Rozdział XII

8 2 0
                                    


-Jegomościa, co to za słownictwo - mówię i wyciągam papierosa z ust. Chcę mi się dusić ze śmiechu. - Wychowałam się z nim, ale nie łączy nas żadne pokrewieństwo. Nie będę Ci opowiadać mojej fantastycznej historii. Im mniej wiesz tym lepiej śpisz. - Palę dalej. - Powiem ci tylko tyle, że jeśli z nim zaczniesz, to może się skończyć tylko twoją śmiercią. Mimo, że jest osobą, którą łatwo pokonać, to za nim stoi kupa niebezpiecznych ludzi. Ruszajmy.

~ • ~

Wspólnie przemierzamy leśny trakt, który cały czas stawał się coraz bardziej niebezpieczny, skręty i wąski. W końcu trudno było się nawet domyślić drogi - widać, że niewielu śmiałków odważyło się tędy kroczyć. Nie dziwię im się.

Centralna wyspa jest często wspominana w legendach mojego ludu jako Isla de los Sueños - Wyspa Marzeń. Prócz tego, że mieści się na niej Kamień Przodków i położona jest w tych dzikich krainach, nie wiadomo o niej nic. Powstały legendy, jakoby strzeżona była przez olbrzymów, bądź też inne mityczne, wielgachne stwory... choć to w końcu tylko bajki. Chociaż nie ma dymu bez ognia - coś tam na pewno jest, czymkolwiek by to nie było. Zawsze warto mieć się na baczności i spodziewać najgorszego.

Tyle odnośnie legend - są też realne zagrożenia, o których trzeba pamiętać. A mianowicie chmara dzikich, żądnych krwi bestii. To nasze główne zmartwienie.

Gdy powoli się zbliżaliśmy, nasz niepokój narastał. Krajobraz wyspy stawał się coraz bardziej nieprzyjazny... Powietrze stawało się coraz bardziej gęste, słońce przykryły chmury, a wiatr zaczął coraz mocniej wiać. Teraz możemy nawet odczuć, że coś nas obserwuje, choć niczego nie dostrzegliśmy.

Aż w końcu stało się to, czego obawialiśmy się najbardziej.

Nagle w lesie dookoła nas pojawiła się para ślepi... nie, wiele par ślepi! I w końcu ich zobaczyliśmy - okrążyły nas jakieś wilki!

Bynajmniej nie wyglądają jak zwykłe wilki. Ich olbrzymią, zakrzywioną paszczę zdobią liczne, przerażające kły. Ślepia mają koloru złotego, puste pośrodku. Pomarszczone, szare ciało pozbawione było futra, a silne, umięśnione łapy zakończone sa ostrymi pazurami.

Bestie szczerzą się, warczą i poruszają kolistym, powolnym ruchem wokół nas, zapewne szukając słabego punktu. Wygląda na to, że nie będzie to proste zadanie. Tym bardziej, że nie ma ucieczki.

Wraz z Mizuki stoimy w całkowitym bezruchu. Patrzymy sobie w oczy i wyczytuje z nich, że jest gotowa do ataku. Błyskawicznego.

Zerkam jeszcze raz na bestię, wybierając wzrokiem dwie po mojej stronie, po czym znów patrzę na kobietę. Delikatnym skinieniem głowy meldujemy sobie, że teraz albo nigdy.

I rozpoczyna się taniec śmierci.

Błyskawicznym ruchem wyciągam pistolety i w mgnieniu oka celuję w wybrane przez siebie wilki i oddaję strzał.

Dwa dudniące huki wystrzału. W powietrzu uniósł się kłąb dymu, a dwie bestie jednocześnie padły martwe na ziemię.

Wszystko działo się tak szybko - pozostałe stwory zareagowały od razu, rzucając się na nas. Bez zwłoki rzucam pistolety, odskakuję w bok i wyciągam długi nóż bojowy. Nada się idealnie.

Jedna z bestii biegnie w moją stronę. Czekam przygotowany. Rzuca się centralnie na mnie, ukazując swoje kły. Wyczuwam odpowiedni moment i w ułamku sekundy zanurzam ostrze w szyi drapieżnika. Momentalnie je wyciągam, po czym z całej siły tnę go w łeb. Bestia pada martwa.

Nim zdążam zareagować na czas, kolejny wilk rzuca się na mnie. W ostatnim momencie chwytam drugą ręką ostrze sztyletu, tworząc barierę. Gdy bestia rzuca się na moje gardło, impet uderzenia rzuca mną o ziemię. Jednak szczęki potwora zatrzymują się na klindze. Wściekła bestia z wściekłością kłapie pyskiem, próbując przełamać moją obronę. Wtedy szybkim ruchem łapię zwierza za głowę i z całej siły przekręcam, łamiąc mu kark.

Zdejmuję z siebie martwe ciało, po czym wstaję i patrzę na dwa kolejne bestie, które szykują się do natarcia. Pierwszy z nich zatacza koło, próbując mnie okrążać, po czym rozpoczyna swoje natarcie, próbując wgryźć mi się w nogę. Nim jednak zdąża, ostrze mojego sztyletu przeszywa jego czaszkę.

Kolejny. ostatni wilk podchodzi do mnie od tyłu. Obracam się, lecz ten odskakuje, jakby wiedząc, co go czeka. Zatacza wokół mnie całkiem bliskie koło, powarkując złowrogo. Najwidoczniej stracił pewność siebie. Prędko postępuję krok naprzód i - nim ten reaguje - sprzedaje mu potężne kopnięcie w brzuch. Wilk przewrócił się, skomląc. Nim zdąża wstać, ponawiam uderzenie, po czym mocno przygniatam butem jego pysk. Szybko schylam się i szybkim ruchem przecinam bestii gardło. Przestaje skomleć.

Rozglądam się dookoła. To już wszystkie. Wtedy zerkam na Mizuki, która właśnie zabija ostatniego wilka.


WyspaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz