Rozdział III

76 12 0
                                    

Gdy tylko wracają mi zmysły zawracam.

-Przepraszam- szepczę do mojego pegaza i głaszczę go po jego czarnej jak smoła sierści.

Wiem dlaczego tu jestem i wiem, co muszę zrobić. Muszę odnaleź skarb, a wtedy będę wolna.

Wolność.

To jedyne czego potrzebuje. Wreszcie będę mogła się od niej uwolnić i żyć sama.

Jestem warta 1 000 000 $ jeśli tylko je zdobędę będę wolna. Tylko o tym marzę. Od zawsze.

Brakuje mi ponad połowy.

Według legendy znajduję się tam skarb jakiego ludzkość nie widziała. Wiele podróżników starało się go zdobyć lecz na próżno. Nikt go nie zdobył. Jednak wole zginąć tam. Niż żyć tak jak żyje teraz.

Chcę być wolna.

Podlatuje do centralnej wyspy, ale nikogo już tam nie ma. Mężczyzna o zielonych jak las oczach zniknął. Nie ma go. Rozglądam się po wyspie. Nie ma tu nic ciekawego, ale dziwie się, że nie ma tu żadnego strażnika. Nie powinno tak być. Spoglądam na Sagari-ego. Jego bystre oczy mówią mi, że nie mamy zbyt wiele czasu. Podchodzi do mnie i szturcha mnie swoją karą głową. Głaszczę go, a potem łapie się jego kłębu i wskakuje na niego.

Galopem pokonuje wyspę, a następnie skaczę w dół.

Przez moment zapominam jak się oddycha. Uwielbiam ten moment, gdy lecę w dół i nic mnie nie może zatrzymać. Prostuje ręce i czuje jakbym latała. Chciałabym, żeby ten moment trwał wiecznie, ale nic tyle nie trwa. Sagari gwałtownie prostuje skrzydła, a potem zgrabnie ląduje na wyspie. Śmieje się.

Kilka metrów przede mną widzę mężczyznę. Jest obrócony tyłem. Majstruje coś przy łódce.Odruchowo wyciągam miecz, a on obraca się w moją stronę.

To on.

Moje serce bije szybciej niż powinno.

Mężczyzna cofa się i wyciąga muszkiet.

-Spokojnie - mówi. W jego oczach nie kryje się żadna wrogość, ale w moich na pewno.

Nie zdarza wycelować we mnie, bo tuż za nim znajduje się Sagari, ale teraz nie ma w nim nic, co można było by podziwiać. Nienawidzę go takiego. Nienawidzę, gdy Sagari zmienia się w potwora. Jego zęby są ostre jak brzytwa, tak samo jak kopyta. Nie przypomina już pięknego pegaza.

W tym stanie jest dla mnie pociągający jaki przerażający.

Jest czarny jak bez księżycowa noc.

Mężczyzna nie rusza się tylko spogląda w kwadratowe źrenice pegaza. Przełyka ślinę i milczy.

Nic dziwnego; ja też milczałam, gdy po raz pierwszy zobaczyłam go takiego.


WyspaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz