Rozdział 24

1.9K 51 26
                                    

Obudziło mnie słońce, które nieprzyjemnie raziło mnie w oczy. Otworzyłam ślepia i sennym spojrzeniem rozejrzałam się po pomieszczeniu.

Pech chciał, że tuż naprzeciwko łóżka stała szafa z wielkim lustrem.

— Kurwa! — Krzyknęłam i jak oparzona zerwałam się z łóżka.

Wybiegłam z sypialni po to, aby po kilku sekundach bosymi stopami wbiec na zimną posadzkę w łazience (wcześniej otworzyłam wszystkie drzwi jakie były na piętrze, bo jeszcze nie ogarniałam gdzie jest łazienka).

Nachyliłam głowę nad zlewem, chcąc jak najmniej patrzeć w lustro, a następnie ochlapałam ją zimną wodą.

— Czy ty jesteś jakaś pojebana? Jest dziesiąta, kurwa, rano, a ty drzesz pizdę jakby Ci łeb odcinali.

Przerwałam na chwilę szorowanie twarzy wodą i spojrzałam na zaspanego bruneta, który opierał się o framugę drzwi.

— Pozwoliłeś mi zasnąć nie zmywając makijażu?!

— Zasnęłaś na kanapie, więc przeniosłem Cię do łóżka, a ty masz jeszcze, kurwa, o to problem?! Przespałaś się w makijażu i co? Żyjesz.

Nie no kurwa świetnie.

— Moja ładna cera poszła się jebać! — Lamentowałam. — Kurwa no! Masz tu gdzieś cokolwiek do demakijażu?

— W szufladzie, tu na dole są waciki i płyn micelarny.

Otworzyłam odpowiednią szufladę i rzeczywiście wyciągnęłam z niej waciki i płyn do demakijażu.

Wytarłam mokrą twarz w ręcznik, który oczywiście ujebałam i zmyłam resztę tuszu do rzęs i podkładu wacikami. Jednak opłacało się wydać sześćdziesiąt pięć dolców na maskarę, bo zmycie jej było serio trudne.

Zadowolona ze zmytym makijażem i dalej super odjebaną cerą ( bo jednak mi się nie zepsuła ), wróciłam do sypialni. Nathan siedział na łóżku i pisał coś w telefonie.

— Z kim piszesz? — Zapytałam zadowolona, tak jakbym wcale pięć minut wcześniej nie darła na niego ryja.

Spojrzał na mnie przelotnie gdy podeszłam do szafki, aby zgarnąć z niej mój telefon.

— Jumpscare.

O ty zasrany gadzie.

— Spójrz na siebie.

Wyglądał zajebiście gorąco z roztrzepanymi po nocy włosami i zaspanym spojrzeniem.

Obrażona chwyciłam w dłoń czarnego iPhone'a i skierowałam się na dół.

Klapnęłam na sofie i przykryłam się białym kocem, który akurat tam leżał.  Odblokowałam telefon i weszłam w Instagrama.

Przelogowałam się szybko na moje prywatne konto i kliknęłam plusa, aby dodać post.

Wybrałam zdjęcie, na którym leże na ramieniu Nathana trochę (bardzo) pijana, z ręką w górze po to by zrobić zdjęcie na 0,5, a Hill ściska dłonią moje policzki tak, że z moich ust robi się coś na wzór dziubka.

Okej, teraz jaki dać opis. Myśl, Parker. Wymyśl coś elokwentnego.

„#NathanPantlofel"

Na nic lepszego mnie nie stać. Jestem na kacu i nie umiem tak z zaskoczenia.

Oznaczyłam Nathana na zdjęciu i kliknęłam „Opublikuj". Teraz czekamy.

Nie musiałam czekać długo, bo dosłownie dwanaście sekund ( liczyłam ).

— Czy ty jesteś jakaś popierdolona?! — Usłyszałam krzyk chłopaka, a następnie jego kroki gdy zbiegał po schodach. — Hashtag Nathan pantofel? Serio?

We Were Born To Die Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz