częśc 25

387 19 6
                                    

Dalej stałam przed oknem wyrzucając ostatnią rzecz, gdy nagle ciotka gwałtownie otworzyla drzwi. Odwróciłam się w jej stronę.

C: Twój czas minął

Zrobiłam kilka kroków stronę ciotki kucnełam by zasunąć walizkę. Po czym wstałam chwyciłam walizkę. Po raz ostatni złapałam kontakt wzrokowy.

P: Nie wstyd ci? Moja mama by była zawiedziona

C: To tobie powinno być wstyd. A Isy z nami nie ma. Wynoś się.

Ciotka zrobiła mi miejsce w przejściu. Wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach czując jak mi się łzy zbierają.

Wychodząc z domu ujrzałam Toma stojącego przed swoim autem. Podeszłam do niego. Wzioł ode mnie walizkę i ruszyliśmy po resztę rzeczy znajdujących się pod oknem.

Kilka minut później gdy spakowaliśmy wszystko do auta. Przed wejściem do niego odwróciłam się w stronę domu. Przyglądałam mu się ostatni raz. Wsuadłam do auta i wybuchłam płaczem. Podczas jazdy do domu kaulitzów była cisza.

Jakiś czas później leżałam na łóżku Toma, w ciemności i samotności. Ledwo co Odpaliłam tryb depresja, Bill wbił do pokoju krzycząc i skacząc z radości.

Z tego wszystkiego usiadłam i spijrzalam się na niego oczekując aż coś powie. Trwało to kilka minut, prze, ten czas Tom zdążył przyjść.

P: Bill? / zero zmian w jego zachowaniu.

T: BILL KURWA. / Bill się zatrzymał.

B: JEDZIEMY DO HISZPANII.

Na tą informację Ze zeskoczyłam z łóżka i dołączyłam się do Billa. Obja skakaliśmy i piszczeliśmy jak małe dzieci. Tylko Tom jako jedyny nie był zadowolony z informacji.

Bill i pati: JEDZIEMY DO HISZPANI / x2

T: TAAAAK TERAZ CHODŹMY COŚ ZJEŚĆ. / odpowiedział nie zadowolonym tonem.

Ja i Bill sie ogarnęliśmy w pół minuty więc ruszyliśmy za Tomem na dół po schodach.

Usiedliśmy przy blacie w kuchni. Tom zamówił pizze a ja z Billem rozmawialiśmy tylko o wyjeździe.

B: Tak naprawdę to nasza trasa koncertowa, ale pomińmy to.

T: skąd do kąd.

B: No zaczynamy od Hiszpanii i kończymy w Niemczech. Przelecimy kawałek

T: jeeej / odpowiedział ironicznie.

P: Czemu się nie cieszysz.

T: Bo się boję latania.

P: a no tak, ale z nami zapomnisz że lecisz.

-Dzień wylotu.

Wszyscy siedzieliśmy na swoich miejscach. Ja z Tomem po prawej stronie. Tom był przy oknie a ja na wylocie. A po lewej Gustav przy oknie georg na środku i Bill na wylocie.

Ja z Billem dalej piszczałam że szczęścia. Z czego reszta miała dość.

T: Jezu kiedy wam się wyczerpie energia.

Ge: Dosłownie nawet nie wylecieliśmy 

Gu: Ja chce to przespać. Teraz nawet próbuje.

Its All a Lie //Tom Kaulitz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz