Rozdział 12

378 45 1
                                    

Kitty

Pamiętałam, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Wtedy wszystko wydawało się inne. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że pożałuję zawarcia tej znajomości. Bo mając osiemnaście lat, tak naprawdę nie znałam się na prawdziwym życiu. A chciałam podjęcia się pewnej wartościowej relacji, która mogłaby pozytywnie wpłynąć na całe moje życie. Bo wtedy pragnęłam zacząć coś innego, by zapomnieć o pierwszej miłości, która w tamtym nastoletnim czasie, wydawała mi się tą jedyną.

A gdy znowu się zakochałam – w kolejnej niewłaściwej osobie – kolejny raz zaczęłam żałować po czasie. Bo Adam Klarens nie posiadał w sobie nic dobrego. Chyba od zawsze był człowiekiem toksycznym, kochającym swoją pracę ponad wszystko, a także wytykanie mi błędów oraz tego, co mu się we mnie nie podoba. Praktycznie wszystko. Począwszy od wyglądu, przez moje zachowanie, a także to, iż czasami potrafiłam mu odpyskować. Potem już nie. Może przez strach, że znowu powie coś, co złamie mnie wewnętrznie, a ja będę pragnęła jedynie ze sobą skończyć. Potem doszły do tego zdrady, o których sama dowiedziałam się stosunkowo niedawno, a przecież mogły trwać już od początku naszej znajomości. Kiedy jeszcze byliśmy parą, nie małżeństwem.

Chyba nie potrafiłam lokować uczuć w odpowiednich osobach. Związek z Adamem otworzył mi oczy na wiele spraw. Zbyt długo tkwiłam w toksycznej relacji i na szczęście w końcu to zrozumiałam. Ktoś mi pomógł to dojrzeć, ponieważ sama... pewnie odpuściłabym mu zdradę, bo zbyt długo byłam od niego uzależniona. A teraz czułam się wolna.

Adam i ja wpadliśmy na siebie w szkole średniej. W Seattle. On przeniósł się tam później niż ja, dlatego poznałam go w trzeciej klasie. Kiedy byliśmy gówniarzami, mającymi to osiemnaście lat i tak naprawdę nic nie wiedzieliśmy o życiu. A jednak po raptem trzech miesiącach związku, mogłam zadeklarować, że to właśnie z nim chcę spędzić resztę życia. Wtedy mnie oczarował, traktował jak księżniczkę, a moi rodzice wręcz jedli mu z ręki. Tylko ten wizerunek był pod publikę. Po ślubie zmienił się najbardziej. Albo nawet nie zmienił, a zwyczajnie pokazał swoją prawdziwą twarz, a ja nie mogłam w to uwierzyć. Zostałam omamiona. Nie umiałam teraz wyłuskać ani jednej pozytywnej chwili w małżeństwie z nim. Po rozwodzie poczułam się cholernie wolna. Nie sądziłam też, że z taką łatwością ten rozwód uzyskać. A jednak Adam nie powiedział nic. Zresztą pieprzył kochankę w biurze, gdzie za ścianą siedziałam ja i... po co to wszystko? Teraz ją też puścił kantem, do tego jakby zapadł się pod ziemię.

A przynajmniej tak mi się wydawało. Bo ten człowiek miał w sobie coś, co wciąż mnie przerażało. I mogłam się domyślić, że tak łatwo nasze drogi się nie rozejdą.

Nie chciałam znowu do tego wracać, ale kiedy obudziłam się kilka minut przed ósmą, to poczułam wyższą potrzebę by sobie ulżyć. Tak samo, jak kiedyś. Zerwałam się z łóżka, prawie przewróciłam ślizgając po panelach, lecz udało mi się dotrzeć do łazienki. Upadłam na kolana przy sedesie, a potem było już łatwo, miałam wprawę. Dwa palce w gardło, czasami, jak nie pomagało, to na ratunek szła woda z solą. Gładko, zawsze dawałam radę.

Wczoraj trochę za dużo zjadłam, a dzisiaj potrzebowałam odczuć ulgę. Prawdziwą. Dlatego chwilę później pozbywałam się zawartości żołądka, ponieważ właśnie tego potrzebowałam. Od ponad roku nie wywoływałam wymiotów, lecz teraz jakbym nie umiała bez tego.

Ten ostatni raz, tylko dzisiaj. Potem będzie już lepiej, a ty więcej do tego nie wrócisz, Kitty. Nie będziesz już się karać w taki sposób. Nie będziesz myśleć o osobie, która kiedyś doprowadziła cię do podobnego stanu.

Podniosłam się. Nogi przypominały watę, a ja ledwo mogłam utrzymać pion. Powoli doczłapałam do umywalki, odkręciłam kran, a następnie przepłukałam usta, obmyłam twarz oraz dłonie. Uniosłam niepewnie wzrok, by przyjrzeć się w lustrze swojej bladej, wymęczonej twarzy. Liliowe włosy do ramion sterczały na wszystkie strony. Przyjrzałam się krótkiej, poplamionej koszuli nocnej, której nie chciało mi się prać, a która była moją najwygodniejszą piżamą. Prezentowałam się nie najlepiej. Jednak musiałam się jak najszybciej ogarnąć, zebrać, a potem – na moje nieszczęście – jechać do Jaxa, byśmy mogli dalej zajmować się tworzeniem nowego programu. A w takim wydaniu nikt nie powinien mnie oglądać.

Algorytm na miłość. The Thomas Family#3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz