Stałem jak wryty. Patrzę w oczy tej czarnej bestii i nagle poczułem się obezwładniony przez strach; nie mogłem wykonać żadnego ruchu.
Po raz pierwszy od bardzo dawna.
Po kilku sekundach jednak odzyskałem trzeźwość umysłu i postąpiłem kilka ostrożnych, powolnych kroków w tył. W rękach wciąż kurczowo ściskałem muszkiet, będąc gotowym do natychmiastowej reakcji w razie ataku. Dokonuję w głowie obliczeń: kula raczej nie wyrządzi wiele szkód temu potworowi, ale nie o to chodzi: huk wystrzału i kłąb dymu być może dadzą mi niewielką przewagę czasową - akurat taką, że będę mógł wyciągnąć swój miecz. A tego z pewnością by nie chcieli.
Ale zanim to nastąpi...
- Kim jesteś, kobieto? - zapytałem z powagą, wciąż wpatrując się w ślepia bestii i będąc gotowym do błyskawicznej reakcji. Być może uda wyjść się z tej sytuacji bez użycia siły.
~ • ~
-Pytasz mnie kim jestem?-odpowiadam błyskawicznie. Wyciągam miecz. - Chcesz znać imię osoby, która cię zaraz zabije?
Mężczyzna milczy. Robię kilka kroków w jego stronę. Sagari spogląda na mnie pytającym wzrokiem. Nie odpowiadam mu. Dobrze wie o czym myślę i nie wydaje się z tego powodu zadowolony.
-Mizuki - mówię i spoglądam na mężczyznę. Otwiera usta. - Chcesz powiedzieć mi swoje. Możesz powiedzieć i tak go nie zapamiętam.
~ • ~
Mizuki... - powtórzyłem w myślach. Kolejne imię, które zostanie dopisane do listy moich wrogów.
Nie odpowiedziałem. Nie zdradzam swojego imienia byle komu... Zresztą nie musi wiedzieć.
- Dlaczego mi przeszkadzasz? - zapytałem zimnym tonem, wciąż będąc gotowym do uderzenia.
Wygląda na dosyć inteligentną osobę, jak na kogoś z tych okolic. Jest inna od tych wszystkich prostych farmerów, zamieszkujących okoliczne wyspy. Raczej proste sztuczki nic tu nie wskórają... Całe szczęście, że nie wie, co mam w zanadrzu. Ale to w ostateczności, może uda się obejść bez tego.
Oczekiwałem jej odpowiedzi.
~ • ~
Wybucham śmiechem. Mężczyzna spogląda na mnie zdziwiony.
-Ja ci przeszkadzam - śmieje się dalej.
Uspokajam się i gładzę swój policzek końcówką palca w górę i w dół. Gdybym chciała mogłabym już dawno go zabić, ale coś mi mówi, że nie powinnam. Zawsze słucham swojej intuicji. Po krótkiej walce samej ze sobą wygrywa ta "dobra strona"
-Ja ci przeszkadzam- mówiąc to opieram ostrze miecza o ramię. - Cóż... to ty mi przeszkadzasz. Zresztą nie powinno cię tu być jeśli cenisz swoje marne życie. Może cię tu spotkać wiele potworniejszych zwierząt niż mój pegaz. Chłopcy tacy jak ty powinni pilnować porządku, a nie zabawiać się w podróże do takiej wyspy jak ta.
~ • ~
- To ty mnie napadłaś - uśmiecham się ironicznie. - Poza tym jestem tu w oficjalnych interesach Cesarstwa. Radzę ci odejść, a jest to moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie - mówię z udawanym spokojem, jednak mój wzrok mówi wszystko. Wzrok, który wielu widziało, nim odeszli z tego świata. Po chwili przerwy dopowiedziałem: - Decyzja należy do ciebie, co uczynisz.
~ • ~
-Oficjalne interesy? Brzmi podejrzanie. Kogo masz zabić? - Dobrze wiem, że ci, którzy są wysoko ustawieni czasem wynajmują kogoś by pozbyć się jakieś osoby. Może Cesarzowi się ktoś naraził? Zastanawia mnie tylko, że dostał to zadanie jakiś młokos, który zapewne nie jest gotowy na takie wyzwanie jak to. Spoglądam w jego oczy, ale dostrzegam w nim to, co powinnam. Zabił już nie jedną osobe na swojej drodze, ale dalej nie jest taki jak ja. Chociaż ... zabija, bo musi. - Cóż nie zamierzam ci schodzić z drogi, bo idę w tamtą stronę - mówie i wskazuje w jego stronę.
~ • ~
- Cel mojej podróży to już moje zmartwienie - rzuciłem, po czym odpowiedziałem na drugą część: - Cóż, nie zatrzymuję cię. Minie jeszcze trochę czasu, nim wyruszę. Ale ostrzegam - jeśli znów staniesz mi na drodze, nie będę już tak miły.
Ukradkiem spoglądam w stronę Skoczka (mojej łodzi powietrznej). Przewody się przepaliły i lewy żagiel solarny nie wysuwa się tak, jak powinien, ale o tym nie wspominam, w końcu Mizuki nie musi o tym wiedzieć. Naprawa zajmie mi około godziny, po czym wyruszę dalej w swoją stronę. Mam tylko nadzieję, że już jej nie spotkam... Może stanowić niebezpieczeństwo, więc jeśli znów na nią natrafię, pozbędę się jej i pegaza. Radziłem sobie już z gorszymi rzeczami, nie powinno stanowić to większego wyzwania.
~ • ~
Ruszam w jego strone. Dotykam Sagariego, który dalej mu grozi. Dotykam jego łopatke, a pegaz momentalnie wraca do swojej normalnej postaci. Chowam miecz do pochwy. Ściągam chustę z twarzy i kiedy mężczyzna mi się przygląda kładę rękę na jego ramieniu.
Zapamiętaj jedno - mówię - Strach zabija szybciej, niż ostrze.
~ • ~
- Zapamiętam - odezwałem się dla uprzejmości, po czym, gdy kobieta zniknęła pośród gąszczy, oddaliłem w stronę Skoczka.
Naprawiając, myślałem o tym tajemniczym spotkaniu.
Muszę mieć się bardziej na baczności... - pomyślałem. - W końcu pozwoliłem, by zaszła mnie od tyłu i przygwoździła swoim zwierzaczkiem. To nie może się więcej powtórzyć.
Tym razem, podczas naprawy dodatkowo nasłuchwiałem otoczenia i od czasu do czasu zerkałem w stronę leśnych ostępów. Nic jednak się nie działo, lecz nie pozwoliłem sobie na nieuwagę.
Nim minęła godzina, Skoczek znów był sprawny. Niestety, słońce było już dosyć nisko nad horyzontem, a żagle solarnie stają się nocą bezużyteczne, więc wygląda na to, że noc będę musiał spędzić tutaj. Co prawda mógłbym jeszcze użyć napędu grawitacyjnego, jednak to kosztuje trochę paliwa, a jest ono zbyt cenne, by je marnować.
Tak, tę noc spędzę na wybrzeżu - postanowiłem.
Powoli udałem się do środka łodzi, zatrzaskując za sobą drzwi. Żelazny, zamknięty kadłub Skoczka zapewni mi schronienie na noc, więc nic mi nie grozi.
Rozłożyłem koc na podłodze, po czym zasnąłem. Miecz jednak spoczywał u mego boku - jak zawsze. Doświadczenie mówiło mi, że zawsze warto go mieć u swojego boku, nawet podczas snu w bezpiecznym miejscu, by można go było dobyć od razu po przebudzeniu.
~ • ~
Szybko robi się ciemno. Przeklinam w duchu, że zbyt dużo czasu zmarnowałam na mężczyznę.
-Nienawidzę mężczyzn - mówie, a Sagari posyła mi wrogi e spojrzenie - Jesteś najważniejszym mężczyzną w moim życiu oczywiście, że nie mówiłam o tobie.
Wspinam się na wysokie drzewo. Spoglądam na Sagariego, który kładzie się na dole. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. Wyciągam sztylet i zaciskam na nim dłoń, a potem wygodnie opieram się na gałęzi drzewa. Ciągle myślę o nim. Z jednej strony chciałam go zabić, z drugiej pociąga mnie. Żałuje, że pokazałam mu swoją twarz. Nie wiem czemu mu to powiedziałam. Biore głęboki oddech, ale wciąż o nim myślę. W końcu zasypiam.
CZYTASZ
Wyspa
FantasiOna - chcę swojej wolności. On - idzie tam wyłącznie z rozkazów. Razem będą musieli stawić czoło niebezpieczeństwom wyspy. Czy połączy ich coś więcej niż wspólna wyprawa? Opowiadanie jest pisane przez dwójkę autorów na zmianę :)