylko dlatego, że Rico właśnie zaczynał stawiać kolejne piętro karcianego domku. Wszyscy wiedzieli, do czego pił chłopak. Dotąd Arabela nawinie sądziła, że jest jedyną osobą, która zauważa to, co działo się między Vic, a Matiasem. Nie doceniała jednak Hermesa i jego złodziejskiej spostrzegawczości.

Victoria znieruchomiała w czasie tańca, ale ich uwagę od niej szybko odwrócił sypiący się domek.

― No i co najlepszego zrobiłeś? ― spytał Tiago, szturchając przyjaciela w ramię i zdzierając z jego głowy czapkę z daszkiem, by założyć ją sobie tył na przód.

Rico zgromił go spojrzeniem.

― To przez to, że podrygujesz nogą i trzęsiesz stołem ― warknął, oddając mu. ― A to niby ja mam ADHD.

― Chyba rozdwojenie jaźni, bo nic takiego nie robiłem.

Rico przedrzeźnił go dziecinnie, za co dostał kolejnego kuksańca. Zaczęli przepychać się jak mali chłopcy, a moment później wylądowali na kanapie, okładając się pięściami. Arabela spojrzała na Victorię.

BÓG ZŁODZIEI [18+] || DZIECIAKI Z LA MANCHY #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz