Rozdział 28

435 49 2
                                    

Jax

- Nakradłem jedzenia. A właściwie to załatwiłem wyżerkę, bo chyba oboje nic nie jedliśmy. – Wskazałem na stolik zastawiony pysznościami. – Jedz śmiało.

Kitty zatrzasnęła drzwi do pokoju i uniosła wysoko brwi.

- I tyle? Chcesz gadać o jedzeniu, tak po prostu? Bez wrzeszczenia na mnie, rzucania talerzami i...

- A co ja Gordon Ramsay? – Teraz moje brwi wygięły się w łuk. Odgarnąłem ciemne włosy szybkim ruchem dłoni, po czym zaplotłem ramiona na klatce piersiowej, przyglądając się Kitty z niemałą uwagą. – Nie zamierzam marnować na ciebie porcelany.

- To pewnie nie był komplement, okej. – Skrzywiła się lekko. – Co nie zmienia faktu, że nadal jesteś aż przerażająco spokojny, zachowujesz się jakby nic się nie stało. Nie podniosłeś głosu, czego jednak spodziewałam się w pierwszej kolejności.

Nic nie powiedziałem przez co najmniej minutę. Tylko na nią patrzyłem. Aż w końcu mnie tchnęło, by jednak przerwać milczenie.

- Paszteciki? A może kołduny?

- Przestań to robić! – Zamachała gwałtownie rękoma. – Błagam, wydrzyj się na mnie i skończmy ten cyrk. Wolę słuchać twoich pretensji, zamiast zastanawiać się, czy zaraz coś nie wybuchnie mi koło głowy z Nienacka, przez te twoje milczące tortury. I czym, do diaska, są kołduny?!

- Takie pierożki z siekaną, surową wołowiną i cebulą. Z kuchni polskiej. Dwa lata temu byłem w Polsce służbowo, więc wiem, że są pyszne. Skosztuj.

- Zatrułeś jedzenie? To będzie moja kara?

- Chcę jeszcze pochodzić na wolności. Perspektywa zimnej więziennej celi wcale mnie nie zachęca. – Przewróciłem oczami. – Jeśli nie chcesz, to zjem sam.

- Chcę pogadać. Mamy sporo rzeczy do wyjaśnienia, głównie ja tobie, ale... Ty chyba też. A jednak zachowujesz się dziwnie, jakby przestało cię obchodzić, że cię okłamałam i że ja to ja!

- Otóż żadne z wymienionych nie przestało mnie obchodzić, ale wybacz. Nie potrafię prowadzić poważnych rozmów na pusty żołądek. Albo jesz ze mną, albo czekasz aż skończę, to wtedy pogadamy.

Oczywiście, że zależało mi na tej rozmowie. A jednak chciałem Kitty przetrzymać. Tak, to początek jej tortur za oszukanie mnie. Czyli mój stoicki spokój, przeciąganie nieuniknionego, pogrywanie sobie z nią tak, jak ona zrobiła to w moim przypadku.

- Winka?

- Wody – odburknęła. – Muszę mieć trzeźwy umysł, żeby prowadzić z tobą rozmowę.

Uśmiechnąłem się leniwie.

- Słusznie. Wreszcie myślisz racjonalnie, zamiast działać pochopnie. Jak uroczo.

Po tych słowach odwróciłem się na pięcie, podszedłem do stolika i na biały talerzyk zacząłem nakładać różnego rodzaju przystawki. Paszteciki, kołduny, ale nie tylko. Była też sałatka z fetą, rogaliki z marmoladą oraz kilka babeczek czekoladowych. Normalnie mocno pilnowałem diety, odpowiednio się odżywiałem, ale w tym momencie czułem wyłącznie głód, który pragnąłem zaspokoić. Burczenie w brzuchu coraz mocniej o sobie przypominało. A gdy opadłem na kanapę, zdjąłem buty a stopy przerzuciłem przez podłokietnik oraz do ust wsunąłem pierwszy pasztecik, wreszcie poczułem spokój. I chciałem zrzucić z siebie cały stres, który w ostatnim czasie się we mnie nagromadził. Nawet jeśli to nie miał być koniec stresowych dni.

- Kiedy udało ci się to załatwić? Ostatnie godziny były raczej... No sam wiesz.

- Jeszcze zanim zszedłem na dół. Jesz?

Algorytm na miłość. The Thomas Family#3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz