Rozdział IX

40 6 0
                                    


Powoli otwieram oczy... Widzę nad sobą taflę wody, przez którą przebijają się falujące promienie słońca... zaraz, co?!

Nagle zdaję sobie sprawę, że nie mogę oddychać i jestem pod wodą. Błyskawicznie się wynurzam i, wypluwając wodę, wychodzę na suchy ląd.

Jak ja się tu znalazłem...? Przecież byłem w tej jaskini...

Po chwili dostrzegam kogoś w moim otoczeniu. Patrzę, a tam stoi ta kobieta, którą spotkałem minionego wieczoru...

Znowu ona. Czego chce? Miała nie wracać... Ale tym razem trzeba coś z tym zrobić. Stanowi zagrożenie dla mojej misji.

Patrzę na nią, będąc gotowym do natychmiastowej reakcji. Pozostaje mi tylko miecz, gdyż proch strzelniczy zamókł. Ale to wystarczy, by to zakończyć.

- Co tu robisz? - pytam, przeczesując mokre włosy ręką.

~ • ~

Wybucham śmiechem, gdy zdezorientowany mężczyzna zadaje mi pytanie. Jest mokry i niezbyt wie, co się z nim dzieje. Próbuje się uspokoić, ale to wygląda tak zabawnie.

Widzę, że dotyka miecza. Czyżby pragnął mnie zabić? W sumie chciałabym się z nim zmierzyć. Wygląda na silnego, ale nie pachnie żadną magiczną mocą. W przeciwieństwie do mnie. Przyglądam mu się z uwaga, ale i tak nic nie czuje.

-To tak teraz się dziękuje osobie, które uratowała Ci życie Alvino?

Wyciągam kolejnego papierosa. Trzeciego już dziś. Wiem, że nie powinnam tyle palić, ale wyciągniecie go z tej jaskini kosztowało mnie zbyt dużo nerwów. Wkładam papierosa do ust i zapalam go.

~ • ~

Przyglądam się kobiecie z niedowierzaniem. Ona mnie uratowała...? Jaki miała w tym interes?

I skąd zna moje imię?

Ale skoro tak, to raczej nie mam się czego bać. Ale i tak wolę zachować ostrożność.

- W takim razie jestem ci winien podziękowania - mówię spokojnie, luzując trochę atmosferę. Gdyby chciała mnie zabić, już dawno by to zrobiła. Zresztą i tak jestem na przegranej pozycji - proch zamókł, więc moja broń dystansowa stała się bezużyteczna. Mieczem zapewne mógłbym się wybronić, ale bezpośrednia walka z osobami obdażonymi magią to niezbyt mądry pomysł.

~ • ~

Mężczyzna w końcu zauważa, że jest na straconej pozycji. Eh...a myślałam, że sobie powalczę. Kończę palić papierosa i gaszę go.

-Powinieneś zapytać: "Skąd z nasz moje imię?" - Wyciągam z kieszeni jego dokumenty i rzucam je. Mężczyzna w ostatnim momencie łapie je. - A tak w ogóle to powinieneś mi się kłaniać u stóp, że nie zostawiłam cię na pewną śmierć. Czemu jesteś takim idiotą, że włazisz do jaskini, gdzie jest tyle magi? Czy ty masz mózg? Mogłeś zginąć deeeeebilu. Masz przecież tą igłe kogoś tam.

Zaczynam się śmiać, gdy widzę zdziwioną twarz Alvina. Życie bywa całkiem zabawne. Kładę się na trawę.

~ • ~

Słucham całego tego kazania ze zdziwieniem. I z dystansem, nie mam siły się kłócić z kimś takim, tym bardziej, że rozmówca plecie kilka nonsensów.

- Miałem swoje powody, to skomplikowane - mówię, machając ręką, po czym, po chwili zastanowienia dodaję: - Zresztą, co ci do tego? Jakbym zginął, nie sądzę, by sprawiłoby ci to jakąkolwiek różnicę. Jaki masz w tym interes? - pytam wprost. Nikt nikogo nigdy nie ratuję z dobrego serca, to nie bajka. Wrogowie Cesarstwa tylko czekają, by zdobyć jakieś sekretne informacje...

~ • ~

-Potrzebuje pieniędzy, a ty mi je dasz. - mówię i uśmiecham się wrednie. - Według tego, co miałeś zapisane moc wyspy słabnie, a ty musisz dowiedzieć się dlaczego. Ja ci pomogę, a ty pomożesz mi. Proste. Znam tą wyspę dość dobrze.

Wiem, że pójdzie na ten układ. A jeśli będziemy musieli iść tam gdzie mamy iść, to znajdę tam to czego szukam.

~ • ~

Racja, pieniądze. Niektórzy świata bez nich nie widzą... Ale myślę, że jest to warte zachodu. Skoro ona może mi pomóc... Nie przywiązuje do nich wielkiej wagi, mogę się zgodzić bez problemu, jednak mam pewien haczyk, który może ją wkurzyć. Przynajmniej się odpłacę.

- Tylko wiesz... Zgadza się, magia wysp słabnie. Wiesz co to oznacza?



WyspaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz