Powolnym krokiem wchodzę do jaskini. Po moim ciele przechodzą dreszcze. Nienawidzę tego miejsca. Nie wiem dlaczego to robię, ale mimo to idę dalej. Powoli moje oczy przyzwyczajają się do panującego półmroku.
Nagle świat robi się ciemny i dopada mnie wizja. Wyciągam papierosa z tylnej kieszeni z zapalam go. Palę i przyglądam się małej sobie. Wszyscy którzy są tu po raz pierwszy nie widzą się. Oni są sobą i właśnie dlatego nikt nie potrafi się stąd wydostać. Wszyscy zostają w swoich własnych snach i koszmarach na zawsze.
Nade mną stoi kobieta, którą tak dobrze znam. Ta kobieta "wychowała" mnie na taką osobę jaką jestem.
-Czy ty nie potrafisz się dostosować? - mówi, a następnie uderza mnie pasem. - Czy to dla ciebie takie trudne?
Milczę. To jedyne, co od zawsze mi wychodzi.
Kobieta uderza mnie jeszcze raz, a następnie gasi na moim ramieniu papierosa. Przypominam sobie ten ból.
Wiem, że ona szczerze mnie nienawidziła. Kochała tylko pieniądze i jednego chłopca. Nikogo po za nim. Jej twarz zawsze wyrażała nie zadowolenie. Nie potrafiła się uśmiechnąć przy nas. Uśmiechała się tylko do pieniędzy. To było dla niej najważniejsze.
Wyciągam papierosa z ust. Pojawia się kolejna wizja. Ja i moja "rodzina". Moje serce wymięka, gdy pojawiają się oni.
-Mizuś witaj w domu! - wołają oboje.
Ich uśmiech, to było to, co sprawiało, że tam wracałam. Oni potrafili sprawić, że potrafiłam się śmiać. Byli moimi jedynymi przyjaciółmi.
Myślę, że byli dla siebie stworzeni. Uśmiecham się i pale dalej. Cieszę się, że mieli choć okazje zginąć razem. Obracam się. Nie ma więcej scen, które chciałabym obejrzeć. Gdy tylko się obracam wizje znikają i widzę jego. Szybko poddał się działaniom wyspy. Mimo, że był silny zapomniał o tym, co mu powiedziałam. Upuszczam papierosa na ziemie i przygniatam go. Przyglądam się mężczyźnie i potrząsam nim.
Nic.
-Cholera.
Drapie się po głowie. Będę musiała go nieść. Podnoszę go i opieram jego rękę na swoim ramieniu. Spoglądam za siebie i widzę, że na ziemi leży jego miecz. Upuszczam go na ziemie.
Kretyn, jak można upuścić swoją dusze. Jeszcze trochę, a wyspa całokowicie go omami. Spoglądam się jeszcze raz przed siebie i wyciągam zapałki. Rzucam jedną z nich, żeby oświetliła mi drogę. Widzę pełno czaszek. Tyle debili zginęło, bo miało odwagę tu wejść.
Myśle, że odwaga wiąże się także z wielką głupotą. Oni wszyscy byli po prostu idiotami, bo odważyli się na wejście tutaj. Zostali obezwładnieni przez wizje. Ja też byłam głupia, że tu weszłam. Teraz jaki i poprzednio. Wracam do mężczyzny. Chowam miecz do jego pochwy, a następnie zarzucam go sobie na ramię. Idę. Nie wiedziałam, że jest taki ciężki.
Powoli wychodzę z wnętrza jaskini. Na zewnątrz czeka zmartwiony Sagari. Mam wrażenie, że wzdycha. Rzucam mężczyznę na ziemie. A sama siadam.
-Kurwa, nigdy więcej.
Pegaz spogląda na mnie wzrokiem "naprawdę? i tak wiem, że i tak zrobisz coś podobnego"
Śmieje się.
-Chodź muszę go obudzić. Inaczej już zawsze taki będzię. Pegaz jak na zawołanie przyklęka obok mężczyzny, a ja go wrzucam. Powoli idziemy do wody.
Wyciągam kolejną fajkę i podpalam ją, a następnie pale. Sagari spogląda na mnie, a ja wzruszam tylko ramionami. Wiem, że tylko on mnie rozumie na tym świecie. Klepie go po łopatce, a potem szepczę w jego ucho:
-Zostań ze mną na zawsze.
W końcu dochodzimy do rzeki. Gaszę papierosa i siadam na brzegu, a pegaz wrzuca mężczyznę do wody.
CZYTASZ
Wyspa
FantasyOna - chcę swojej wolności. On - idzie tam wyłącznie z rozkazów. Razem będą musieli stawić czoło niebezpieczeństwom wyspy. Czy połączy ich coś więcej niż wspólna wyprawa? Opowiadanie jest pisane przez dwójkę autorów na zmianę :)